Radio RMF FM dotarło do ekspertyzy wykonanej na zlecenie wojskowych prokuratorów z Warszawy prowadzących śledztwo smoleńskie. Dokumentacja zawiera stenogramy rozmów zarejestrowanych na czarnych skrzynkach samolotu i odczytanych dzięki wykonaniu zapisu w innej częstotliwości próbkowania sygnału. Eksperci odczytali o 1/3 więcej słów niż w dotychczas publikowanych analizach.
O godzinie 8:22 w kabinie pilotów pojawia się głos zidentyfikowany jako należący do DSP, czyli Dowódcy Sił Powietrznych. Generał Andrzej Błasik pyta nawigatora, czy ten mówi po angielsku. Pół minuty później dowódca samolotu, kapitan Arkadiusz Protasiuk pozwala nierozpoznanej osobie, „chorążemu rezerwy” na wejście do kabiny.
O godzinie 8:26 kapitan Protasiuk rozmawia z dyrektorem protokołu dyplomatycznego MSZ. Zgłasza swoje wątpliwości, sugerując, że mgła na lotnisku w Smoleńsku jest zbyt gęsta, by można było lądować.
„I przy tych warunkach, które są obecnie – nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobimy jedno podejście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Tak że proszę już myśleć nad decyzją, co będziemy robili”.
„Będziemy próbować do skutku” – odpowiada szef protokołu.
„Yyy, paliwa nam tak dużo nie starczy, żeby do skutku” – mówi kapitan samolotu.
„To tu mamy problem!” – stwierdza dyplomata.
O godzinie 8:30, 11 minut przed katastrofą, do kabiny ponownie wchodzi szef protokołu MSZ.
„Jeszcze nie ma decyzji prezydenta, co dalej robimy” – mówi Mariusz Kazana. Drugi pilot tupolewa przypomina o mgle nad lotniskiem. Wtedy dyrektor prawdopodobnie wychodzi.
„No i kurwa nie po(wi)edział” – podsumowuje ktoś wizytę szefa protokołu.
O godzinie 8:33 stewardessa prosi wszystkich o zajęcie miejsc. Niezidentyfikowana osoba trzecia wygania kogoś z kabiny pilotów. „Wychodzić mi stąd!” – rzuca. Według ekspertyzy, w kokpicie cały czas przebywa generał Andrzej Błasik.
O godzinie 8:35 słychać komunikat rosyjskiego kontrolera lotów, który nakazuje przygotować się załodze tupolewa do odejścia na drugi krąg.
„Faktem jest, że my musimy to robić do skutku” – odpowiada na to generał Błasik.
„Dokładnie” – dodaje osoba, której nie udało się zidentyfikować.
O godzinie 8:39 dowódca Sił Powietrznych rzuca „Nie ruszaj!”, kiedy nawigator mówi: „Statecznik yyy”. Potem przyjmuje meldunki dotyczące kolejnych działań w czasie procedury lądowania.
O godzinie 8:40 rozlega się alarm „TERRRAIN AHEAD”. Drugi pilot sugeruje przerwanie procedury podchodzenia do lądowania i odejście na drugi krąg. „Nieee, ktoś za to beknie” – odpowiada kapitan Protasiuk.
„Po-my-sły” – słychać głos generała Błasika. Rozlega się kolejny sygnał alarmowy: „PULL UP”.
Po chwili nawigator podaje wysokość lotu: „300”.
„Zmieścisz się śmiało” – zachęca generał Błasik i po dwóch sekundach sam dodaje: „230”. Nawigator melduje kolejne, coraz niższe wartości. Kiedy pada słowo: „30”, samolot uderza w pierwsze drzewo. Rozlega się hałas, jest godzina 8:40 i 54 sekundy. „20!!!” – krzyczy nawigator.
Nagranie zostaje przerwane z trzaskiem o godzinie 8:41:04. Dwie sekundy wcześniej na pokładzie słychać przerażające krzyki. Z radia dobiega ostatni sygnał z wieży smoleńskiego lotniska: „Odejście na drugi krąg”.
CZYTAJ TAKŻE:
Dokładny zapis stenogramów rozmów z kokpitu tupolewa. RMF ujawnia >>>
Komentarze(463)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeNie zakrzyczycie prawdy PIS mordercy !!!
Ten DSPlasik
- to zwykły troll-morderca, a cała załoga była bez jaj, to nie dziwi skoro latali bez ważnych uprawnień. Miało być pięknie, już widzę, jak DSP raportuje trzaskając obcasem - panie prezydencie melduję wykonanie zadania, a może nawet tak meldunek na tamtym świecie złożył, może w obecności samego św. JPII, który musiał wiedzieć i śledzić ten lot
Czekam niecierpliwie, kiedy Polacy znow, tak jak bywalo kiedys, po pierwszym rzucie oka na pysk delikwenta beda sie w stanie bezblednie zorientowac, ze ten pysk to nie jest normalna szczera i usmiechnieta twarz czlowieka, z jakim przyjemnie by bylo pojsc na kawe czy piwo i pogadac, ze nie sa z tym osobnikiem jednej krwi - tylko ze jest to wredny pysk wlasnie, a za chytrymi oczkami i pod obludna maska kryje sie kmiot, gnojek, cham, niedouk, nieszczery chytrus, oszust, egoista, przechera, naciagacz, kretacz bez godnosci i honoru, ktory tylko potrafi drapac w specjalny sposob kota pod ogonem i bezwstydnie pokazywac calemu swiatu, ze sie ten ogon jakos tak sam wykrecil!!!
(nadajnik)
Mjr Aleksander Koronczik: Tak, pierwsze uderzenie w drzewo nastąpiło dokładnie tutaj. Widać jeszcze tę brzozę. To był jeszcze nie najgorszy moment, bo takie uderzenie jest jak ukąszenie komara, dla samolotu tego typu to nic nieznaczące wydarzenia. Jakbyś się ręką o trawę uderzył, nic więcej. Najbardziej straszne zdarzenie miało miejsce kilkanaście metrów dalej. Widać tam ogromną brzozę, która oderwała lewe skrzydło samolotu. Od tego momentu nad samolotem załoga straciła całkowicie kontrolę. Musiałby się zdarzyć cud, gdyby ten lot dało się uratować, gdyby ktoś przeżył. Ale tego cudu nie dał na Bóg. Pilot miał na myślenie 3-4 sekundy, ale praktycznie nic już nie mógł zrobić. Była taka mgła, że nawet tych tutaj garaży nie było widać. Po prostu białe mleko.
G.S.: Główne pytanie jest takie: dlaczego ten samolot w tym miejscu znalazł się tak nisko? Dlaczego on znalazł się tak nisko? Tutaj przed nami jest gwałtowny spadek, parów.
A.K.: My zadajemy ciągle to pytanie: jak to się stało, że ten samolot znalazł się właśnie tutaj? Dlaczego znalazł się tak nisko kilometr od pasa startowego? Dlaczego tak zboczył z kursu? Ja jestem sam pilotem i mogę to wyjaśnić. Uważam, że dowódca załogi, już będąc w tym miejscu, myślał, że jest nad pasem startowym, bo meldunek nawigatora „10 metrów” to początek wyrównywania lotu. Problem polega na tym, dlaczego pilotowi nikt wcześniej nie powiedział, że znajduje się tak daleko od pasa startowego? Dlaczego nie było prowadzonej najprostszej czynności, czyli kontroli wysokości? Tutaj, gdzie się znajdujemy, wysokość powinna wynosić 50, 60 metrów, dokładnie tyle albo wyżej.
G.S.: Przepraszam, a kto miał mu to powiedzieć? Wieża?
A.K.: Oczywiście pilota o wysokości lotu powinien poinformować nawigator, drugi pilot i wieża kontroli lotów. Przede wszystkim obsługa naziemna. Wszystkie regulacje i rosyjskie, i międzynarodowe zakładają, że jeśli lotnisko przyjmuje samolot, to obsługa naziemna bierze na siebie odpowiedzialność. To oczywiście nie znosi odpowiedzialności załogi. Ważne jest to, że w tym locie widać wyraźnie, że dowódcy naprawdę niewiele było trzeba. Jemu brakowało jednej podpowiedzi - że odległość do pasa startowego wynosi kilometr. Jeśliby mu to ktoś powiedział, to do tragedii by nie doszło. On się zniżał po mistrzowsku, ale widzicie, tam, gdzie widać reflektory, to droga na pas startowy, a my jesteśmy od tego miejsca 100-110 metrów na lewo. I jeszcze jest kilometr do pasa startowego. Gdyby ktoś mu podpowiedział, to do tej tragedii by nie doszło.
G.S.: Taki duży spór jest w tej chwili, czy to jest lotnisko wojskowe, czy to jest lotnisko cywilne.
A.K.: Bez różnicy. W lotnictwie nie ma takich pojęć, a jeżeli nawet są, to nie mają znaczenia. Jeśli wydano zgodę na przyjęcie samolotu, to niezależnie od tego, jakie to było lotnisko, nawet jeśli to prywatne lotnisko, wszyscy ponoszą odpowiedzialność. Niezależnie od właściciela za bezpieczeństwo lotu i dostarczanie informacji odpowiedzialność ponosi służba lotniska. Ja nie wiem, jak się wtedy zachowywali kontrolerzy lotów, co robili. Do opinii publicznej nie dotarła nawet jedna potwierdzona informacja o tym, co się działo na wieży kontrolnej. Jestem jednak pewny, że dowódca tego lotu był pozostawiony całkowicie sam sobie, tak jakby mu mówili: chcesz, ląduj, nie chcesz, nie ląduj.
(J.M.)
