RMF opublikowało dziś część stenogramów, które na nowo odczytali biegli z zapisu rozmów w kokpicie prezydenckiego Tu-154M. Z opublikowanych nowych zapisów wynika między innymi, że w kabinie do ostatniej chwili były osoby trzecie i że praca pilotów mogła być zakłócana zarówno przez rozmowy, jak przez sugestie co do podejmowanych decyzji.
W odpowiedzi na te rewelacje, głos zabrali wojskowi śledczy. Kapitan Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej przyznał, że faktycznie, odczytano więcej materiału, jednak RMF, publikując swoje rewelacje, popełniło kilka błędów. Zaznaczył, że w opublikowanych przez RMF fragmentach wypowiedzi jest wiele nieścisłości, jeśli chodzi o treść, identyfikację mówców oraz komentarze, którymi są opatrzone.
RMF odpiera zarzuty śledczych. Rozgłośnia zdecydowała się na opublikowanie pełnego zapisu. CZYTAJ STENOGRAM Z KOKPITU Tu-154M>>>>
ZOBACZ TAKŻE: Pełnomocnik rodzin ofiar: Szargają dobre imię generała Błasika>>>
Komentarze(240)
Pokaż:
Oto wypowiedź Zuzanny Kurtyki
"Kiedy okazało się, że Rosjanie życzą sobie, by wizyty premiera i prezydenta były rozdzielone, ustalono, że do Katynia poleci premier Tusk. Pamiętam, że prasa nie podawała wtedy żadnych szczegółów, na jaką okoliczność premier Tusk został przez Rosjan zaproszony. Automatycznie przyjęto, że chodzi tu o uroczystości katyńskie - zauważa Zuzanna Kurtyka, wdowa po Januszu Kurtyce, prezesie Instytutu Pamięci Narodowej. - Kiedy we wrześniu ubiegłego roku byłam w Katyniu, zauważyłam, że w jednej z gablot znajdującej się tuż przed wejściem na teren Memoriału Katyńskiego było umieszczone sprawozdanie z uroczystości z 7 kwietnia. Były to informacje wystawione przez muzeum Memoriału Katyńskiego, ze zdjęciami obu premierów. Wtedy dowiedziałam się, że 7 kwietnia miała miejsce uroczystość wmurowania kamienia węgielnego pod budowaną w pobliżu cerkiew. To była wtedy główna uroczystość! - relacjonuje Kurtyka. - To nie były żadne obchody zbrodni katyńskiej, ale obchody wmurowania kamienia pod budowaną tam cerkiew.Wszystko jest opisane nawet w Wilkipedii.
czytamy m.inn. Cerkiew Zmartwychwstania Pańskiego ( mój dopisek; od 7 kwietnia 2010 r. nazywana też, przez ludzi, jako Cerkiew Putina i Tuska) w Katyniu.
Cerkiew Zmartwychwstania Pańskiego w Katyniu – prawosławna cerkiew na terenie Kompleksu Memorialnego „Katyń” upamiętniająca radzieckie ofiary represji politycznych z lat 1918–1941 pochowane w Lesie Katyńskim.
Prace nad budową cerkwi zostały podjęte w 2010 z błogosławieństwa patriarchy moskiewskiego i całej Rusi Cyryla.
W tym samym roku, (mój dopisek; 7 kwietnia 2010) miało miejsce uroczyste położenie kamienia węgielnego z udziałem premiera Rosji Władimira Putina i premiera Polski Donalda Tuska. Projekt budynku wykonał D. Pszenicznikow.
W sąsiedztwie cerkwi znajduje się dzwonnica oraz budynki administracyjne. W podziemiach świątyni rozmieszczono wystawę Dorogoj wiery, lubwi i prawdy poświęconą rozstrzelanemu w Katyniu w czasie wielkiej czystki arcybiskupowi smoleńskiemu i dorogobuskiemu Serafinowi.
Gotowy obiekt poświęcił 15 lipca 2012 patriarcha Cyryl, w asyście biskupa smoleńskiego i wiaziemskiego Pantelejmona, piatigorskiego i czerkieskiego Teofilakta, biskupa sołniecznogorskiego Sergiusza oraz Prawosławnego Ordynariusza Wojska Polskiego Jerzego.
Gdyby Putin nie zaprosił Tuska na w/w uroczystość to Tuska nie byłoby 7 kwietnia 2010, w Katyniu !!!
Ale czegóż innego się spodziewać po niedojszłym doktorze manipulacji stosowanej, który ministrem finansów uczynił bywszego doradcę d/s makroekonomicznych, prezydenta Putina, przyjacielu Putina, bywszego tajnego agenta i płk. znienawidzonej, morderczej kgb i jego kolesiach ?
