O żądaniach rezydentów, młodych lekarzy w trakcie specjalizacji opłacanych przez resort zdrowia, napisaliśmy w piątkowym DZIENNIKU. Najważniejsze z nich to podwyżka płac do dwóch średnich krajowych, czyli do ok. 5,4 tys zł brutto.
Jednak w zamian resort zdrowia obiecuje młodym lekarzom szereg zmian systemowych. Wiceminister Włodarczyk zapowiedział, że wiele pozapłacowych postulatów rezydentów będzie wdrażanych już w ciągu miesiąca. Chodzi m.in. o zdawanie Lekarskiego Egzaminu Państwowego przed lub w trakcie stażu podyplomowego czy możliwość wcześniejszego rozpoczęcia specjalizacji.
Rozpoczęte zostaną też prace nad możliwością wynagradzania rezydentów również z kontraktów, a nie - jak dotąd - tylko ze środków pochodzących z ministerstwa. Resort zgadza się także na propozycję, by zarobki młodych lekarzy uzależnić od czasu trwania rezydentury. Teraz przez wszystkie lata specjalizacji zarabiają tyle samo. "Daję słowo honoru, że wszystko to będzie powoli robione" - powiedział wczoraj PAP wiceminister Włodarczyk.
Dorota Mazurek z goryczą przypomina jednak, że posłowie odrzucili poprawkę do budżetu, która zakładała podwyżkę pensji rezydentów do średniej krajowej. "Z jednej strony pan premier zapowiadał, że zrobi wszystko, by zatrzymać młodych ludzi w Polsce. Z drugiej: Platforma głosuje przeciw podniesieniu nam pensji. Godzi się z tym, by grupa młodych, świetnie wykształconych ludzi zarabiała wciąż poniżej średniego wynagrodzenia" - mówi.
Rezydenci skupieni przy OZZL, organizatorzy majowych strajków lekarzy, nie składają broni. "Niech państwo wykaże odrobinę dobrej woli. Nie oczekujemy, że od razu dostaniemy dwie średnie krajowe. Jeśli zostanie nam przedstawiona ścieżka dojścia do tych pieniędzy w rok czy dwa, to poczekamy" - zapewnia Mazurek. Rzecznik resortu zdrowia, Ewa Gwiazdowicz, zapowiada, że do spotkania z pewnością dojdzie. "Będziemy się spotykać i wypracowywać jak najlepsze rozwiązania dla młodych lekarzy i dla całego systemu ochrony zdrowia w Polsce" - deklaruje.
Jednak szef OZZL, Krzysztof Bukiel, twierdzi, że jeśli rezydenci chcą dostać podwyżki, muszą postąpić tak, jak reszta lekarzy. Powinni więc zagrozić, że jeśli dyrektorzy nie dadzą im podwyżek, nie zgodzą się na pracę powyżej 48 godz. "Rząd nie zajmie się problemem, dopóki nie poczuje noża na gardle. A rezydenci są przecież niezbędni, bo lekarzy brakuje" - mówi Bukiel.