Byłem członkiem terenowej struktury partii opozycyjnej przez ostatnie 8 lat. Wszystko układało się dobrze. Były plany, przyjęta strategia, głowiono się nad programami mającymi zaktywizować region gospodarczo, przyciągając inwestorów i ludzi mających autorytet. Polska i jej rozwój miały być priorytetem. Od dłuższego czasu, kazano nam się skupić jednak na dezinformacji faktycznego stanu Polskiej gospodarki i przyjętych przez PO rozwiązań. Mamy, jako trolle destabilizować na forach rozwijające się wątki mające w swych treściach pozytywne oceny Polskiej gospodarki, wskazując z uporem na zapaść finansów publicznych, niewłaściwe wykorzystywanie środków budżetowych i unijnych. Ma to przynieść wymierne korzyści podczas wyborów do Euro Parlamentu oraz przyśpieszać referenda w kluczowych miejscowościach w celu przejmowania władzy samorządowej, a tym samym przygotowywanie wielu miejsc pracy w spółkach, bankach i innych strukturach terenowych, dla zasłużonych działaczy partii. W oddziale terenowym, nie można podejmować nawet słusznych dla regionu decyzji lub współpracować z przeciwnikami politycznymi, ba nawet niezależnymi. Należy torpedować wszelkie działania zmierzające do rozwiązania konfliktów lub poprawy wizerunku sprawujących władzę samorządową - im gorzej, tym lepiej. W zależności od okoliczności i potrzeb centrali, mamy zajmować się wspieraniem kolejnej awantury Smoleńskiej, potępieniem In vitro, zaostrzeniem prawa aborcyjnego, organizować demonstrację lub pikietę, przybyć na demonstrację do Warszawy lub innego miejsca za własne pieniądze. Jakiekolwiek głosy sprzeciwu odnośnie form i kierunków działania, tłumione są z zajadłością do groźby wykluczenia włącznie. Jedynymi słusznymi mentorami naszej formacji, to ludzie pokroju: Prezes, Rydzyk, Macierewicz, Łopuszański, Marek Jurek, Czarnecki i Hofman. Zbieżność nazwisk przypadkowa. Tylko oni są wyznacznikami naszej pracy. Pomimo ataków na fiskalizm rządu Tuska, wielokrotnie słyszałem, ba nawet poddawano pod dyskusję, konieczność głębszego fiskalizmu po ewentualnym zwycięstwie naszej partii. Miałoby to być stopniowe, wprowadzenie powszechnego podatku od deszczu, objęcie powszechnym podatkiem od parkowania wszystkich posiadaczy pojazdów mechanicznych + podwyższenie opłaty parkingowej w dotychczasowych strefach parkowania a także wprowadzenie dla wszystkich zmotoryzowanych opłaty autostradowej, wprowadzenie na wzór podatku śmieciowego, podatku od dostawy wody i podatku od dostępu do kanalizacji. Rozważano również podatek energetyczny, podatek od własności (katastralny), od bezpieczeństwa ( na rzecz SM lub Policji) i wiele innych. Jako przyczynę konieczności wprowadzenia nowych podatków mamy podawać katastrofalny stan gospodarki po rządach Tuska. Z optymizmem i euforią poddawano pod dyskusję zamysł, zrównania wszystkich emerytur do wysokości 75% obowiązującej płacy minimalnej z możliwością jej zwiększenia po weryfikacji dla aktywnych działaczy Solidarności z udokumentowaną przeszłością konspiracyjną. Obniżenie świadczeń emerytalnych z urzędu, nawet poniżej 75% płacy minimalnej, nastąpiłoby w stosunku do współpracowników służb i reżimu PRL, byłych członków PZPR, oraz pracowników i funkcjonariuszy wojska i milicji. Może to dobry zamysł. Po wielu przemyśleniach dałem sobie spokój z tą zakłamaną formacją i od dwóch miesięcy staram się mieć czyste sumienie.
„Zlecenie zamachu na polski, rządowy, TU-154 M Lux (101) pochodziło „bezpośrednio” od wysokiego rangą polskiego polityka i było skierowane do generała FSB, Jurija D.” - notatkę wywiadu niemieckiego tej treści ujawnia w swojej najnowszej książce słynny niemiecki dziennikarz śledczy Jurgen Roth. Informacje te budzą prawdziwą grozę. Przypominamy, kto z polskich urzędników spotykał się przed katastrofą smoleńską z ludźmi Putina.
Kluczową rolę w przygotowaniu wizyty Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku odegrał Tomasz Arabski, ówczesny szef kancelarii premiera Tuska. To właśnie on był formalnym koordynatorem lotu Tu-154 do Smoleńska. Ale Arabski był też główną postacią w tajemniczych rozmowach między polskim a rosyjskim rządem przed katastrofą.
Negocjacje rozpoczęto już we wrześniu 2009 r. - po wizycie Władimira Putina w Polsce i jego nieoczekiwanym spotkaniu „w cztery oczy” z Donaldem Tuskiem na sopockim molo. „Tomasz Arabski zeznał [...] iż po spotkaniu Premierów w Sopocie, Andrzej Kremer i Jarosław Bratkiewicz z MSZ odbywali spotkania ze swoimi odpowiednikami ze strony rosyjskiej, w których temat uroczystości w Katyniu w 2010 roku był jednym z poruszanych tematów rozmów. Zaprezentowane zeznania Tomasza Arabskiego, jak również inne dowody, wskazane dalej w uzasadnieniu niniejszego postanowienia potwierdzają, iż ze strony KPRM oraz MSZ we wrześniu 2009 roku rozpoczęto starania, aby podczas uroczystości 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej w Katyniu doszło do spotkania Premiera Donalda Tuska i Premiera Władimira Putina” - napisali prokuratorzy w uzasadnieniu umorzenia cywilnego śledztwa smoleńskiego śledztwa.
Od początku lutego 2010 r., czyli od oficjalnego zaproszenia Tuska przez Putina do Rosji, do gry - jako główny wykonawca poleceń polskiego premiera - wszedł Arabski. Już 4 lutego rozmawiał przez telefon z Jurijem Uszakowem, zastępcą szefa administracji Władimira Putina. W trakcie tej rozmowy miał zostać ustalony termin spotkania obu premierów na dzień 7 kwietnia 2010 r. Notatka z przebiegu rozmowy trafiła, niestety, do ... akt niejawnych śledztwa.
Tomasz Arabski odbywał też tajemnicze spotkania ze wspomnianym już Jurijem Uszakowem. Były przynajmniej dwie takie rozmowy: 25 lutego 2010 r. w Warszawie i 17 marca 2010 r. w Moskwie.
Jeśli chodzi o spotkanie warszawskie - tajne rozmowy Arabskiego z Uszakowem rozpoczęły się w Kancelarii Premiera, a skończyły w jednej ze stołecznych restauracji. W spotkaniu brał udział Władimir Grinin - ówczesny ambasador Rosji w Polsce, główny uczestnik gry dyplomatycznej Moskwy mającej na celu obniżenie rangi wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Grinin to przyjaciel Putina. Obaj znają się jeszcze z drugiej połowy lat 80. Gdy Putin był agentem KGB we wschodnioniemieckim Dreźnie, Grinin stał na czele sowieckiej ambasady w NRD. Uczestnikami warszawskich rozmów byli również Andrzej Kremer z MSZ, Tomasz Pawlak z Kancelarii Premiera oraz W. Grinin, Dmitrij Polanskij i A. Karbowskij z rosyjskiej ambasady. Podkreślmy, że restauracyjne rozmowy z Uszakowem i rosyjską ambasadą prowadzono w tajemnicy przed prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Jeszcze ciekawsze była wizyta Arabskiego w Moskwie. „Pierwotnie spotkanie Tomasza Arabskiego miało odbyć się w siedzibie Premiera [Rosji], ale ostatecznie odbyło się w restauracji w sposób nieformalny” - wynika z akt prokuratury. Przedtem, jak wynika z harmonogramu wizyty Tomasza Arabskiego w stolicy Rosji, szef kancelarii premiera Tuska zwiedzał przez trzy godziny Plac Czerwony i Galerię Tretiakowską.
Tym razem udział w rozmowach Arabskiego z Uszakowem wziął Igor Sieczin, ówczesny wicepremier, prawa ręka Władimira Putina, szef frakcji "siłowików" (środowiska byłych agentów KGB/FSB) w Rosji. Dodajmy, że za człowieka Sieczina uznawany jest m.in. Aleksander Bastrykin, szef wydziału dochodzeniowego w Prokuraturze Generalnej Rosji, znany ze śledztwa smoleńskiego. W restauracji miały też obok Uszakowa i Arabskiego pojawić się inne osoby, ale tak się nie stało. W dokumentach prokuratury czytamy: „W spotkaniu [...] ze strony MSZ Federacji Rosyjskiej mieli uczestniczyć Władimir Siedych, Zastępca III Europejskiego Departamentu MSZ, i Siergiej Siemionow, Zastępca Kierownika Wydziału Polskiego III ED. Tomaszowi Arabskiemu miał towarzyszyć Piotr Marciniak, Marek Bogacki i Justyna Gładyś. Ostatecznie rozmowy odbyły się w cztery oczy jedynie z udziałem Justyny Gładyś w charakterze tłumacza [...] minister Uszakow odesłał towarzyszących mu urzędników”.
W spotkaniu nie brał udziału ambasador Polski w Rosji - Jerzy Bahr. Oto, co powiedział śledczym: „Odnośnie do wizyty ministrów Tomasza Arabskiego i Andrzeja Kremera w Moskwie Jerzy Bahr zeznał, że w tym czasie przebywał w południowej Rosji na Przedkaukaziu. Po powrocie poprosił pracowników o zrelacjonowanie mu tej wizyty. Okazało się jednak, że Tomasz Arabski zabronił Justynie Gładyś informowania ambasadora o treści swoich rozmów z ministrem Uszakowem w Moskwie. Dla Jerzego Bahra ta sytuacja była zupełnie nienormalna i niezrozumiała”.
Ale i Justyna Gładyś nie słyszała całej rozmowy Arabskiego z Uszakowem. „Świadek [Justyna Gładyś] rozmowę z wicepremierem Sieczynem tłumaczyła całą, natomiast rozmowę z ministrem Uszakowem tłumaczyła częściowo z tego powodu, iż część rozmowy odbyła się w języku angielskim i wtedy była proszona, żeby im nie towarzyszyć” - czytamy w uzasadnieniu umorzenia cywilnego śledztwa smoleńskiego.
