Arcybiskup miał się podpisywać pseudonimami Adam Wysocki i Grey. Jednak Instytut Pamięci Narodowej nie jest w stanie potwierdzić, że wszystkie te podpisy składał Stanisław Wielgus - pisze gazeta, która powołuje się na rzecznika IPN Andrzeja Arseniuka.
Gazeta wysnuwa z tego wniosek, że jeśli IPN ma wątpliwości co do prawdziwości zobowiązań do współpracy z SB, to media, które oskarżyły arcybiskupa o donoszenie komunistom, nie miały do tego żadnych podstaw. W dodatku hierarcha cały czas zaprzeczał, że podpisywał bezpiece jakiekolwiek papiery.
"Nasz Dziennik" atakuje zasiadającego w kolegium IPN profesora Andrzeja Paczkowskiego. Pyta, na jakiej podstawie historyk uznał, że arcybiskup Wielgus był agentem PRL-owskich tajnych służb.
Stanisław Wielgus został wyznaczony przez papieża Benedykta XVI na metropolitę warszawskiego. W dniu, kiedy miał się odbyć jego ingres, Wielgus zrezygnował z tej godności. Powodem były ujawnione wcześniej dokumenty, z których miało wynikać, że hierarcha współpracował z SB.
Arcybiskupa przeniesiono do Lublina, gdzie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim miał się zająć działalnością naukową. Ostatnio jednak okazało się, że nie będzie wykładał dla studentów. Wziął bowiem roczny urlop, przysługujący pracownikom naukowym uczelni.