Sędziowie rozstrzygali spór między Stowarzyszeniem "Czyste Radiowo" (popieranym przez rzecznika praw obywatelskich) a miejskim przedsiębiorstwem oczyszczania. Chodzi o dwie instalacje zakładu odpadów komunalnych znajdujące się na terenie warszawskich Bielan. Mieszkańcy skarżą się na dolegliwości zdrowotne, jak nudności czy kaszel. Ich zdaniem to efekt smrodu. Rzecz w tym, że w Polsce nie ma ustawy antyodorowej, która by jasno wskazywała, co robić przy inwestycjach wolno, a czego nie.
Rzecznik praw obywatelskich od dawna utrzymuje, że w obliczu legislacyjnych niedostatków organy wydające zgody na uciążliwe zapachowo inwestycje powinny zwracać uwagę na art. 364 ustawy – Prawo ochrony środowiska (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 519 ze zm.). Stanowi on, że jeśli prowadzona działalność powoduje pogorszenie stanu środowiska w znacznych rozmiarach lub zagraża życiu lub zdrowiu ludzi, wojewódzki inspektor ochrony środowiska wydaje decyzję o jej wstrzymaniu w zakresie, w jakim jest to niezbędne dla zapobieżenia pogarszaniu się sytuacji.
Urzędnicy interpretowali jednak ten przepis tak, że mogą go zastosować dopiero, gdy do nieprawidłowości dojdzie. NSA jednak nie zgodził się ze stanowiskiem MPO, by art. 364 ustawy nie miał charakteru prewencyjnego.
Reklama
– Mierzymy się z problemem uciążliwości zapachowej odpadów od lat. Kiedy występowaliśmy w takich sprawach do różnych organów ochrony środowiska, zawsze otrzymywaliśmy odpowiedź: „Nie ma norm emisji odoru; nic nie można zrobić”. Teraz sąd potwierdził, że brak norm nie oznacza, że można umyć ręce – komentuje orzeczenie Łukasz Kosiedowski, pełnomocnik rzecznika praw obywatelskich.