Co ciekawe, spotkanie Arabskiego, Uszakowa i Sieczyna odbyło się w restauracji "Dorian Gray" - położonej niedaleko Kremla. Według naszych informacji to częste miejsce spotkań rosyjskich polityków i oligarchów, a także ludzi powiązanych ze służbami specjalnymi. To właśnie w lokalu "Dorian Gray" spotykali się m.in. dygnitarze biorący udział w gigantycznej aferze korupcyjnej związanej z próbą przejęcia firmy Wołgotanker, powiązanej z koncernem Jukos. Wyroki w tej sprawie (m.in. 9 lat więzienia dla generała policji Aleksandra Bokowa) zapadły miesiąc temu.
Jednocześnie doświadczenia płynące z Rosji, nie tylko w związku z katastrofą MH 17, pokazują, że dezinformacja jest popularną metodą tuszowania kulisów mordów czy zamachów. Polityczne wpływy lub strach przed konsekwencjami wydają się być oczywiste w przypadku wyjaśniania katastrofy prezydenckiej maszyny w Smoleńsku. Profesor Marek Żylicz, członek komisji Millera wyraził to z prostoduszną szczerością: „Nam chodziło o to, żeby nie powodować wojny z Rosjanami, tylko żeby uzyskać maksimum informacji od nich, żeby zakończyć to badanie wypadku.”
Faktem jest, że dokładnie z tego powodu decydująca kwestia wybuchu na pokładzie tupolewa 154M pozostaje do dziś niewyjaśniona. Zbyt silne są wielorakie interesy polityczne, aby można była rzetelnie wyjaśnić sprawę wybuchu, niezależnie od tego, czy był to zamach czy nie. Niewątpliwie wiele poszlak przemawia za tym, że na pokładzie samolotu musiało dojść do eksplozji. Nie da się bowiem wyjaśnić racjonalnie nienawistnego wręcz oporu wobec tych naukowców, którzy zajmowali się między innymi kwestią wybuchów na pokładzie prezydenckiej maszyny. Jest to zjawisko jedyne w swoim rodzaju w całej Europie. Przecież właściwie nie ma żadnych przeszkód, aby wiarygodność hipotez i wyników badań tych naukowców została zweryfikowana w otwartej dyskusji.
Wyjaśnianie i tuszowanie: komentarz do smoking gun
Decyzja Władimira Putina, aby traktować samolot lotnictwa państwowego z prezydentem RP na pokładzie jako statek powietrzny cywilny dał rządowi w Rosji niemal wyłączny nadzór nad badaniem katastrofy. Tym samym polscy eksperci i śledczy byli w swoich działaniach całkowicie zdani na wolę Rosji, co wywołało wielki niepokój polskich organów bezpieczeństwa. Nie było przecież żadną tajemnicą, że rząd rosyjski potrafi doskonale zadbać o własne interesy. W tym miejscu należy przywołać raport BND z 2010 roku. W dokumencie tym czytamy między innymi, że oficjalne wypowiedzi, według których strona polska ufała stronie rosyjskiej w kwestii śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej, były przyjmowane krytycznie przez polskie organa bezpieczeństwa: „Duża część współpracowników organów bezpieczeństwa żywi głęboką nieufność w stosunku do śledztwa prowadzonego przez stronę rosyjską.”
[…]
Materiały dowodowe, skutecznie zniekształcane, pozostają w Rosji. Gawiedź kupi wszystko, zainteresowani zacierają ręce na zakończenie sprawy, a dociekliwi prędzej, czy później prawdę oznajmią światu.
Prawdy ukryć się nie da!
Pułkownicy Kapusta, Burak i Radło, zademonstrowali jak Maria Kaczyńska biła pilotów swoja torebką.
„Możliwym wyjaśnieniem przyczyny katastrofy Tu-154 z 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku jest wysoce prawdopodobny zamach przy użyciu materiałów wybuchowych przeprowadzony przez Wydział FSB działający pod przykryciem w ukraińskiej Połtawie, pod dowództwem generała Jurija D. z Moskwy” – czytamy w dokumencie niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej BND, fragment którego upubliczniła dziś Telewizja Republika.
Ten dokument został opublikowany w najnowszej książce niemieckiego dziennikarza śledczego Jürgena Rotha. Jej premiera odbędzie się jutro w Niemczech. Tytuł polskiej wersji książki, premierę której zaplanowano na maj br. będzie „Tajne akta S”.
Poniżej publikujemy fragmenty udostępnione przez Telewizję Republika.
„Czy w związku z tym powinienem zignorować dokument Federalnej Służby Wywiadowczej (BND)? Nosi datę z marca 2014 roku. Wtedy funkcjonariusz BND wysłał depeszę do centrali w Pullach, którą sporządził po rozmowach przeprowadzonych z wysokim rangą członkiem rządu polskiego oraz czołowym funkcjonariuszem rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). W dokumencie utrzymuje się między innymi co następuje: "Możliwym wyjaśnieniem przyczyny katastrofy Tu-154 z 10.04 2010 w Smoleńsku jest wysoce prawdopodobny zamach przy użyciu materiałów wybuchowych przeprowadzony przez Wydział FSB działający pod przykryciem w ukraińskiej Połtawie, pod dowództwem generała Jurija D. z Moskwy”.
„Chodzi o 3. Wydział FSB, Służby Naukowo-Techniczne. Do jego podwydziałów należą: Zarządzanie Zakupem Broni, Sprzętu Wojskowego i Specjalnego Wyposażenia oraz Zarządzanie Środkami Operacyjno-Technicznymi.
W dalszej części dokumentu BND czytamy: "Pozostałego przebiegu zdarzeń dotyczącego realizacji, pozyskania materiałów wybuchowych czy komunikacji - mimo podjęcia intensywnych działań - nie udało się wyjaśnić, ponieważ nie można wykluczyć poważnego zagrożenia dla działających na miejscu źródeł." Jak to bywa ze wszystkimi informacjami BND, można im wierzyć lub nie. Jednak te pasują do układanki z faktów i poszlak, co pozwala sądzić, że powyższe informacje wywiadowcze nie zostały wyssane z palca”.
„Niedawno zmarły deputowany do Bundestagu z ramienia CDU, Andreas Schockenhoff, były koordynator rządu Republiki Federalnej ds. Niemiecko-Rosyjskiej Współpracy Międzyspołecznej, podczas Monachijskiej Konferencji Polityki Bezpieczeństwa w lutym 2013 roku mówił: Wiadomo, że istnieją najprzeróżniejsze spekulacje na temat przyczyn oraz odpowiedzialności za katastrofę polskiego samolotu w Smoleńsku. Ale jasne jest, że spekulacje te można wyjaśnić tylko dzięki otwartości i przejrzystości. Postawa Moskwy jest niezrozumiała. Rosjanie otaczają całą sprawę tajemnicą, co skłania do pytania o motywy takiego działania.” Jest to wypowiedź z lutego 2013 roku. Do początku 2015 roku postawa Rosji w tej kwestii nie uległa zmianie”.
Wiele poszlak wskazywało na to, że mogło jednak dojść do jednej lub kilku eksplozji. Tu należy przypomnieć raport BND z marca 2014 roku. W dokumencie tym nie tylko utrzymywano, że zlecenie zamachu na TU-154 pochodziło „bezpośrednio” od wysokiego rangą polskiego polityka i było skierowane do generała FSB, Jurija D. „Nie udało się ustalić, kiedy i gdzie do tego doszło.” Następnie wspomniany generał FSB nawiązał kontakt ze stacjonującą w Połtawie grupą operacyjną pod dowództwem Dmytra S. „Dmytro S. oraz cała jego grupa operacyjna, w skład której wchodzi piętnastu etatowych funkcjonariuszy FSB, posługują się oficjalnie na terenie Ukrainy dokumentami SBU [Służby Bezpieczeństwa Ukrainy]. Pozostają tam jako siły wsparcia dla działań SBU. W rzeczywistości jednak wszyscy są funkcjonariuszami 3. Wydziału FSB, Służby Naukowo-Techniczne. Nasuwa się pytanie, dlaczego akurat 3. Wydział FSB miałby być uwikłany w tego rodzaju proceder. D. do 2011 roku służył w Kabulu jako doradca Hamida Karzaja ds. spraw bezpieczeństwa. Wydaje się, że D. mógł zapewnić sobie łatwy dostęp do materiałów wybuchowych. Mimo to, uwzględniając fakt, że w przypadku TU-154 chodzi o rządowy samolot polskiego prezydenta o bardzo wysokich wymogach bezpieczeństwa, - zdaniem autora - umieszczenie w samolocie ładunków TNT wyposażonych w zdalne zapalniki byłoby niemożliwe bez zaangażowania polskich sił.” Tyle na temat wiedzy BND na podstawie wypowiedzi dwóch różnych źródeł; przedstawiciela rządu polskiego oraz rosyjskiego źródła z FSB. Oba źródła informują na temat sprawy Smoleńska niezależnie od siebie, nie znając się wzajemnie.
Już pod koniec kwietnia 2010 roku niemiecki wywiad BND wypowiedział się na temat katastrofy smoleńskiej: „Polskie służby bezpieczeństwa sprawdzają obecnie poszlaki przemawiające za świadomym spowodowaniem katastrofy tupolewa polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia pod Smoleńskiem. W tym kontekście podano następujące kulisy wydarzeń. W drugiej połowie 2009 roku rozpoczęły się negocjacje między polskim koncernem energetycznym a rosyjskim Gazpromem na temat nowego kontraktu na dostawy gazu.” Jak dowiadujemy się z dalszej lektury raportu, strona rosyjska postawiła tak wygórowane żądania, że nie były one do przyjęcia dla polskich negocjatorów. BND zwracał przy tym uwagę na ekspertyzę polskiego Państwowego Instytutu Geologicznego, z której wynikało, że Polska być może dysponuje największymi w Europie złożami gazu łupkowego: „Aż nadto, aby uniezależnić kraj od zagranicznego gazu na następne sto lat. Po upublicznieniu przez media treści ekspertyzy, Gazprom a zwłaszcza rosyjski prezydent zażądali pilnego podpisania umowy na dostawy i tranzyt gazu … Ponieważ polski prezydent Lech Kaczyński nie cieszył się opinią przyjaciela Rosji, Putin postawił na Donalda Tuska oraz jego rządzącą partię, Platformę Obywatelską. Tusk od czasu wyboru na premiera uchodził bowiem za polityka przyjaznego Rosji.” Na ile poważnie można traktować te informacje? Czy to stosowana we wszystkich międzynarodowych kręgach wywiadowczych zwykła dezinformacja czy też mamy do czynienia z chłodną analizą politycznych struktur władzy w Polsce dotyczącą wielkich projektów gospodarczych? Wróćmy jednak do eksplozji.
