We wrześniu 2015 r. 26-latek i jego 20-letnia partnerka zdecydowali się na samobójstwo. Jak wynika z relacji oskarżonego, najpierw podcięli sobie żyły, a następnie wsiedli do samochodu z zamiarem spowodowania śmiertelnego wypadku, w którym zamierzali zginąć razem. Rozpędzone auto, którym kierował mężczyzna, uderzyło w drzewo na drodze w pow. przysuskim. Na miejscu zginęła tylko kobieta, jej towarzysz przeżył, choć trafił do szpitala w ciężkim stanie.

Reklama

Prokuratura oskarżyła mężczyznę o zabójstwo. W ocenie sądu brakowało jednak przekonywujących dowodów, że to właśnie działania oskarżonego doprowadziły do śmierci kobiety.

Na tej podstawie sąd uznał, że mężczyzna może odpowiadać jedynie za udzielenie pomocy 20-latce w popełnieniu samobójstwa. Zdaniem sądu mężczyzna wspierał kobietę i utwierdzał w przekonaniu o słuszności podjętej decyzji o samobójstwie, deklarując jednocześnie wspólne odebranie sobie życia. Miał też pomóc jej w dokonaniu kilku nacięć na przedramionach. Sąd zaznaczył jednocześnie, że mężczyzna miał w tym czasie "w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem".

W toku procesu nie udało się też ustalić, co było bezpośrednią przyczyną śmierci 20-latki. Nie ma pewności - zgodnie z treścią opinii biegłej - czy kobieta jeszcze żyła w momencie uderzenia w drzewo pojazdu marki audi A4, którym kierował oskarżony, czy zmarła wcześniej – podkreślił w ustnym uzasadnieniu wyroku sąd.

Proces toczył się z wyłączeniem jawności. Sąd pozwolił dziennikarzom jedynie na wysłuchanie wyroku i jego krótkiego uzasadnienia. Wyrok nie jest prawomocny.