7 kwietnia 2010 r., Donald Tusk pojechał aby z Putinem uczcić i poświęcić Cerkwię a nie uczcić groby, pomordowanych przez Sowietów, polskich bohaterów, bo na poświęcenie Cerkwii a nie uczczenie Grobów Katyńskich, zaprosił go Putin.
Dlatego internauci pytają czy to Cerkiew Chrystusa czy Tuska i Putina ?
Wiadomość o poświęceniu górującej nad Polskim Cmentarzem Wojskowym w Katyniu, prawosławnej cerkwi Zmartwychwstania Chrystusa w Katyniu polskie media przemilczały.
Już dwa tygodnie wcześniej każdy, kto chciał, mógł w prokuratorskim uzasadnieniu decyzji o umorzeniu śledztwa smoleńskiego, (k. 994 tom VIID; s. 112) ) przeczytać m.in., że:
W tym okresie tj. w dniach 11 i 12 marca 2010 roku doszło do wizyty Andrzeja Przewoźnika w Sankt Petersburgu. Wizyta ta związana była z przygotowaniami do kwietniowych uroczystości w Katyniu, jak również z planowanymi na 2010 rok pracami na Polskich Cmentarzach Wojennych w Katyniu i Miednoje. A. Przewoźnik spotkał się z E. Artjomowem, dyrektorem Muzeum Historii Politycznej Rosji w Sankt Petersburgu, którego oddziałem od 2004 roku jest Kompleks Memorialny „Katyń” i Państwowy Kompleks Memorialny „Miednoje”. Podczas rozmowy omówiono wspólne zamierzenia na 2010 roku oraz projekty dalszego rozwoju memoriałów. Strona polska zadeklarowała gotowość przeprowadzenia i sfinansowania prac remontowych na cmentarzach w Katyniu i w Miednoje. E. Artjomow wyraził zgodę na polskie propozycje, jak również gotowość współdziałania. A. Przewoźnik zaproponował przygotowanie wystawy o zbrodni katyńskiej i umieszczenie jej w memoriałach w Katyniu i Miednoje. Przedmiotem rozmowy były także dalsze perspektywy działań na terenie polskich cmentarzy.
Zdziwienie strony polskiej wywołała informacja o przeprowadzanych obecnie w pobliżu kompleksu memorialnego w Katyniu pracach budowlanych. gdzie przygotowano teren pod budowę cerkwi i częściowo wylano fundament. Według zamierzeń strony rosyjskiej kamień węgielny pod budowę cerkwi mieli wmurować Premierzy Polski i Rosji podczas uroczystości w dniu 7 kwietnia 2010 roku.
A. Przewoźnik oznajmił, że budowa cerkwi w pobliżu polskiego cmentarza w Katyniu jest sprzeczna
z zasadami, na podstawie których dotychczas układała się polsko - rosyjska współpraca i narusza wypracowaną przez lata równowagę. Zauważył także, że rozpoczęcie prac na terenie kompleksu memorialnego w Katyniu bez porozumienia z władzami RP jest niezgodne z podpisaną w 1994 roku przez ministrów spraw zagranicznych Polski i Rosji umową o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji (k. 994 tom VIID).
Donald Tusk wiedząc od 8 grudnia 2009 roku o planowanej wizycie polskiej delegacji pod przewodnictwem Prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, 10 kwietnia 2010 r. realizował z góry założony plan, którego celem było wyeliminowanie najwyższego - zgodnie z art. 126 ust. 1 Konstytucji RP - przedstawiciela Rzeczypospolitej Polskiej z udziału w tych uroczystościach.
Jego realizację powierzył bezpośrednio podległym mu - zgodnie z art. 148 i art. 149 ust. 1 Konstytucji RP, art. 5 pkt 1, art. 7, art. 8 ustawy z dnia 8 sierpnia 1996 r. o Radzie Ministrów, art. 2 i art. 4 ust. 2 ustawy z dnia 4 września 1997 r. o działach administracji rządowej - ówcześnie ministrom: Bogdanowi Klichowi (…), Jerzemu Millerowi (…), R a d o s ł a w o w i S i k o r s k i e m u odpowiedzialnemu z tytułu ustawowego obowiązku - zgodnie z art. 32 ustawyz dnia 4 września 1997 r. o działach administracji rządowej oraz art. 5 ustawy z dnia 27 lipca 2011 r. o służbie zagranicznej - kierowania całą służbą dyplomatyczną, w tym zawszelkie kontakty dyplomatyczne z Federacją Rosyjską i za pracę placówek dyplomatycznych i ich personelu na terenie tego kraju, a także realizację umowy sporządzonej w Krakowie dnia 22 lutego 1994 r. między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Federacji Rosyjskiej o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji i Tomaszowi Arabskiemu (…).