Dzikie spekulacje czy zimna kalkulacja?
Tymczasem niewyjaśnione pozostawało pytanie, w jaki sposób i przez kogo zostały zdetonowane materiały wybuchowe - o ile takie znajdowały się na pokładzie maszyny prezydenckiej - oraz kolejne pytanie o polityczne motywy zamachu. Jak dotąd nie można udzielić na te pytania rozstrzygających odpowiedzi. Mamy do czynienia jedynie z politycznymi ocenami. Jeśli wierzyć ustaleniom BND, zlecenie na TU 154M miało być przekazane do rosyjskiej FSB przez wysokiego rangą politycznego przedstawiciela RP. Inne zachodnie służby informacyjne wychodzą z założenia, że akcja była ewentualnie „aktem samowoli” niewielkiej grupy, która niekoniecznie musiała otrzymać rozkaz z góry. Opozycja w Polsce, szczególnie PiS, uważa, że motywem był nieprzejednany sprzeciw prezydenta Lecha Kaczyńskiego wobec rosyjskiego prezydenta, Władimira Putina.
Niemiecki wywiad BND pisał w kwietniu 2010 roku: „W momencie swojej śmierci Lech Kaczyński pozostawił cały szereg niepodpisanych nowelizacji ustaw i umów handlowych. Wartość jednej z takich niepodpisanych umów opiewała na ponad 50 mld euro, co w przypadku polskich organów bezpieczeństwa musiało rodzić pytanie, czy polski prezydent musiał umrzeć z powodu rosyjskiego gazu? W sierpniu 2009 roku współpracownicy Putina i Tuska po raz pierwszy doszli do akceptowalnego dla »obu stron« projektu umowy na dostawy gazu, który jednak chwilowo został wstrzymany. Z niewyjaśnionych do dziś powodów.” W innym miejscu czytamy: „Fakt, że Putin akurat na grobach Katynia wyciągnął z kieszeni egzemplarz umowy podtykając go Donaldowi Tuskowi pod nos, jest postrzegany przez różnych wysokich urzędników polskich organów bezpieczeństwa jako gest »obraźliwy i szyderczy«”. Raport kończy się następującym zdaniem: „Nie tylko wewnątrz polskich organów bezpieczeństwa stawiane jest, obok wszystkich wymienionych niejasności związanych ze śmiercią Lecha Kaczyńskiego, pytanie, dlaczego Donald Tusk akurat w Katyniu otrzymał propozycję tak niekorzystnej umowy oraz w jakim celu musiał na nią przystać?”
[…]
s . 263-264
[…]
Zakończył się proces byłego wykładowcy chemii, Brunona K. Sąd Okręgowy w Krakowie uznał oskarżonego niewinnym. Hipoteza zamachu forsowana przez prokuraturę nie została uznana za wiarygodną. Ustalono, że oskarżony zajmował się pracą badawczą w zakresie szeroko pojętej tematyki materiałów wybuchowych.
(...)
Sędzia uznał, że oskarżony wypuścił się na pole spekulacji o wysadzeniu Sejmu RP, na skutek prowokacyjnych sugestii agentów operacyjnych, którzy zainteresowali się pracami krakowskiego chemika, przenikając do jego zespołu badawczego.
(...)
W ramach komentarzy na gorąco, poseł Stefan Niesiołowski na antenie TVN, potępił krakowskie rozstrzygnięcie zarzucając sędziemu antypaństwowy obłęd, podnosząc jednocześnie, że oficerowie muszą się czasami uciekać do metody operacyjnej prowokacji, wobec najlepiej zakonspirowanych kryminalistów. Wezwał też wymiar sprawiedliwości do mobilizacji wobec grożącego haniebnego uprawomocnienia.
media szeroko cytują niektóre fragmenty wywiadu, którego rano w Radiu Zet Bronisław Komorowski udzielił Monice Olejnik. Jednakże z jakiegoś powodu bardzo precyzyjnie omijana jest przez dziennikarzy odpowiedź, jakiej prezydent RP udzielił na pytanie o dymisję szefa MON Bogdana Klicha. Jak wiemy, za jego rządów wojsko straciło już (nie w lotach bojowych) cztery maszyny. W katastrofach lotniczych zginęło ponad 130 osób, w tym urzędujący prezydent. A Wojsko Polskie straciło więcej generałów niż podczas II wojny światowej (z Katyniem włącznie).
Dokonania MON za rządów Klicha budzą przerażenie, ale z jakiegoś powodu cieszy się on nadal zaufaniem premiera oraz swojej partii. Dziwi to tym bardziej, że pewien czas temu Donald Tusk niemal natychmiast po samobójstwie więźnia związanego ze sprawą Olewnika zdymisjonował szefa resortu sprawiedliwości. Monika Olejnik porównała losy karier Ćwiąkalskiego i Klicha, prosząc Komorowskiego o opinię. Ten zaś odparł bez zastanowienia:
Jemu się nikt nie powiesił.
Moskiewski generał FSB Jurij D. „nawiązał kontakt ze stacjonującą w Połtawie grupą operacyjną pod dowództwem Dmytra S.”, która miała przygotować zamach na polski rządowy Tu-154 M – wynika z dokumentów niemieckiego wywiadu, opublikowanych w najnowszej książce niemieckiego dziennikarza śledczego Jürgena Rotha. Według naszych ustaleń, może chodzić o byłego ministra obrony Ukrainy Dmytra Salamatina.
Roth w swojej książce, premiera niemieckiej wersji której odbędzie się jutro, pisze o Dmytrze S.:
„(…) należy przypomnieć raport BND z marca 2014 roku. W dokumencie tym nie tylko utrzymywano, że zlecenie zamachu na TU-154 pochodziło „bezpośrednio” od wysokiego rangą polskiego polityka i było skierowane do generała FSB, Jurija D. „Nie udało się ustalić, kiedy i gdzie do tego doszło.” Następnie wspomniany generał FSB nawiązał kontakt ze stacjonującą w Połtawie grupą operacyjną pod dowództwem Dmytra S. „Dmytro S. oraz cała jego grupa operacyjna, w skład której wchodzi piętnastu etatowych funkcjonariuszy FSB, posługują się oficjalnie na terenie Ukrainy dokumentami SBU [Służby Bezpieczeństwa Ukrainy]. Pozostają tam jako siły wsparcia dla działań SBU. W rzeczywistości jednak wszyscy są funkcjonariuszami 3. Wydziału FSB, Służby Naukowo-Techniczne. Nasuwa się pytanie, dlaczego akurat 3. Wydział FSB miałby być uwikłany w tego rodzaju proceder. D. do 2011 roku służył w Kabulu jako doradca Hamida Karzaja ds. spraw bezpieczeństwa. Wydaje się, że D. mógł zapewnić sobie łatwy dostęp do materiałów wybuchowych. Mimo to, uwzględniając fakt, że w przypadku TU-154 chodzi o rządowy samolot polskiego prezydenta o bardzo wysokich wymogach bezpieczeństwa – zdaniem autora – umieszczenie w samolocie ładunków TNT wyposażonych w zdalne zapalniki byłoby niemożliwe bez zaangażowania polskich sił.”
Z kolei o Dmytrze Salamatinie udało się znaleźć następujące fakty:
fot.: mil.gov.ua - Dmytro Salamatin
Urodzony w 1965 r. w Kazachstanie Salamatin, inżynier górnictwa, w latach 90-ch pracował jako doradca w różnych moskiewskich firmach paliwowych. W 1999 r. przeprowadził się na Ukrainę. Jesienią 2005 r. otrzymał obywatelstwo Ukrainy. W latach 2006-2011 był deputowanym do Rady Najwyższej Ukrainy z ramienia Partii Regionów. W czerwcu 2010 roku Salamatin został szefem ukraińskiej spółki państwowej Ukrspieceksport, mający wyłączność na eksport i import broni. W 2011 r. zaś szefem państwowy koncernu Ukroboronprom, łączącym ukraińskich producentów broni.
Z lutego po grudzień Dmytro Salamatin 2012 r. obejmował stanowisko ministra obrony Ukrainy. Jego nominacja wywołała skandal polityczny na Ukrainie. Przede wszystkim krytykowano wybór na tak ważne stanowisko człowieka, który przez lata pracował dla Rosji. Wielokrotnie był oskarżany o związki z rosyjskimi służbami.
– Powołanie na ministra obrony Ukrainy człowieka, który był obywatelem Ukrainy zaledwie przez 5 lat, a wcześniej pracował w rosyjskim biznesie, jest wyraźnym świadectwem albo niekompetencji prezydenta Janukowycza, albo, co jest bardziej prawdopodobne, bezpośrednim i świadomym lekceważeniem przez niego interesów bezpieczeństwa narodowego i obrony – mówił po powołaniu Salamatina w kwietniu 2012 r. deputowany do rady Najwyższej Taras Steckiw z partii byłego „pomarańczowego” prezydenta Wiktora Juszczenki Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona.
Do dymisji Salamatina doszło w atmosferze skandali. Zdążył jednak we wrześniu 2012 r. udać się z oficjalną wizytą do Afganistanu, gdzie spotkał się z ówczesnym prezydentem Hamidem Karzajem. Od razu po dymisji Salamatina w grudniu 2012 r. ówczesny prezydent Wiktor Janukowycz wyznaczył Salamatina swoim doradcą ds. bezpieczeństwa.
Jak ujawniła w lutym br. francuska gazeta Le Mond, opierając się na danych szwajcarskiego banku HSBC, Salamatin jest właścicielem domu w najdroższej podmoskiewskiej, burżuazyjnej dzielnicy Srebrny Bór w sąsiedztwie z wysokimi funkcjonariuszami FSB Rosji.
