Wszystko przez to, że jak zwykle we wrześniu ceny wynajmu mieszkań i pokoi ostro poszybowały w górę. I to w całym kraju - wszędzie tam, gdzie są uczelnie wyższe.

"Za brudną kawalerkę, ruderę bez pralki i lodówki na Kazimierzu trzeba płacić 1,5 tys. zł na miesiąc" - skarży się studentka Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Właściciele mieszkań odpowiadają, że takie są twarde reguły rynku. Ale w obronie studentów stanęli rektorzy, którzy twierdzą, że windowanie cen to niechlubny proceder. "To może zmusić niezamożnych studentów do rezygnacji ze studiów" - tłumaczą swój apel rektorzy krakowskich szkół wyższych.

"Zaalarmuję w tej sprawie rektorów w całej Polsce. Musimy bronić studentów" - mówi "GW" rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego Karol Musioł.