Zaznaczyć także należy, że Donald Tusk wmurowując w dniu 7 kwietnia 2010 roku wspólnie z Władimirem Putinem kamień węgielny pod budowę cerkwi-pomnika, pod wezwaniem Zmartwychwstania Chrystusa, w Katyniu, usankcjonował złamanie przez Rosjan międzypaństwowej umowy podpisanej w 1994 roku przez ministrów spraw zagranicznych Polski
i Rosji umową o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji. Zastrzeżenia co do legalności budowy zgłaszał Rosjanom w połowie marca 2010r. minister Andrzej Przewoźnik. Świątynia stoi przy wjeździe na teren zespołu memorialnego, którego częścią jest też Polski Cmentarz Wojenny.
Roth pisze:
Niedawno zmarły deputowany do Bundestagu z ramienia CDU, Andreas Schockenhoff, były koordynator rządu Republiki Federalnej ds. Niemiecko-Rosyjskiej Współpracy, podczas Monachijskiej Konferencji Polityki Bezpieczeństwa w lutym 2013 roku mówił: „Wiadomo, że istnieją najprzeróżniejsze spekulacje na temat przyczyn oraz odpowiedzialności za katastrofę polskiego samolotu w Smoleńsku. Ale jasne jest, że spekulacje te można wyjaśnić tylko dzięki otwartości i przejrzystości. Postawa Moskwy jest niezrozumiała. Rosjanie otaczają całą sprawę tajemnicą, co skłania do pytania o motywy takiego działania.” Jest to wypowiedź z lutego 2013 roku. Do początku 2015 roku postawa Rosji w tej kwestii nie uległa zmianie.
[…] s. 234-235 […]
Poszlaki i relacje naocznych świadków eksplozji:
Wiele poszlak wskazywało na to, że mogło jednak dojść do jednej lub kilku eksplozji. Tu należy przypomnieć raport BND z marca 2014 roku. W dokumencie tym nie tylko utrzymywano, że zlecenie zamachu na TU-154 pochodziło „bezpośrednio” od wysokiego rangą polskiego polityka i było skierowane do generała FSB, Jurija D. „Nie udało się ustalić, kiedy i gdzie do tego doszło.” Następnie wspomniany generał FSB nawiązał kontakt ze stacjonującą w Połtawie grupą operacyjną pod dowództwem Dmytra S. „Dmytro S. oraz cała jego grupa operacyjna, w skład której wchodzi piętnastu etatowych funkcjonariuszy FSB, posługują się oficjalnie na terenie Ukrainy dokumentami SBU [Służby Bezpieczeństwa Ukrainy]. Pozostają tam jako siły wsparcia dla działań SBU. W rzeczywistości jednak wszyscy są funkcjonariuszami 3. Wydziału FSB, Służby Naukowo-Techniczne.
Według Rotha nasuwa się pytanie, dlaczego akurat 3. Wydział FSB miałby być uwikłany w tego rodzaju proceder.
D. do 2011 roku służył w Kabulu jako doradca Hamida Karzaja ds. spraw bezpieczeństwa. Wydaje się, że D. mógł zapewnić sobie łatwy dostęp do materiałów wybuchowych. Mimo to, uwzględniając fakt, że w przypadku TU-154 chodzi o rządowy samolot polskiego prezydenta o bardzo wysokich wymogach bezpieczeństwa, - zdaniem autora - umieszczenie w samolocie ładunków TNT wyposażonych w zdalne zapalniki byłoby niemożliwe bez zaangażowania polskich sił.” Tyle na temat wiedzy BND na podstawie wypowiedzi dwóch różnych źródeł; przedstawiciela rządu polskiego oraz rosyjskiego źródła z FSB. Oba źródła informują na temat sprawy Smoleńska niezależnie od siebie, nie znając się wzajemnie
—utrzymuje dziennikarz śledczy.
Już pod koniec kwietnia 2010 roku niemiecki wywiad BND wypowiedział się na temat katastrofy smoleńskiej: „Polskie służby bezpieczeństwa sprawdzają obecnie poszlaki przemawiające za świadomym spowodowaniem katastrofy tupolewa polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia pod Smoleńskiem. W tym kontekście podano następujące kulisy wydarzeń. W drugiej połowie 2009 roku rozpoczęły się negocjacje między polskim koncernem energetycznym a rosyjskim Gazpromem na temat nowego kontraktu na dostawy gazu
—odnotowuje. Jak dowiadujemy się z dalszej lektury raportu, podkreśla Roth, strona rosyjska postawiła tak wygórowane żądania, że nie były one do przyjęcia dla polskich negocjatorów.