Zakończył się proces byłego wykładowcy chemii, Brunona K. Sąd Okręgowy w Krakowie uznał oskarżonego niewinnym. Hipoteza zamachu forsowana przez prokuraturę nie została uznana za wiarygodną. Ustalono, że oskarżony zajmował się pracą badawczą w zakresie szeroko pojętej tematyki materiałów wybuchowych.
(...)
Sędzia uznał, że oskarżony wypuścił się na pole spekulacji o wysadzeniu Sejmu RP, na skutek prowokacyjnych sugestii agentów operacyjnych, którzy zainteresowali się pracami krakowskiego chemika, przenikając do jego zespołu badawczego.
(...)
W ramach komentarzy na gorąco, poseł Stefan Niesiołowski na antenie TVN, potępił krakowskie rozstrzygnięcie zarzucając sędziemu antypaństwowy obłęd, podnosząc jednocześnie, że oficerowie muszą się czasami uciekać do metody operacyjnej prowokacji, wobec najlepiej zakonspirowanych kryminalistów. Wezwał też wymiar sprawiedliwości do mobilizacji wobec grożącego haniebnego uprawomocnienia.
ja uważam że za impreze na tym latajacym titanicu jest odpowiedzialny prezio i jego trupa z gienierałem na czele a jeszcze rodziny dostały odszkodowanie od państwa bo pijane towarzycho bało się spóżnic na impreze
Nie wierzę w Boga bo wierzę w prawdę
mowi prezes do ochraniarza
podsluchane w sypialni w willi zoliborskiej .
Jaroslaw Brezniew juz nad grobem.
Nie ma co sie denerwowac wystarczy cierpliwie poczekac,
juz wkrótce bedzie bitwa na noze i kastety miedzy spadkobiercami,
zacznie sie jeszcze gdy cialo bedzie cieple a skonczy sie implozja PiS który skonczy jak AWS.
Niech bedzie powalony Jaroslaw Zawsze Dziewica! Teraz i zawsze!
Naturalnych pytań wobec bezspornych okoliczności jest sporo. Czy zadano je w wiarygodnych okolicznościach odpowiednim osobom ?
Był Ił . Była mgła . Stąd pytania: Co robił tam IŁ i dlaczego ?
Jak był wyposażony IŁ ? Jeżeli znakomicie, to stoi to w sprzeczności z jego zdolnością do lądowania.Żadne z pytań nie sugeruje odpowiedzi - każdy normalny człowiek- zada je po chwili namysłu
Czy zadaje je Prokuratura i dostaje niewymijające odpowiedzi?
Co to znaczy ,że takich odpowiedzi nie dostaje ? To pytanie z kolejnego rzędu. Czy trzeba być pisowcem żeby je zadawać ?
Nie nie trzeba- wystarczy być człowiekiem zainteresowanym ustaleniem prawdy. Ktoś jednak nie jest tym zainteresowany- tak zaczyna się kolejny rząd pytań ? Czy żeby je stawiać trzeba być oszołomem ? Nie Wystarczy konstatować uprzednie fakty.
Zagadkowe zdanie w „ zredagowanych stenogramach”. Dowód na fałszerstwo?
RMF FM opublikowało całość "nowych stenogramów”, (TYCH NIEAUTORYZOWANYCH PRZEZ NPW) z kokpitu rządowego tupolewa, do którego katastrofy doszło 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku.
Internauci natychmiast wychwycili, że na jednym z dokumentów znalazł się dość poważny błąd, który może być dowodem na to, że „stenogramy” zostały sfałszowane.
Chodzi o fragment zapisów, w którym dwie osoby rozmawiają o godzinie. „Która godzina?” – pyta jedna z osób. „W pół do ósmej” [pisownia oryginalna: zgodnie z zasadami ortografii powinno być „wpół”] – pada odpowiedź. Jednak jednocześnie obok podana jest faktyczna godzina, w której miała odbywać się rozmowa. Jest to godz. 8:07:31! Skąd więc nagle „wpół do ośmej”?
Zdaniem internautów to absurdalne zdanie może być dowodem na fałszerstwo „stenogramów”.
Stawiam na to, że preparujący dokument, wziął min i sek 7:31 za godzinę – napisał na Twitterze G. Gladyszewski. Klasyczny błąd pracujących z plikami „czasowymi, tylko tu konsekwencje większe – jasne wskazanie fałszowania tekstu” – dodał.
„Około 8:07:30 – ktoś nie zauważył ósemki z przodu i sobie dopowiedział. TOTALNA KOMPROMITACJA!” – napisał lucash.
O wiarygodności owych „stenogramów” mogą też sporo powiedzieć słowa jednego z dziennikarzy RMF FM.
Tomasz Skory zapytany w TVN24 o zarzuty prokuratury odnośnie nieścisłości występujących w przedstawionych przez stację „stenogramach”, przyznał, że wynikają one z tego, że materiały były „redagowane”, bo „stenogramy są dość nieczytelne”...
i to wlasnie będzie klucz Smolenska i całej tej zabawy na koszt podatnikow.
UJAWNIC liste szpicli TW SB
komunistycznej bezpieki wsród aparatczyków PIS i KK !
Ten prosty człowiek miał nie tylko problemy z zapamiętaniem nazwisk polskich i obcych, obsługą prostych urządzeń, nowymi technologiami, nauką języków obcych, retoryką, zrozumieniem prostych mechanizmów rządzących państwem, kulturą osobistą i standardami demokratycznymi, ale był jakimś odpychającym typem pozującym na męża stanu.
Dowodem na to było poparcie przez Polaków Lecha jako ponownego prezydenta na poziomie tylko 10-12%. w trakcie zbliżających się ponownych wyborów. bo tym razem Polacy już wiedzieli kto to jest Lech Kaczyński
O tym większość Polaków nie pamięta.
Przegrane wybory przez Lecha dotyczyły również członków dworu prezydenckiego, chcących za wszelką cenę utrzymać wysokie jego notowania a tym samym i swoje aby pozostać nadal w Pałacu Prezydenckim. i żyć nadal delikatnie i politycznie.
To było głównym powodem wymyślenia nieoficjalnej ale za to monumentalnej, za względu na obecność najważniejszych osób w państwie, pielgrzymki i hucznymi obchodami rocznicy katyńskiej z silnym wsparciem mediów, co miało poprawić notowania przedwyborcze.
To było powodem lądowania za wszelką cenę i bez oglądania się na bezpieczeństwo. Jak to się skończyło wszyscy wiemy.
Atmosfera tej wycieczki przypominała niedzielny wypad parostatkiem z Warszawy do Młocin. Piloci nie mieli nic do gadania. Rządził ***** dowodzący a rozkazy wydawał Lech (pseudonim) awiator.
Prezes i spółka przez 4 lata z sukcesem jechali na katastrofie samolotu przerobionej na zamach to nic dziwnego, że przed wyborami, znów odgrzewają ten temat.
Znów mamy zamach w Smoleńsku i oczywiście nowe "fakty".
Działa to na zasadzie dwu zdaniowych pierdo-niusów i dziennikarzy komentujący wypowiedzi innych dziennikarzy, czyli informacyjnego "perpetuum mobile" jako opowieści dla idiotów.
Znów uaktywnił się dyżurny Macierewicz wymyślając następne, jeszcze bardziej nieprawdopodobne przyczyny zamachu, co może być trudne, po wypowiedzi Kaczyńskiego, że "mamy już dowody na co najmniej 40 eksplozji na pokładzie tupolewa – Prawdy nie da się już ukryć"
A tą prawdę przedstawił nam w kilku słowach współpracownik Prezydenta a teraz Prezesa.
Na jakiej podstawie mówi się, że to był zamach? - dopytywał Sasina dziennikarz.
Na takiej samej podstawie, jak można mówić, że go nie było - odpowiedział mu Sasin.
Jakie to proste.
Alleluja i do przodu jak mówi pewien klasyk.
I tak dalej i tak dalej ... przecież nie można teraz się przyznać, że "zamach" to jedna wielka hucpa.
~konstytucjonalista2015-04-07 15:46
itd. (to pewnie ta sama osoba - dyżurny PISarczyk z Nowogrodzkiej!)
A kto te twoje brednie czyta. Znalazł się w Niemczech jakiś pisarzyna, robiący sobie publikę i cytujący coś, co gdzieś, kiedyś usłyszał. I to ma być dowód przeciwko twardym faktom, czyli nagraniom z czarnej skrzynki.
Chłopie huknij się w ten twardy kaczy łeb!!!
Ale najważniejsze w tej sprawie są nowe treści odczytane w tym badaniu. Potwierdzają się nie tylko błędy pilotów, którzy zbliżając się do lotniska, zeszli przy braku widoczności poniżej dopuszczalnej wysokości, ale przede wszystkim powraca wątek gen. Andrzeja Błasika, który do końca był w kabinie i "lądował" razem z załogą.
Przypomnijmy, że o obecności dowódcy sił powietrznych w kokpicie i jego wpływie na pilotów mówiło się oficjalnie zaraz po tragedii, ale potem eksperci z Krakowa stwierdzili, że nie da się ustalić, do kogo należał trzeci głos w kokpicie.
Teraz biegli są pewni: był to głos gen. Błasika, który w nowym stenogramie oznaczony jest jako DSP (dowódca sił powietrznych). Z opracowania wynika, że DSP nie opuścił kabiny mimo wezwania stewardesy do zajęcia swoich miejsc, wydawał także polecenia członkom załogi.
"Musimy to robić, do skutku"
Gen. Błasikowi eksperci z dużym prawdopodobieństwem przypisują słowa z godz. 8.35: "Faktem jest, że my musimy to robić, do skutku". Chodzi o próby podejścia do lądowania. Wcześniej (o 8.26) podobne słowa padają również z ust dyrektora protokołu Mariusza Kazany.
Według nowego odczytu biegłych DSP uciszał inne osoby przebywające w kokpicie. Po pierwszym sygnale ostrzegawczym "TERRAIN AHEAD" ("Ziemia przed tobą") oczekiwał od załogi "po-my-słów".
