Krystyna Janda pytana o to, czy dobrze jej w roli krytyka obecnej władzy, odpowiedziała, że nie robi tego w sposób wykalkulowany.
To po prostu wychodzi ze mnie, wyfruwa jak ptak. Tak chyba po prostu muszę, nie potrafię się powstrzymać - powiedziała w rozmowie z TOK FM. Stwierdziła, że to obecna sytuacja skłania ją do zabierania głosu.
Powiedziała, że nie zgadza się z tym, co dzieje się po 30 latach demokracji i wolności.
I nagle jest cała wstecz. Ja nie mogę się z tym pogodzić - stwierdziła.
Janda powiedziała, że: "od pewnego momentu przestała zupełnie akceptować to, co się dzieje".
Przestałam zgadzać się na tę Polskę, która na nowo staje przed naszymi oczami. I zaczęłam protestować tak, jak dawniej - powiedziała.
Zaznaczyła, że "obowiązkiem każdego obywatela, który nie chce żyć w jakimś upodleniu, umęczeniu i nieprawdzie jest się odzywać". Milczenie w takich kwestiach jak sądownictwo uznała za przyzwolenie na to, co się dzieje.
Zwróciła uwagę na polaryzację społeczeństwa.
Ja rozumiem, że każdy ma prawo do własnego zdania, ale okazało się, że nie potrafimy tego zdania wypowiadać w sposób spokojny, logiczny. Że na najwyższe stopnie władzy i salony dostali się ludzie, którzy są po prostu zwykłymi, niewychowanymi chamami, brutalnymi kłamcami i to oni decydują o naszym życiu - mówiła.
Powiedziała, że gdzie może tam protestuje.