BND zwracał przy tym uwagę na ekspertyzę polskiego Państwowego Instytutu Geologicznego, z której wynikało, że Polska być może dysponuje największymi w Europie złożami gazu łupkowego: „Aż nadto, aby uniezależnić kraj od zagranicznego gazu na następne sto lat. Po upublicznieniu przez media treści ekspertyzy, Gazprom a zwłaszcza rosyjski prezydent zażądali pilnego podpisania umowy na dostawy i tranzyt gazu … Ponieważ polski prezydent Lech Kaczyński nie cieszył się opinią przyjaciela Rosji, Putin postawił na Donalda Tuska oraz jego rządzącą partię, Platformę Obywatelską. Tusk od czasu wyboru na premiera uchodził bowiem za polityka przyjaznego Rosji.” Na ile poważnie można traktować te informacje? Czy to stosowana we wszystkich międzynarodowych kręgach wywiadowczych zwykła dezinformacja czy też mamy do czynienia z chłodną analizą politycznych struktur władzy w Polsce dotyczącą wielkich projektów gospodarczych?
Przeciek spreparowano, zmanipulowano specjalnie, przed wyborami, w sam raz w piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej i bez względu na to, co teraz będą pleść, z pewnością klika z POWSI-PSL, trzymająca władzę w Polsce, zorganizowała to wspólnie i w porozumieniu z podległymi sobie urzędami, organami, instytucjami i mediami, w z RMF-FM, wzorując się na działaniach Kremla.
Prokurator Generalny Seremet, autoryzując swoim nazwiskiem i stanowiskiem, urzędem państwowym, takie brednie jakie sam wypowiada, jakie wygłaszają kremlowskie władze, organy państwowe, urzędy, instytucje i media oraz kremlowska, wroga państwowości polskiej propaganda, jakie opublikowało RMF-FM, popełnia zbrodnię, działa bezprawnie i na szkodę państwa polskiego.
Seremet to se może obalać ...
Lotnisko smoleńskie, w rozumieniu obowiązujących zasad, reguł, przepisów, norm i procedur międzynarodowych w lotnictwie powinno być zamknięte przez odnośne władze rosyjskie.. Wszyscy widzieli, że wieża kontrolerów, na tym lotnisku, przypomina prędzej, jakiś kurnik albo wychodek.
Póki co, czarne skrzynki posiadają ruskie, wszystkie oryginalne kopie posiadają ruskie, nawet większość sporządzonych przez stronę polską oryginalnych kopii, ekspertyz etc. posiadają ruskie, oryginały wszystkich dowodów posiadają ruskie, wrak posiadają ruskie.
Nawet komisja Millera i dotychczasowe ustalenia polskiego śledztwa ujawniły niepodważalnie, złą wolę ruskich, a to m.inn; manipulacje, kłamstwa, zatajenia, nieprofesjonalność, brak odpowiedniego oprzyrządowania eksperckiego odpowiadajacego normom międzynarodowym, niedokładność, lekceważenie procedur i nie tylko międzynarodowego ale
i rosyjskiego prawa.
Brak podstaw aby bezkrytycznie, dawać wiarę kopiom dokumentów, dowodów, przekazanym oprzez ruskich stronie polskiej.
Strona polska nie dysponuje oryginałami dowodów ani nawet kopiami, które gwarantują autentyczność, brak manipulacji i identyczność z oryginałami.
W związku z powyższym, na tym etapie badania przyczyn i śledztwa prowadzonych przez stronę polską brak jakichkolwiek podstaw do jednoznacznych, ostatecznych rozstrzygnięć czy wykluczania jakichkolwiek hipotez. Nie ma też żadnej możliwości skutecznego i prawomocnego, zgodnego z polskim i międzynarodowym prawem zakończenia badań przyczyn katastrofy smoleńskiej i polskiego śledztwa.
To co opublikowało radio RMF-FM nie ma nic wspólnego z jakimiś nowymi nagraniami. "Sensancji" publikowanych przez to radio nie autoryzowała NPW.
To żadna bomba, to putinowski niewypał i złom, który "odpalono" na Kremlu zaraz po katastrofie, gdy jeszcze nie znaleziono wszystkich ofiar. To "putinowskie, wymysły, manipulacje, kłamstwa i insynuacje" wykorzystane przez sowiecką generał Anodinę.
To kłamstwa, to narracja na którą zgodził się bezwarunkowo, ze strachu przed gniewem Putina, Donald Tusk, zaraz po katastrofie, w 2010 roku.
Stenogramy opublikowane przez RMF, właśnie teraz, przed wyborami, w piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej: to nie przypadek, to spreparowany, zmanipulowany, przez trzymajacą w Polsce władzę, klikę POWSI-PSL, przeciek kontrolowany.