Dodajmy, że sugestie o konieczności lądowania padają również z ust dyrektora protokołu MSZ Mariusza Kazany.
Gen. Błasik uczestniczy w procedurze sprawdzania kolejnych działań niezbędnych przy lądowaniu. To on melduje: "Już!", co współpracujący z nim nawigator przekłada na bardziej konkretne: "Dziękuję, karta zakończona".
O godz. 8.40 generał mówi do pilota: "Zmieścisz się śmiało", w tle słychać kolejne alarmy systemu ostrzegawczego, ktoś z członków załogi stwierdza: "To się nie uda".
Zapis urywa się o godz. 8.41. Ostatnie dźwięki to uderzenia gałęzi o kadłub i krzyki przerażenia.
Według informatorów RMF to właśnie na tej ekspertyzie oparła się prokuratura, ogłaszając 27 marca najnowsze wyniki śledztwa. Według nich główna odpowiedzialność za katastrofę spada na pilotów. Współodpowiedzialnością obciążeni są też rosyjscy kontrolerzy, którzy nie zamknęli lotniska mimo mgły.
Ustalenia biegłych pokazują, że w kokpicie ciągle pojawiali się ludzie spoza załogi, a gen. Błasik próbował kierować lądowaniem zza pleców pilota. Biegli nie stawiają ostatecznej diagnozy, na ile przyczyniło się to do tragedii, ale podkreślają, że brak "sterylności" kokpitu był "niedopuszczalny".
NARESZCIE PRAWDA Z KOKPITU UJRZAŁA ŚWIATLO DZIENNE, POTWIERDZIŁO SIE TO O CZYM MÓWIŁO SIĘ NA SAMYM POCZATKU, BŁASIK BYŁ W KOKPICIE / !!!. TYLKO PIS-DZIELCY INACZEJ TO TŁUMACZĄ, "WINNI ZAWSZE SIE TŁUMACZĄ " PRZEINACZAJA FAKTY...
W jednym musze sie zgodzic z Antkiem.
Tutka nie zawadzila skrzydlem o brzoze.
Zawadzila o leb Macierewicz i zamienila
zawartosc jego czaszki na zawartosc jelita grubego.
jedna z wielu PIS falszywek na tym forum .
Falszuja posty... tak jak sfalszowali wybory !
PIS eunuchom Kaczora znowu palma odbija...Brawo,brawo.
rozpedz sie PiSdzielski idioto i walnij swoim pustym lbem w sciane
lekarz juz ci nie pomoze
Tylko na tyle cie stac, prymitywie, z dna pisuarowego szamba?
Tego ich KC Episkopat i wielu biskupów nauczyli. Najlepszy w takim wychowaniu jest zakonnik redemptorystów T. Rydzyk. Co to dobrze okradał wiernych i budżet kraju
Do kompletu brakuje tylko nagrania rozmowy dwóch braciszków.
Poziom hałasu w obu samolotach też jest nieporównywalny.
Piwko, traktowanie kokpitu pilotow jako toalete i miiejce do pogadudzek, oddaje atmosfere tamtego okresu. Bledem Kaczynskiego jest fakt ze nie wydal rozkazu powrotu do kraju.
Reszta to sprawa Opatrznosci Bozej - tak rozstrzyga tak a nie inaczej wobec ludzi, ktorzy poprostu grzeszyli. Zbrodnia i kara.
ZDELEGALIZOWAĆ PO I PIS
Jaruś ma dwa wyjścia. Albo użyć tego małego pistoleciku, albo ława oskarżonych. Prawdopodobne drugie wyjście, bo dla pierwszego trzeba mieć zdolność honorową (kodeks Boziewicza) i trochę odwagi.
A pan Dziwisz powinien już szykować się do uroczystego wyprowadzenia zwłok z Wawelu.
Tak było.
To jest logiczne wyjaśnienie, dlaczego piloci wyładowali w glebę - przecież nie z własnej woli, tylko wskutek nacisków. Usłużny Błasik, wysłany przez swego pana, upierał się, żeby lądować, bo miał nóź na gardle. Nigdy nie wierzyłam, że siedział/stał w kokpicie cichutko, jak trusia, i zachwycał się widokami, albo czytał instrukcję.
A bredzenie pana Dudy, że to godzi w rodziny, niech on sobie w buty wsadzi. Rodziny muszą się pogodzić z faktami, bo z nimi się nie dyskutuje.
I Amerykanie, i Sowieci odczytali te rozmowy od razu, ale czekali, aż sami Polacy zrobią to we własnym zakresie, bo inaczej będzie dym.
Najgorsza prawda jest lepsza od najbardziej blaskomiotnego kłamstwa.
Niemiecki wywiad BND pisał w kwietniu 2010 roku:
W momencie swojej śmierci Lech Kaczyński pozostawił cały szereg niepodpisanych nowelizacji ustaw i umów handlowych. Wartość jednej z takich niepodpisanych umów opiewała na ponad 50 mld euro, co w przypadku polskich organów bezpieczeństwa musiało rodzić pytanie, czy polski prezydent musiał umrzeć z powodu rosyjskiego gazu? W sierpniu 2009 roku współpracownicy Putina i Tuska po raz pierwszy doszli do akceptowalnego dla »obu stron« projektu umowy na dostawy gazu, który jednak chwilowo został wstrzymany. Z niewyjaśnionych do dziś powodów.” W innym miejscu czytamy: „Fakt, że Putin akurat na grobach Katynia wyciągnął z kieszeni egzemplarz umowy podtykając go Donaldowi Tuskowi pod nos, jest postrzegany przez różnych wysokich urzędników polskich organów bezpieczeństwa jako gest »obraźliwy i szyderczy«
Raport kończy się następującym zdaniem:
Nie tylko wewnątrz polskich organów bezpieczeństwa stawiane jest, obok wszystkich wymienionych niejasności związanych ze śmiercią Lecha Kaczyńskiego, pytanie, dlaczego Donald Tusk akurat w Katyniu otrzymał propozycję tak niekorzystnej umowy oraz w jakim celu musiał na nią przystać?”
[…] s . 263-264 […]
Paralele z katastrofą malezyjskiego samolotu pasażerskiego z 17 czerwca 2014 roku są oczywiste. Zależnie od wypadkowej interesów, poszlaki są oceniane jako wiarygodne bądź niewiarygodne. Jeśli instytucje państwowe samodzielnie badają przyczyny wypadku, polityczne wpływy niemal zawsze odgrywają decydującą rolę w śledztwie. To jednak różni katastrofę w Smoleńsku od tej, która miała miejsce na Ukrainie cztery lata później. W przypadku zestrzelenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego istnieje międzynarodowa komisja śledcza, która może pracować stosunkowo niezależnie, co w Polsce od samego początku było wykluczone. Jednocześnie doświadczenia płynące z Rosji, nie tylko w związku z katastrofą MH 17, pokazują, że dezinformacja jest popularną metodą tuszowania kulisów mordów czy zamachów. Polityczne wpływy lub strach przed konsekwencjami wydają się być oczywiste w przypadku wyjaśniania katastrofy prezydenckiej maszyny w Smoleńsku. Profesor Marek Żylicz, członek komisji Millera wyraził to z prostoduszną szczerością: „Nam chodziło o to, żeby nie powodować wojny z Rosjanami, tylko żeby uzyskać maksimum informacji od nich, żeby zakończyć to badanie wypadku Faktem jest, pisze dalej Roth, że dokładnie z tego powodu decydująca kwestia wybuchu na pokładzie tupolewa 154M pozostaje do dziś niewyjaśniona.
Zbyt silne są wielorakie interesy polityczne, aby można była rzetelnie wyjaśnić sprawę wybuchu, niezależnie od tego, czy był to zamach czy nie. Niewątpliwie wiele poszlak przemawia za tym, że na pokładzie samolotu musiało dojść do eksplozji. Nie da się bowiem wyjaśnić racjonalnie nienawistnego wręcz oporu wobec tych naukowców, którzy zajmowali się między innymi kwestią wybuchów na pokładzie prezydenckiej maszyny. Jest to zjawisko jedyne w swoim rodzaju w całej Europie. Przecież właściwie nie ma żadnych przeszkód, aby wiarygodność hipotez i wyników badań tych naukowców została zweryfikowana w otwartej dyskusji.
[…] Wyjaśnianie i tuszowanie: komentarz do smoking gun […] s. 270-271:
Decyzja Władimira Putina, aby traktować samolot lotnictwa państwowego z prezydentem RP na pokładzie jako statek powietrzny cywilny dał rządowi w Rosji niemal wyłączny nadzór nad badaniem katastrofy. Tym samym polscy eksperci i śledczy byli w swoich działaniach całkowicie zdani na wolę Rosji, co wywołało wielki niepokój polskich organów bezpieczeństwa. Nie było przecież żadną tajemnicą, że rząd rosyjski potrafi doskonale zadbać o własne interesy. W tym miejscu należy przywołać raport BND z 2010 roku. W dokumencie tym czytamy między innymi, że oficjalne wypowiedzi, według których strona polska ufała stronie rosyjskiej w kwestii śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej, były przyjmowane krytycznie przez polskie organa bezpieczeństwa: „Duża część współpracowników organów bezpieczeństwa żywi głęboką nieufność w stosunku do śledztwa prowadzonego przez stronę rosyjską. […]
—podsumowuje dziennikarz śledczy.
kolejny "wyciek" KONTROLOWANY...
a BY-DŁU to wgraj...
POdstawowe pytanie czy oni byli tam trzeżwi .
Byli.
Wersję o piwku i resztę komentarzy DOPISALI ci z RFM
30-metrowe?
Sędzia zwrócił uwagę podsądnemu, iż może się on ubiegać o zadośćuczynienie za dwuletni areszt oraz przywrócenie do pracy akademickiej. Objaśnił też proces ubiegania się o ochronę patentową. W ramach komentarzy na gorąco, poseł Stefan Niesiołowski na antenie TVN, potępił krakowskie rozstrzygnięcie zarzucając sędziemu antypaństwowy obłęd, podnosząc jednocześnie, że oficerowie muszą się czasami uciekać do metody operacyjnej prowokacji, wobec najlepiej zakonspirowanych kryminalistów. Wezwał też wymiar sprawiedliwości do mobilizacji wobec grożącego haniebnego uprawomocnienia.
