Sprawę opisał "Dziennik Zachodni". Na początku 2016 roku kobieta poinformowała mieszkającą w Niemczech matkę o problemach żołądkowych. Wysłała jej także wyniki badania gastroskopowego i histopatologicznego, z których wynikało, że rozpoznano u niej nowotwór żołądka.
Gdy matka Marty M. wróciła do Polski, obydwie pojechały do lekarza onkologa. Ten stwierdził, że ze względu na jej wiek i stopień zaawansowania nowotworu, trzeba przeprowadzić zabieg usunięcia żołądka, śledziony, węzłów chłonnych oraz części przełyku i jelit. Po wykonanym zabiegu w szpitalu w Bełchatowie i wypisaniu ze szpitala, matka dziewczyny otrzymała anonim, z którego wynikało, że jej córce usunięto zdrowe narządy.
Przesłała jej także wyniki - między innymi badania gastroskopowego w szpitalu w Pyskowicach i badania histopatologicznego wycinków z żołądka przeprowadzonego w Zakładzie Medycyny Sądowej w Katowicach. Z tych badań wynikało, że u 24-latki rozpoznano nowotwór żołądka.
Kobieta razem z córką złożyły w gliwickiej prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Gdy lekarze z Bełchatowa zlecili badanie usuniętych narządów, okazało się, że nowotworu żołądka nie było. Stwierdzono również, że w szpitalu w Pyskowicach nie badano takiej pacjentki, a lekarz, którego dane znajdują się pod wynikiem, pracuje tam, ale jest lekarzem innej specjalizacji. W Zakładzie Medycyny Sądowej nigdy nie badano natomiast wycinków pobranych w trakcie gastroskopii i nie diagnozowano nowotworu, a lekarz, który rzekomo podpisał się pod wynikami badań, nie pracuje w ZMS. W toku postępowania ustalono, że taki lekarz w ogóle nie istnieje.
Marcie M. ostatecznie postawiono zarzut podrobienia i posłużenia się fałszywą dokumentacją medyczną. Zlecone badania sądowo-psychiatryczne wykazały, że kobieta ma głębokie zaburzenia osobowości. Przed sądem w Gliwicach rozpoczął się w poniedziałek proces ws. fałszowania dokumentacji medycznej. Sędzia wyłączył jawność rozprawy. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 26 marca.