To jest wstrząsające, że 5 lat po katastrofie smoleńskiej powtarzane są tezy sowieckiej gen. Anodiny. Przede wszystkim, to nie jest oryginał. To są kopie. Oryginały są zamknięte, w sejfie w Moskwie. Trzeba dziś zadać pytanie czy ci, którzy pisali i mówili, że w stenogramach znajdują się zapisy: „Tak lądują debeściaki”, co okazało się wierutną bzdurą - czy wszyscy ci przeprosili za to? Nie! do dzisiaj nikt z nich nie przeprosił.
- To strona rządowa, gra katastrofą smoleńską i celowo podgrzewa emocje. To nie przypadek, że przed 5 rocznicą jest taki kontrolowany wyciek do mediów. Pytanie jak zareaguje Prokurator Generalny Seremet ?
Dziennikarz RMF Konrad Piasecki był zdania, że informacje opublikowane przez RMF to wynik prac biegłych, prokuratury, ale po lekturze tych stenogramów, widać, że NPW i trzymajaca władzę, klika POWSI-PSL, usiłują nam wmówić, jakoby "w kokpicie panował przepotworny bałagan, za plecami stał gen. Błasik", że jakoby "padały sugestie by próbowano lądować mimo fatalnych warunków".
To nie jest wynik ekspertyzy najnowszej kopii, sporzadzonej przez biegłych, to plagiat, kalka, tez sowieckiej generał Anodiny. Wówczas, wtedy gdy Donald Tusk powinien zareagować, wolał jeździć na nartach w Dolomitach.
Mineło 5 lat po katastrofie, a gdzie są oryginały czarnych skrzynek, nagrań, dowodów, gdzie jest wrak ?
Nagle, po 5 latach, okazuje się, że odczytano 30 proc. więcej z nagrań? W sam raz teraz, przed wyborami ?
TE STENOGRAMY SĄ JUŻ DAWNO ZNANE. TERAZ W POTRZEBIE KLIKA POWSI-PSL TRZYMAJĄCA WŁADZĘ PO NIE SIĘGNĘŁA WYKORZYSTUJĄC PRZECIEK KONTROLOWANY.
Byłoby lepiej i jaśniej, gdybyśmy mieli od 5 lat, międzynarodowe śledztwo, a nasi eksperci mieli dostęp do oryginałów.
Po 5 latach okazuje się, że co innego jest niż było? Właśnie teraz mamy kontrolowany wyciek?
Polacy oczekują międzynarodowego śledztwa i aby wszystkie oryginały dowodów i cały wrak były w Polsce.
Wg RMF FM, wcześniejsze badania nagrań oparte były na jednakowych kopiach zapisu przechowanego w Moskwie rejestratora MARS. Wg reporterów radia, kopie te zostały wykonane w niewłaściwy sposób - zarówno przez ekspertów z Instytutu Sehna, jak i przez tych z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji i dlatego, tym razem, biegli z prokuratury wojskowej wykorzystali własną kopię zapisu, zarejestrowaną podczas specjalnej, dodatkowej wizyty w Moskwie w lutym 2014 a więc po prawie 4 latach, skąd pewność, że "oryginały" przechowywane w Moskwie nie zostały zmanipulowane, skąd pewność, że ta ostatnia kopia została wykonana właściwie, gdy wszystko jest wykonywane jedynie za "zgodą" i pod "nadzorem i presją ruskiego "kamitieta?!!
Co na to prokuratura? Oznajmiła lakonicznie, że cały czas analizuje, zapoznaje się z opublikowanymi zapisami z Tupolewa.
Jeżeli tak to w jakim celu, w sam raz teraz, tuż przed wyborami, dopuszczono do tego "spreparowanego", zmanipulowanego, nieautoryzowanego przez NPW, kontrolowanego wycieku?
Czy po to aby okłamać Polaków ?!!!
Wg relacji, RMF FM, podanej na podstawie tego "kontrolowanego, zmanipulowanego, przecieku", którego nie autoryzowała NPW, (oznajmiwszy lakonicznie, że zapoznaje się z opublikowanymi zapisami z Tupolewa)w kokpicie aż do chwili katastrofy przebywał Dowódca Sił Powietrznych, który nie reagował na wezwania do zajęcia miejsca. „Faktem jest, że my musimy to robić, do skutku” – miał mówić do załogi w czasie prób lądowania. „Zmieścisz się śmiało” – mówił do pilota na wysokości 300 metrów. Wg relacji RMF FM, pilotom wielokrotnie przeszkadzano w czasie lotu, a przez ostatnie 20 minut lotu wielokrotnie dochodziło do prób uciszania osób przebywających w kokpicie. Jest też mowa o piciu piwa na pokładzie samolotu.