„Faktem jest, że my musimy to robić do skutku” – odpowiada na to generał Błasik
„Dokładnie” – dodaje osoba, której nie udało się zidentyfikować. ..."
"... O godzinie 8:40 rozlega się alarm „TERRRAIN AHEAD”. Drugi pilot sugeruje przerwanie procedury podchodzenia do lądowania i odejście na drugi krąg. „Nieee, ktoś za to beknie” – odpowiada kapitan Protasiuk. ..."
I to sa kluczowe zdania, ktore mowia, DLACZEGO doszlo do tej katastrofy, do tych rozpaczliwych prob ladowania w warunkach, w ktorych w zadnym wypadku ladowac sie nie powinno.
Te dwa zdania- " ...musimy to robic do skutku." i " Nie, bo ktos za to beknie" mowia wszystko o presji i atmosferze w kokpicie.
I KTO tu ma krew na rekach?
Putler-Putin mu juz to powiedział przy przybijaniu sławnych żółwików
Wypadek Smolenski zaplanowano juz rok wczesniej w Sopocie na molo
Komu wieżyc ryżemu łgarzowi czy niemieckim służbom wywiadu
tym razem przebrala sie miarka-- teraz przychodzi czas na ich koncowe rozliczenie .Po ukazaniu sie tresci tego swiatowego Newsa zastanawialismy sie wszyscy jak zareaguje polski rzad - wpierw byla cisza, temat ksiazki byl marginesem w mediach rzadowych -czas naglil na reakcje rzadu i tu ich szczesciem byly Swieta rzad mial czas przgotowac BOMBOWA RIPOSTE i oto dzis mamy nastepna nikczemna odpowiedz - polscy piloci sa winni ..
Co na to prokuratura? Na razie oznajmiła lakonicznie, że zapoznaje się z opublikowanymi zapisami z Tupolewa.
Jeżeli tak to w jakim celu, w sam raz teraz, tuż przed wyborami, dopuszczono do tego "spreparowanego", zmanipulowanego, nieautoryzowanego przez NPW, kontrolowanego wycieku?
Czy po to aby okłamać Polaków ?!!!
Wg relacji, RMF FM, podanej na podstawie tego "kontrolowanego, zmanipulowanego, przecieku", którego nie autoryzowała NPW, (oznajmiwszy lakonicznie, że zapoznaje się z opublikowanymi zapisami z Tupolewa)w kokpicie aż do chwili katastrofy przebywał Dowódca Sił Powietrznych, który nie reagował na wezwania do zajęcia miejsca. „Faktem jest, że my musimy to robić, do skutku” – miał mówić do załogi w czasie prób lądowania. „Zmieścisz się śmiało” – mówił do pilota na wysokości 300 metrów. Wg relacji RMF FM, pilotom wielokrotnie przeszkadzano w czasie lotu, a przez ostatnie 20 minut lotu wielokrotnie dochodziło do prób uciszania osób przebywających w kokpicie. Jest też mowa o piciu piwa na pokładzie samolotu.
Jak jasno widać, ten spreparowany, zmanipulowany, nieautoryzowany, kontrolowany przeciek, przed wyborami, trzymająca władzę klika POWSI-PSL, opublikowała po to, aby kolejny raz powrócić do narzuconej nam putinowskiej narracji, (którą zaraz po katastrofie, w 2010 r. zaaprobował i bezwarunkowo przyjął Donald Tusk, który obawiając się gniewu Putina, zdecydował się wybrać współpracę z premierem Putinem a nie z prezydentem Miedwiediewem, przekreślając, zaprzepaszczajac nawet to co wcześniej wynegocjował ze stroną rosyjską płk Edmund Klich, mimo tego, że ówczesny prezydent Federacji Rosyjskiej Miedwiediew, rywalizujący z Putinem, o poparcie Rosjan, od początku proponował Polsce wspólne porozumienie rządów obydwu państw, i wspólne badanie przyczyn katastrofy a nawet wspólne śledztwo, na zasadach równorzędności i wzajemnego poszanowania stron w oparciu o wspólne porozumienie międzypaństwowe) aby powrócić do tej pierwszej rosyjskiej wersji o naciskach na pilotów i pijanym generale Błasiku.
Takie kłamstwa, manipulacje, wzorowane na putinowskich, to postępowanie skrajnie podłe; to jest kolejna wrzutka strony rządowej, kolejny, celowo spreparowany, przed wyborami, przeciek tylko po to aby celowo nakręcić emocje Polaków, co służy jedynie trzymającej w Polsce władzę, klice POWSI-PSL wspieranej przez postkomunę, i obce, wrogie państwowości polskiej ośrodki ideologii i propagandy, oraz propagandzie putinowskiej.
Te informacje opublikowane przez RMF-FM, ten spreparowany przeciek, współgrają z opublikowanym wcześniej w TVN24 wywiadem gen. Czempińskiego i razem stanowią integralną część programu negatywnej walki wyborczej realizowanego przez trzymajacą w Polsce władzę, klikę POWSI-PSL.
W w/w wywiadzie, gen. Czempiński powiedział prawdę, że "Po 10 kwietnia narracja została nam narzucona przez Rosjan. To oni narzucili nam sposób badania tego wypadku" , nadto, generał słusznie stwierdził; " jednak gdyby kierownik lotów na lotnisku powiedział, że lotnisko jest nieczynne, to pilot nie miałby wyjścia (..)"
- to wszystko prawda z tym, że generał zapomniał lub celowo, z rozmysłem nie powiedział, że przecież nikt nie spętał naszego rządu ani premiera Donalda Tuska i nie musieli się oni godzić na narrację narzucaną nam przez Putina wówczas premiera, zwłaszcza, że ówczesny prezydent Federacji Rosyjskiej Miedwiediew, rywalizujący z Putinem, o poparcie Rosjan, od początku proponował Polsce wspólne porozumienie rządów obydwu państw, i wspólne badanie przyczyn katastrofy a nawet wspólne śledztwo, na zasadach równorzędności i wzajemnego poszanowania stron w oparciu o wspólne porozumienie międzypaństwowe.
To Donald Tusk, obawiając się gniewu Putina, zdecydował się wybrać współpracę z premierem Putinem a nie
z prezydentem Miedwiediewem a zatem to Donald Tusk przystał bezwarunkowo na narrację, na rozwiązanie proponowane przez Putina przekreślając, zaprzepaszczajac nawet to co wcześniej wynegocjował ze stroną rosyjską Edmund Klich, pułkownik rez. pilot Wojska Polskiego, ówczesny szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL).
To Donald Tusk, osobiście, jednoosobowo, ze strachu przed gniewem Putina wybrał jego narrację i propozycję na którą bezwarunkowo się zgodził, odrzucając dużo korzystniejszą dla Polski, propozycję bardziej przyjaznego, wykształconego
i cywilizowanego, prezydenta Miedwiediewa !
W dalszej części swojego wywiadu pan generał plecie jakby był "po spożyciu" ...!!!
Bo co ma znaczyć jego stwierdzenie "Zasadnicza wina za katastrofę smoleńską leży po stronie polskiej, jednak gdyby kierownik lotów na lotnisku powiedział, że lotnisko jest nieczynne, to pilot nie miałby wyjścia, chociaż i tak końcową decyzję i tak podejmuje pilot"?
Rozumiem, że stwierdzając : "Zasadnicza wina za katastrofę smoleńską leży po stronie polskiej (..)" generał nie wiem z jakich powodów (może liczy na fuchę doradcy premiera czy prezydenta) ale celowo i z rozmysłem, swoim nazwiskiem, legitymizuje raport sowieckiej generał Anodiny i raport komisji Millera, z czym się nie zgadzam i co mnie oburza.
Przyjmuję z aprobatą i zadowoleniem stwierdzenie pana generała "jednak gdyby kierownik lotów na lotnisku powiedział, że lotnisko jest nieczynne, to pilot nie miałby wyjścia (..)".
Ale Dalibóg nie rozumiem po co generał stwierdził dalej "chociaż i tak końcową decyzję i tak podejmuje pilot" - czy generał Czempiński ma polskich pilotów za wariatów i uważa, że choćby nawet rzeczone lotnisko (które niektórzy zowią kartofliskiem) było ogłoszone za zamkniete to i tak, nawet wiedząc o tym i wbrew temu, polscy piloci mogliby "na siłę" lądować ?!! przecież to absurd ! to bezczelność i obraza polskich pilotów!
Co innego gdy jakieś androny plecie zwykły człek, ignorant, ale pan generał, osoba publiczna, powinien ważyć słowa.
Mnie nie obchodzi w co wierzy a w co nie wierzy pan generał. Sprawy mojej wiary lub niewiary w cokolwiek, to moje sprawy, to sprawy mojej oceny, na podstawie mojej wiedzy, mojego doświadczenia, mojego rozumu i mojego sumienia.
Uważam, ze na obecnym etapie tak polskiego badania przyczyn katastrofy jak i polskiego śledztwa brak podstaw do tak jednoznacznych ocen, stwierdzeń, jak pana generała !
Odnośnie książki Jurgena Rotha na temat katastrofy smoleńskiej, w której wykorzystany został raport Federalnej Służby Wywiadowczej Niemiec (BND), z którego wynika, że w Smoleńsku mogło dojść do zamachu przy użyciu materiałów wybuchowych, pan generał Czempiński nie znając treści książki i źródeł zawartych w niej treści, stwierdzeń i opinii albo celowo manipulując, bez podania podstaw, bezpodstawnie, bezprawnie przedstawia jako pewnik, swoje własne, jednoznaczne, opinie i sugestie ... co uważam za niedopuszczalne..
Warto sobie odpowiedzieć jaki interes mają Niemcy by kłamać a jaki Polacy? Więc chyba wiadomo kto był winny i o co tu chodzi...
Ale przełom !!! Już nawet najbardziej zatwardziałe lemingi nie ulegają propagandzie RMF FM !!!
