Do tragedii doszło dwa lata temu. 23-letnia pacjentka w siódmym miesiącu ciąży zgłosiła się do leczniczy. Mimo wysokiego ryzyka, dopiero następnego dnia wykonano cesarskie cięcie, już po odejściu wód płodowych. Wtedy okazało się, że noworodki nie żyją.
CZYTAJ WIĘCEJ: Włocławski szpital: Nie jesteśmy mordownią >>>
Ówczesnemu ordynatorowi oddziału ginekologii i położnictwa Leszkowi P., zarzuca się, że w tym czasie nie zapewnił pacjentce należytej opieki lekarskiej. Jego zastępca Jacek W., oraz lekarka Urszula D., mieli dopuścić się natomiast do szeregu zaniedbań medycznych mówi Waldemar Starzak z Prokuratury Rejonowej w Nowym Sączu.
Ciąża była nieprawidłowo monitorowana co skutkowało brakiem możliwości uchwycenia objawów ewentualnego wewnątrzmacicznego niedotlenienia płodów spowodowanego przedwczesnym odklejeniem się łożyska i brakiem oceny wystąpienia wskazania do rozwiązania ciąży cięciem cesarskim, w konsekwencji doszło ostatecznie do śmierci tych niemowlaków - tłumaczy w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową prokurator.
Lekarze nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Urszuli D., która bezpośrednio zajmowała się pacjentką grozi do 5 lat więzienia, pozostałym medykom do roku pozbawienia wolności.
Lekarka już nie pracuje w limanowskim szpitalu, dwaj pozostali oskarżeni są tam nadal zatrudnieni, tylko zamienili się funkcjami.