Jak jasno widać, ten spreparowany, zmanipulowany, nieautoryzowany, kontrolowany przeciek, przed wyborami, trzymająca władzę klika POWSI-PSL, opublikowała po to, aby kolejny raz powrócić do narzuconej nam putinowskiej narracji, (którą zaraz po katastrofie, w 2010 r. zaaprobował i bezwarunkowo przyjął Donald Tusk, który obawiając się gniewu Putina, zdecydował się wybrać współpracę z premierem Putinem a nie z prezydentem Miedwiediewem, przekreślając, zaprzepaszczajac nawet to co wcześniej wynegocjował ze stroną rosyjską płk Edmund Klich, mimo tego, że ówczesny prezydent Federacji Rosyjskiej Miedwiediew, rywalizujący z Putinem, o poparcie Rosjan, od początku proponował Polsce wspólne porozumienie rządów obydwu państw, i wspólne badanie przyczyn katastrofy a nawet wspólne śledztwo, na zasadach równorzędności i wzajemnego poszanowania stron w oparciu o wspólne porozumienie międzypaństwowe) aby powrócić do tej pierwszej rosyjskiej wersji o naciskach na pilotów i pijanym generale Błasiku.
Takie kłamstwa, manipulacje, wzorowane na putinowskich, to postępowanie skrajnie podłe; to jest kolejna wrzutka strony rządowej, kolejny, celowo spreparowany, przed wyborami, przeciek tylko po to aby celowo nakręcić emocje Polaków, co służy jedynie trzymającej w Polsce władzę, klice POWSI-PSL wspieranej przez postkomunę, i obce, wrogie państwowości polskiej ośrodki ideologii i propagandy, oraz propagandzie putinowskiej.
Te informacje opublikowane przez RMF-FM, ten spreparowany przeciek, współgrają z opublikowanym wcześniej w TVN24 wywiadem gen. Czempińskiego i razem stanowią integralną część programu negatywnej walki wyborczej realizowanego przez trzymajacą w Polsce władzę, klikę POWSI-PSL.
W w/w wywiadzie, gen. Czempiński powiedział prawdę, że "Po 10 kwietnia narracja została nam narzucona przez Rosjan. To oni narzucili nam sposób badania tego wypadku" , nadto, generał słusznie stwierdził; " jednak gdyby kierownik lotów na lotnisku powiedział, że lotnisko jest nieczynne, to pilot nie miałby wyjścia (..)"
- to wszystko prawda z tym, że generał zapomniał lub celowo, z rozmysłem nie powiedział, że przecież nikt nie spętał naszego rządu ani premiera Donalda Tuska i nie musieli się oni godzić na narrację narzucaną nam przez Putina wówczas premiera, zwłaszcza, że ówczesny prezydent Federacji Rosyjskiej Miedwiediew, rywalizujący z Putinem, o poparcie Rosjan, od początku proponował Polsce wspólne porozumienie rządów obydwu państw, i wspólne badanie przyczyn katastrofy a nawet wspólne śledztwo, na zasadach równorzędności i wzajemnego poszanowania stron w oparciu o wspólne porozumienie międzypaństwowe.
To Donald Tusk, obawiając się gniewu Putina, zdecydował się wybrać współpracę z premierem Putinem a nie
z prezydentem Miedwiediewem a zatem to Donald Tusk przystał bezwarunkowo na narrację, na rozwiązanie proponowane przez Putina przekreślając, zaprzepaszczajac nawet to co wcześniej wynegocjował ze stroną rosyjską Edmund Klich, pułkownik rez. pilot Wojska Polskiego, ówczesny szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL).
To Donald Tusk, osobiście, jednoosobowo, ze strachu przed gniewem Putina wybrał jego narrację i propozycję na którą bezwarunkowo się zgodził, odrzucając dużo korzystniejszą dla Polski, propozycję bardziej przyjaznego, wykształconego
i cywilizowanego, prezydenta Miedwiediewa !
W dalszej części swojego wywiadu pan generał plecie jakby był "po spożyciu" ...!!!
Bo co ma znaczyć jego stwierdzenie "Zasadnicza wina za katastrofę smoleńską leży po stronie polskiej, jednak gdyby kierownik lotów na lotnisku powiedział, że lotnisko jest nieczynne, to pilot nie miałby wyjścia, chociaż i tak końcową decyzję i tak podejmuje pilot"?
Rozumiem, że stwierdzając : "Zasadnicza wina za katastrofę smoleńską leży po stronie polskiej (..)" generał nie wiem z jakich powodów (może liczy na fuchę doradcy premiera czy prezydenta) ale celowo i z rozmysłem, swoim nazwiskiem, legitymizuje raport sowieckiej generał Anodiny i raport komisji Millera, z czym się nie zgadzam i co mnie oburza.
