Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała w piątek 25 osób w tej sprawie. W przypadku 18 sąd podzielił zdanie prokuratury i wydał decyzje o ich aresztowaniu. Wśród nich są dyrektorzy szpitali m.in. z Białegostoku, Zgierza, Łodzi, Bełchatowa, Częstochowy, Gliwic, Sosnowca, Katowic, Legnicy, Poznania, Krakowa, Wrocławia.
Wszyscy są podejrzani o ustawianie przetargów w swoich placówkach. Wojciech Górski, szef wydziału przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi, mówi, że skala tych przekrętów była naprawdę duża. Śledztwo w tej sprawie ciągnęło się ponad rok.
"Chodziło o zapewnienie wybranym spółkom produkującym sprzęt medyczny wygranej w przetargach na dostawy sprzętu laboratoryjnego. Mamy wiedzę, że było przynajmniej kilkadziesiąt przypadków takich ustawianych przetargów wartych każdorazowo po kilkaset tysięcy złotych" - twierdzi prokurator Górski.
Za korzystne rozstrzygnięcia w przetargach szefowie szpitali brali łapówki. To były sumy od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Ale nie tylko pieniądze wchodziły w grę. Łapówkarze nie gardzili również telewizorami plazmowymi czy użyczanymi luksusowymi samochodami. Zdarzało się nawet, że jako łapówkę przyjmowali sprzęt medyczny. Tyle tylko, że nie dla swojego szpitala, a do prywatnego gabinetu.
Prokuratura Apelacyjna w Łodzi nie ujawnia, jakie firmy są zamieszane w aferę. "Nie możemy tego zrobić, bo są to duże światowe koncerny, których dobre imię moglibyśmy naruszyć. One nie są winne. Winni są ludzie pracujący dla nich w Polsce" - tłumaczy Jarosław Szubert, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi.
Wiadomo, że zatrzymano szefów trzech firm i pięciu przedstawicieli handlowych oraz 15 kierowników i dyrektorów szpitali oraz laboratoriów szpitalnych.
Według prokuratury, przekręty robiono od maja 2005 roku do lipca ubiegłego roku. Wszystkim podejrzanym grozi kara do dziesięciu lat pozbawienia wolności. Prokuratura już zapowiedziała kolejne zatrzymania.