OBRZYDLIWA wrzuta.
tak przy okazji.
pułkownikowi Laskowi(?)(Tusk przypadkowo -copyright) brzoza była potrzebna do zmajstrowania przebiegu wydarzeń zgodnych z "wyjaśnieniem" MAK-Anodina-KGB.
w końcu gdzieś tę półbeczkę samolot PO stracie końcówki skrzydła i stateczności musiał zrobić. rozpiętość prawie 40 metrów i wysokość 7-8 metrów to trochę mało.
słabość konstrukcyjna dachu i mała odporność na ścieranie materiału pozwoliło POdobno na anihilację kadłuba.
"wziął się" i starł na pył. żeby było jeszcze śmieszniej, nie wiadomo o co tarł, bo na ziemi nie było śladu, i nawet nie wykosił w krzakach tunelu.
dlatego będą resortowe kundle(teraz "eksperci" incognito), bo nie mam wątpliwości gdzie mieści się sanhedryn tych mądrości, wrzucać ile lezie POdobne brednie, licząc oczywiście na POklask wśród absolwentów wieczorowych POdstawówek, krynicy mądrości elektoratu.
strach zapędzonego w róg kundla przemienia się we wściekłe kąsanie, i tyle.
wścieklizna rulez.
Córka Wassermana uważa, że do zamontowania ładunku w tupolewie mogło dojść podczas remontu maszyny w rosyjskiej Samarze, w grudniu 2009 r. "Proszę porównać zdjęcia tupolewa z wrakiem boeinga zestrzelonego nad Ukrainą. Malezyjski samolot spadł z wysokości 10 kilometrów, nasza maszyna spadała z mniej więcej 30 metrów. Tam znaleziono ofiary w całych, niezniszczonych ubraniach. W przypadku Smoleńska wiele ciał było pozbawionych odzieży. Według ekspertów, charakter zniszczenia ubrań jest podobny do katastrof, w których doszło do eksplozji. Ewa Kochanowska trzyma w domu koszulę po mężu, profesorze Januszu Kochanowskim. Jej tułów jest pocięty na cienkie paski, w całości ostał się tylko kołnierzyk" - czytamy.
Ktoś kłamie; albo RMF-FM albo NPW a najprawdopodobniej i jedni, i drudzy.
Pożyjemy zobaczymy.
Tak czy inaczej przeciek spreparowano, zmanipulowano specjalnie, przed wyborami, w sam raz w piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej i bez względu na to, co teraz będą pleść, z pewnością klika z POWSI-PSL, trzymająca władzę w Polsce, zorganizowała to wspólnie i w porozumieniu z podległymi sobie urzędami, organami, instytucjami i mediami, w z RMF-FM, wzorując się na działaniach Kremla.
Prokurator Generalny Seremet, autoryzując swoim nazwiskiem i stanowiskiem, urzędem państwowym, takie brednie jakie sam wypowiada, jakie wygłaszają kremlowskie władze, organy państwowe, urzędy, instytucje i media oraz kremlowska, wroga państwowości polskiej propaganda, jakie opublikowało RMF-FM, popełnia zbrodnię, działa bezprawnie i na szkodę państwa polskiego.
Seremet to se może obalać ...
Lotnisko smoleńskie, w rozumieniu obowiązujących zasad, reguł, przepisów, norm i procedur międzynarodowych w lotnictwie powinno być zamknięte przez odnośne władze rosyjskie.. Wszyscy widzieli, że wieża kontrolerów, na tym lotnisku, przypomina prędzej, jakiś kurnik albo wychodek.
Póki co, czarne skrzynki posiadają ruskie, wszystkie oryginalne kopie posiadają ruskie, nawet większość sporządzonych przez stronę polską oryginalnych kopii, ekspertyz etc. posiadają ruskie, oryginały wszystkich dowodów posiadają ruskie, wrak posiadają ruskie.
Nawet komisja Millera i dotychczasowe ustalenia polskiego śledztwa ujawniły niepodważalnie, złą wolę ruskich, a to m.inn; manipulacje, kłamstwa, zatajenia, nieprofesjonalność, brak odpowiedniego oprzyrządowania eksperckiego odpowiadajacego normom międzynarodowym, niedokładność, lekceważenie procedur i nie tylko międzynarodowego ale
i rosyjskiego prawa.
Brak podstaw aby bezkrytycznie, dawać wiarę kopiom dokumentów, dowodów, przekazanym oprzez ruskich stronie polskiej.
Strona polska nie dysponuje oryginałami dowodów ani nawet kopiami, które gwarantują autentyczność, brak manipulacji i identyczność z oryginałami.
W związku z powyższym, na tym etapie badania przyczyn i śledztwa prowadzonych przez stronę polską brak jakichkolwiek podstaw do jednoznacznych, ostatecznych rozstrzygnięć czy wykluczania jakichkolwiek hipotez. Nie ma też żadnej możliwości skutecznego i prawomocnego, zgodnego z polskim i międzynarodowym prawem zakończenia badań przyczyn katastrofy smoleńskiej i polskiego śledztwa.
To co opublikowało radio RMF-FM nie ma nic wspólnego z jakimiś nowymi nagraniami. "Sensancji" publikowantch przez to radio nie autoryzowała NPW.
To żadna bomba, to putinowski niewypał i złom, który "odpalono" na Kremlu zaraz po katastrofie, gdy jeszcze nie znaleziono wszystkich ofiar. To "putinowskie, wymysły, manipulacje, kłamstwa i insynuacje" wykorzystane przez sowiecką generał Anodinę.
To kłamstwa, to narracja na którą zgodził się bezwarunkowo, ze strachu przed gniewem Putina, Donald Tusk, zaraz po katastrofie, w 2010 roku.
Stenogramy opublikowane przez RMF, właśnie teraz, przed wyborami, w piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej: to nie przypadek, to spreparowany, zmanipulowany, przez trzymajacą w Polsce władzę, klikę POWSI-PSL, przeciek kontrolowany.
To jest wstrząsające, że 5 lat po katastrofie smoleńskiej powtarzane są tezy sowieckiej gen. Anodiny. Przede wszystkim, to nie jest oryginał. To są kopie. Oryginały są zamknięte, w sejfie w Moskwie. Trzeba dziś zadać pytanie czy ci, którzy pisali i mówili, że w stenogramach znajdują się zapisy: „Tak lądują debeściaki”, co okazało się wierutną bzdurą - czy wszyscy ci przeprosili za to? Nie! do dzisiaj nikt z nich nie przeprosił.
- To strona rządowa, gra katastrofą smoleńską i celowo podgrzewa emocje. To nie przypadek, że przed 5 rocznicą jest taki kontrolowany wyciek do mediów. Pytanie jak zareaguje Prokurator Generalny Seremet ?
Dziennikarz RMF Konrad Piasecki był zdania, że informacje opublikowane przez RMF to wynik prac biegłych, prokuratury, ale po lekturze tych stenogramów, widać, że NPW i trzymajaca władzę, klika POWSI-PSL, usiłują nam wmówić, jakoby "w kokpicie panował przepotworny bałagan, za plecami stał gen. Błasik", że jakoby "padały sugestie by próbowano lądować mimo fatalnych warunków".
To nie jest wynik ekspertyzy najnowszej kopii, sporzadzonej przez biegłych, to plagiat, kalka, tez sowieckiej generał Anodiny. Wówczas, wtedy gdy Donald Tusk powinien zareagować, wolał jeździć na nartach w Dolomitach.
Mineło 5 lat po katastrofie, a gdzie są oryginały czarnych skrzynek, nagrań, dowodów, gdzie jest wrak ?
Nagle, po 5 latach, okazuje się, że odczytano 30 proc. więcej z nagrań? W sam raz teraz, przed wyborami ?
Byłoby lepiej i jaśniej, gdybyśmy mieli od 5 lat, międzynarodowe śledztwo, a nasi eksperci mieli dostęp do oryginałów.
Po 5 latach okazuje się, że co innego jest niż było? Właśnie teraz mamy kontrolowany wyciek?
Za rok okaże się, że jest inny stenogram.
Polacy oczekują międzynarodowego śledztwa i aby wszystkie oryginały dowodów i cały wrak były w Polsce.
Małgorzata Wassermann w swoich wspomnieniach pt. "Zamach na prawdę" zdradza nieznane kulisy Smoleńska oraz śledztwa w sprawie tej największej w historii Polski katastrofy lotniczej. Po raz pierwszy mówi o szczegółach przesłuchania w Moskwie, w czasie którego doszło do próby zwerbowania jej przez agentkę rosyjskich służb. Przeczytaj wywiad WP z córką zmarłego w Smoleńsku polityka PiS oraz sensacyjne fragmenty jej książki, które publikujemy dzięki uprzejmości Wydawnictwa "M" (jej współautorem jest dziennikarz TVN Bogdan Rymanowski).
30-metrowe?
Masz racje w pierwszej werasji było ze samolot ściąl rtzozę na wysokości ok. 8 m t eraz okazuje sie 30m to znaczy że brzoza musiała miec powyzej 50 m. To absurd. WSI działa przestraszyli się kas Wołomin ze wyszło szydło z worka przestraszyli sie ze Komorowski nie wygra w I turze więc zaczeli nadawać a lemingi uwierzyły.
Uwaga nazistowsko- szechterowsko-komorowska POpaganda
Uwaga nazistowsko- szechterowsko-komorowska POpaganda
Uwaga nazistowsko- szechterowsko-komorowska POpaganda
Uwaga nazistowsko- szechterowsko-komorowska POpaganda
Uwaga nazistowsko- szechterowsko-komorowska POpaganda
Uwaga nazistowsko- szechterowsko-komorowska POpaganda
Uwaga nazistowsko- szechterowsko-komorowska POpaganda
Uwaga nazistowsko- szechterowsko-komorowska POpaganda
Uwaga nazistowsko- szechterowsko-komorowska POpaganda
Uwaga nazistowsko- szechterowsko-komorowska POpaganda
Uwaga nazistowsko- szechterowsko-komorowska POpaganda
Uwaga nazistowsko- szechterowsko-komorowska POpaganda