Przyjmuję z aprobatą i zadowoleniem stwierdzenie pana generała "jednak gdyby kierownik lotów na lotnisku powiedział, że lotnisko jest nieczynne, to pilot nie miałby wyjścia (..)".
Ale Dalibóg nie rozumiem po co generał stwierdził dalej "chociaż i tak końcową decyzję i tak podejmuje pilot" - czy generał Czempiński ma polskich pilotów za wariatów i uważa, że choćby nawet rzeczone lotnisko (które niektórzy zowią kartofliskiem) było ogłoszone za zamkniete to i tak, nawet wiedząc o tym i wbrew temu, polscy piloci mogliby "na siłę" lądować ?!! przecież to absurd ! to bezczelność i obraza polskich pilotów!
Co innego gdy jakieś androny plecie zwykły człek, ignorant, ale pan generał, osoba publiczna, powinien ważyć słowa.
Mnie nie obchodzi w co wierzy a w co nie wierzy pan generał. Sprawy mojej wiary lub niewiary w cokolwiek, to moje sprawy, to sprawy mojej oceny, na podstawie mojej wiedzy, mojego doświadczenia, mojego rozumu i mojego sumienia.
Uważam, ze na obecnym etapie tak polskiego badania przyczyn katastrofy jak i polskiego śledztwa brak podstaw do tak jednoznacznych ocen, stwierdzeń, jak pana generała !
Odnośnie książki Jurgena Rotha na temat katastrofy smoleńskiej, w której wykorzystany został raport Federalnej Służby Wywiadowczej Niemiec (BND), z którego wynika, że w Smoleńsku mogło dojść do zamachu przy użyciu materiałów wybuchowych, pan generał Czempiński nie znając treści książki i źródeł zawartych w niej treści, stwierdzeń i opinii albo celowo manipulując, bez podania podstaw, bezpodstawnie, bezprawnie przedstawia jako pewnik, swoje własne, jednoznaczne, opinie i sugestie ... co uważam za niedopuszczalne..
„Zlecenie zamachu na polski, rządowy, TU-154 M Lux (101) pochodziło „bezpośrednio” od wysokiego rangą polskiego polityka i było skierowane do generała FSB, Jurija D.” - notatkę wywiadu niemieckiego tej treści ujawnia w swojej najnowszej książce słynny niemiecki dziennikarz śledczy Jurgen Roth. Informacje te budzą prawdziwą grozę. Przypominamy, kto z polskich urzędników spotykał się przed katastrofą smoleńską z ludźmi Putina.
Kluczową rolę w przygotowaniu wizyty Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku odegrał Tomasz Arabski, ówczesny szef kancelarii premiera Tuska. To właśnie on był formalnym koordynatorem lotu Tu-154 do Smoleńska. Ale Arabski był też główną postacią w tajemniczych rozmowach między polskim a rosyjskim rządem przed katastrofą.
Negocjacje rozpoczęto już we wrześniu 2009 r. - po wizycie Władimira Putina w Polsce i jego nieoczekiwanym spotkaniu „w cztery oczy” z Donaldem Tuskiem na sopockim molo. „Tomasz Arabski zeznał [...] iż po spotkaniu Premierów w Sopocie, Andrzej Kremer i Jarosław Bratkiewicz z MSZ odbywali spotkania ze swoimi odpowiednikami ze strony rosyjskiej, w których temat uroczystości w Katyniu w 2010 roku był jednym z poruszanych tematów rozmów. Zaprezentowane zeznania Tomasza Arabskiego, jak również inne dowody, wskazane dalej w uzasadnieniu niniejszego postanowienia potwierdzają, iż ze strony KPRM oraz MSZ we wrześniu 2009 roku rozpoczęto starania, aby podczas uroczystości 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej w Katyniu doszło do spotkania Premiera Donalda Tuska i Premiera Władimira Putina” - napisali prokuratorzy w uzasadnieniu umorzenia cywilnego śledztwa smoleńskiego śledztwa.
Od początku lutego 2010 r., czyli od oficjalnego zaproszenia Tuska przez Putina do Rosji, do gry - jako główny wykonawca poleceń polskiego premiera - wszedł Arabski. Już 4 lutego rozmawiał przez telefon z Jurijem Uszakowem, zastępcą szefa administracji Władimira Putina. W trakcie tej rozmowy miał zostać ustalony termin spotkania obu premierów na dzień 7 kwietnia 2010 r. Notatka z przebiegu rozmowy trafiła, niestety, do ... akt niejawnych śledztwa.
Tomasz Arabski odbywał też tajemnicze spotkania ze wspomnianym już Jurijem Uszakowem. Były przynajmniej dwie takie rozmowy: 25 lutego 2010 r. w Warszawie i 17 marca 2010 r. w Moskwie.
