DZIENNIK zrekonstruował, co dzieje się za kulisami rządu od kilku dni w tej sprawie. "Szef był wściekły. To, co dostał od Kopacz, to może i niezłe pomysły, ale absolutnie niegotowe do posłania do Sejmu" - mówi DZIENNIKOWI dobrze poinformowana osoba z kręgów rządowych. Inna dodaje: "Kopacz tak naprawdę przedstawiła kilka kartek pomysłów, a nie żaden pakiet ustaw".
Dlatego teraz to Boni, szef doradców premiera, ekspert od ubezpieczeń społecznych, dostał zadanie przygotowania zmian w ochronie zdrowia. Ma nadgonić opóźnienia. "Będę wspierał, na ile potrafię. Po to jest przecież zespół doradców, który współtworzę" - potwierdza nam ogólnie Boni.
Jeszcze rano politycy PO zapewniali: posiedzenie rządu będzie poświęcone ustawom zdrowotnym. Ale o godzinie 10 Centrum Informacyjne Rządu poinformowało: obrad nie będzie. Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zapewniał: rząd zacznie się o 12.30. Nic z tego. Rzecznicy rządu i ministerstw nie wiedzieli, co się dzieje. Zdezorientowani reporterzy donosili, że... nic nie wiadomo. W końcu rząd zaczął rozmawiać. Nieformalnie.
O 16.30 premier i minister zdrowia stanęli wreszcie przed dziennikarzami. I zaczęli ratować sytuację. "Przystępujemy do zmiany ustroju w ochronie zdrowia" - zadeklarował Tusk. I dodał: "Mamy pakiet czterech ustaw, które przełamują wieloletni impas w tej dziedzinie".
W pakiecie ustaw mają się znaleźć m.in.: przekształcanie szpitali w spółki prawa handlowego, koszyk świadczeń zdrowotnych, za które NFZ zapłaci, koszyk świadczeń, których nie sfinansuje, wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń. "Byli tacy, którzy deklarowali, że potrzebują 7 lat na reformę. My zaczynamy ją po 50 dniach" - mówiła z dumą Kopacz. Ale ani ona, ani premier nie pokazali projektów.
Zamarł z przerażenia
Problem z ustawami zaczął się w połowie ubiegłego tygodnia, gdy premier postanowił sprawdzić, jak idą prace. Poprosił o recenzję Boniego. "Ten wziął dokumenty i zamarł z przerażenia" - relacjonuje jedna z osób znających kulisy wydarzeń. Uznał, że pomysły są sensowne, ale nieprzygotowane. "Miejscami mniej konkretne niż te zawarte w naszym programie wyborczym" - relacjonuje nasz informator.
Przez weekend trwały gorączkowe prace, a w poniedziałek wieczorem doszło do spotkania sztabu kryzysowego. Oprócz premiera i Kopacz obecni byli Waldemar Pawlak, Grzegorz Schetyna, Sławomir Nowak, Zbigniew Chlebowski oraz szef NFZ Jacek Paszkiewicz i właśnie Boni.
Poważnie się zdenerwował
Minister Kopacz przedstawiła im efekty swoich prac. Zostały ocenione jako bardzo słabe. Zirytowany tym Pawlak po północy wyszedł ze spotkania. Okazało się, że nie ma osoby, która potrafiłaby precyzyjnie podać, ile pieniędzy jest ściąganych ze składki zdrowotnej. "Gdy premier kolejny raz zamiast twardych danych usłyszał <kilka miliardów>, poważnie się zdenerwował. Żądał następnych danych i dokumentów, ale minister nie była w stanie ich dostarczyć" - usłyszał DZIENNIK.
Postanowiono więc przeprowadzać wszystkie ustawy przez Sejm jako projekty klubów Platformy i PSL. Najpóźniej do końca tygodnia mają trafić na Wiejską. Jeszcze wczoraj w nocy pracowano nad nimi w ministerstwie. By wysłać cokolwiek.
Ale na horyzoncie są kolejne problemy. Jak mówił w RMF Chlebowski, Donald Tusk jest zaniepokojony wynegocjowanymi lekarskimi stawkami, które przekraczają sumy z kontraktów szpitali z NFZ. Kontrolą porozumień zajmą się wojewodowie. Do gry wkracza też prezydent. Lech Kaczyński przyjmie ofertę lekarskich związkowców i rozpocznie rozmowy na temat ich sporu z rządem.