Jedziesz do schroniska, spotykasz na swojej drodze czworonoga, który najbardziej chwyta cię za serce i po kilku minutach wychodzisz z nowym domownikiem…
Jeśli tak wyobrażasz sobie adopcję zwierzęcia, to jesteś w błędzie. Cała procedura trwa zdecydowanie dłużej i wymaga sprawdzenia wielu bardzo ważnych aspektów.
- Kiedy osoba zainteresowana wzięciem psa ze schroniska przyjeżdża do nas, musi wypełnić jedną z trzech ankiet przed adopcyjnych. Inna jest na przygarnięcie szczeniaka, inna na psa dorosłego, a jeszcze inna na kota, bo te także znajdują się w naszym schronisku i czekają na nowy dom – tłumaczy Łukasz Balcer, dyrektor Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Celestynowie.
Dzięki nim pracownicy schroniska będą mogli dobrać najbardziej odpowiadającego nam pupila. Każda ankieta to ok. 40 pytań dotyczących m.in. naszych warunków mieszkaniowych, posiadania zwierząt w przeszłości albo obecnie, czy informacji na temat liczby i wieku domowników, a nawet tego, jak często i gdzie zazwyczaj wyjeżdżamy na wakacje. - Na tej podstawie szukamy dla poszukującej osoby jak najlepszego przyjaciela. Zdarza się rzecz jasna, że ten kto przyjechał do naszego schroniska, zobaczył ogłoszenie na temat psa, czy kota. Wtedy także prosimy o wypełnienie ankiet i sprawdzamy, czy ta osoba i ten zwierzak będą do siebie pasowały – tłumaczy Balcer. Przyznaje, że często zdarzają się sytuacje, że na jednego psa albo kota, jest 30 a nawet 40 chętnych. - Wtedy również na podstawie ankiet i spotkań z tą osobą lub rodziną, wybieramy najlepszy dla zwierzęcia dom – mówi. Dodaje, że tym, którzy nie zostaną właścicielami konkretnego zwierzaka, proponowane są inne. - Naszą najczęstszą propozycją jest, by dana osoba pojawiła się w schronisku i wybrała się na spacery z tymi psami. W Celestynowie organizowane one są co sobotę w godz. 10-13. To najprostszy sposób, żeby zapoznać się z naszymi podopiecznymi i zdecydować, czy się z którymś z nich zakochamy – wyjaśnia Balcer.
Dopiero potem rozpoczyna się procedura adopcyjna. Pierwszy krok to analiza ankiety, a także wizyta pracownika w miejscu zamieszkania przyszłych właścicieli. - Sprawdzamy warunki. To, czy na pewno chęci pokrywają się z możliwościami. Do każdej adopcji podchodzimy bardzo indywidualnie. Czasami zadajemy może z pozoru głupie, ale ważne pytania. Dzięki nim mamy ogląd na całą sytuację. Jednym z takich podchwytliwych pytań jest to, czy w budzie będzie posłanko. Jeżeli odpowiedź brzmi, że nie, bo pies będzie spał domu to wiemy, że pupilem może zostać mały pies np. York, a jeśli ktoś odpowiada, że buda będzie nowa, ocieplona, wtedy szukamy wśród psów, które bez problemu mogą funkcjonować na otwartej przestrzeni. Jedno warto wyraźnie zaznaczyć. Jeżeli słyszymy, że ktoś chce przywiązać psa łańcuchem do budy, nigdy od nas zwierzaka nie dostanie – mówi stanowczo Balcer.
Pytany, czy zdarza się, że komuś mimo jego dobrych chęci, pies nie jest oddawany do adopcji, odpowiada, że tak. - Ankieta i dodatkowe pytania pozwalają nam ustalić, czy ktoś naprawdę chce mieć psa albo kota, czy to chwilowy kaprys. Wtedy tłumaczymy, że nie ma obowiązku i w każdej chwili można zrezygnować z kontynuacji procesu adopcyjnego. Jeśli zwierzę jest od nas zabierane, musimy być pewni, że trafia w dobre i odpowiedzialne ręce – wyjaśnia Balcer.
Zwraca uwagę, że często również zdarza się, że piesek albo kotek, to kaprys dziecka. - Do rozpoznania, czy to chwilowa zachcianka, czy rzeczywiście poważna potrzeba, idealnie służą nasze spacery z czworonogami. Wiele rodzin pojawia się u nas w ramach wolontariatu. Mamy teraz tatę i jego dwie córki, którzy przyjeżdżają do nas regularnie. Dziewczyny uczą się jak zajmować się psem, jak go trzymać na smyczy podczas spaceru. Od początku mierzą się ze swoją odpowiedzialnością, sprawdzają, czy podołają temu poważnemu jak na dziecko zadaniu. Jesteśmy przekonani, że taka adopcja będzie przemyślana – opowiada.
Przyznaje, że poza spacerami, czas ze zwierzętami można spędzić w boksie socjalizacyjno-zapoznawczym. - To takie miejsce, w którym można z nim posiedzieć, pobawić się i znowu sprawdzić, czy nadaje się z czworonogiem na tych samych falach. Czasem tę symbiozę widać już po dwóch, trzech wizytach, ale czasem i dziesiąta nic nie zmieni, skoro już po kilku pierwszych widać, że z tej ludzko-zwierzęcej przyjaźni nic nie będzie.
Jeśli obydwie strony się polubią, wtedy podpisywana jest umowa adopcyjna. Każdy zwierzak jest wysterylizowany, wykastrowany, zaszczepiony przeciwko wściekliźnie oraz chorobom zakaźnym a także zarejestrowany i zaczopowany. - To taka standardowa procedura w większości schronisk. Reakcja na wydatki związane z utrzymaniem zwierzęcia to również sygnał dla nas, jak dana osoba, czy rodzina podchodzi do adopcji, czy będzie w stanie wydać pieniądze na specjalistyczną karmę albo wizyty u lekarza, gdy pies zachoruje albo jest już w podeszłym wieku. Na dobry początek, to my dbamy o te wszystkie ważne kwestie – mówi.