Jeśli chodzi o spotkanie warszawskie - tajne rozmowy Arabskiego z Uszakowem rozpoczęły się w Kancelarii Premiera, a skończyły w jednej ze stołecznych restauracji. W spotkaniu brał udział Władimir Grinin - ówczesny ambasador Rosji w Polsce, główny uczestnik gry dyplomatycznej Moskwy mającej na celu obniżenie rangi wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Grinin to przyjaciel Putina. Obaj znają się jeszcze z drugiej połowy lat 80. Gdy Putin był agentem KGB we wschodnioniemieckim Dreźnie, Grinin stał na czele sowieckiej ambasady w NRD. Uczestnikami warszawskich rozmów byli również Andrzej Kremer z MSZ, Tomasz Pawlak z Kancelarii Premiera oraz W. Grinin, Dmitrij Polanskij i A. Karbowskij z rosyjskiej ambasady. Podkreślmy, że restauracyjne rozmowy z Uszakowem i rosyjską ambasadą prowadzono w tajemnicy przed prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Jeszcze ciekawsze była wizyta Arabskiego w Moskwie. „Pierwotnie spotkanie Tomasza Arabskiego miało odbyć się w siedzibie Premiera [Rosji], ale ostatecznie odbyło się w restauracji w sposób nieformalny” - wynika z akt prokuratury. Przedtem, jak wynika z harmonogramu wizyty Tomasza Arabskiego w stolicy Rosji, szef kancelarii premiera Tuska zwiedzał przez trzy godziny Plac Czerwony i Galerię Tretiakowską.
Tym razem udział w rozmowach Arabskiego z Uszakowem wziął Igor Sieczin, ówczesny wicepremier, prawa ręka Władimira Putina, szef frakcji "siłowików" (środowiska byłych agentów KGB/FSB) w Rosji. Dodajmy, że za człowieka Sieczina uznawany jest m.in. Aleksander Bastrykin, szef wydziału dochodzeniowego w Prokuraturze Generalnej Rosji, znany ze śledztwa smoleńskiego. W restauracji miały też obok Uszakowa i Arabskiego pojawić się inne osoby, ale tak się nie stało. W dokumentach prokuratury czytamy: „W spotkaniu [...] ze strony MSZ Federacji Rosyjskiej mieli uczestniczyć Władimir Siedych, Zastępca III Europejskiego Departamentu MSZ, i Siergiej Siemionow, Zastępca Kierownika Wydziału Polskiego III ED. Tomaszowi Arabskiemu miał towarzyszyć Piotr Marciniak, Marek Bogacki i Justyna Gładyś. Ostatecznie rozmowy odbyły się w cztery oczy jedynie z udziałem Justyny Gładyś w charakterze tłumacza [...] minister Uszakow odesłał towarzyszących mu urzędników”.
W spotkaniu nie brał udziału ambasador Polski w Rosji - Jerzy Bahr. Oto, co powiedział śledczym: „Odnośnie do wizyty ministrów Tomasza Arabskiego i Andrzeja Kremera w Moskwie Jerzy Bahr zeznał, że w tym czasie przebywał w południowej Rosji na Przedkaukaziu. Po powrocie poprosił pracowników o zrelacjonowanie mu tej wizyty. Okazało się jednak, że Tomasz Arabski zabronił Justynie Gładyś informowania ambasadora o treści swoich rozmów z ministrem Uszakowem w Moskwie. Dla Jerzego Bahra ta sytuacja była zupełnie nienormalna i niezrozumiała”.
Ale i Justyna Gładyś nie słyszała całej rozmowy Arabskiego z Uszakowem. „Świadek [Justyna Gładyś] rozmowę z wicepremierem Sieczynem tłumaczyła całą, natomiast rozmowę z ministrem Uszakowem tłumaczyła częściowo z tego powodu, iż część rozmowy odbyła się w języku angielskim i wtedy była proszona, żeby im nie towarzyszyć” - czytamy w uzasadnieniu umorzenia cywilnego śledztwa smoleńskiego.
Co ciekawe, spotkanie Arabskiego, Uszakowa i Sieczyna odbyło się w restauracji "Dorian Gray" - położonej niedaleko Kremla. Według naszych informacji to częste miejsce spotkań rosyjskich polityków i oligarchów, a także ludzi powiązanych ze służbami specjalnymi. To właśnie w lokalu "Dorian Gray" spotykali się m.in. dygnitarze biorący udział w gigantycznej aferze korupcyjnej związanej z próbą przejęcia firmy Wołgotanker, powiązanej z koncernem Jukos. Wyroki w tej sprawie (m.in. 9 lat więzienia dla generała policji Aleksandra Bokowa) zapadły miesiąc temu.