"Dlaczego moje miłosierdzie jest opodatkowane?" - Andrzej Sadowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha, nie może się nadziwić. Z prowizji rezygnują wielkie firmy telekomunikacyjne, a państwo nie chce. Ciągle pobiera podatkowy haracz za SMS-y, które Polacy w odruchu serca wysyłają na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Najbliższe żniwa w tę niedzielę.

Reklama

Do każdych 10 zł, które wpłacimy za pomocą telefonu komórkowego, Ministerstwo Finansów doda 2,2 zł i weźmie je budżetu. Dlaczego? Bo traktuje darowiznę przekazaną za pośrednictwem SMS-a jak usługę telekomunikacyjną. I świetnie na tym zarabia. W zeszłym roku wpływy z orkiestrowych SMS-ów sięgnęły miliona złotych. W tym roku będzie podobnie. "Robimy wszystko, aby jak najwięcej pieniędzy przekazywanych na szczytny cel, trafiło do potrzebujących. Na fiskusa nie mamy jednak żadnego wpływu" - mówi Wojciech Jabczyński, szef biura prasowego Grupy TP, do której należy Orange.

Czy naprawdę nie ma możliwości zwolnienia SMS-owej darowizny z podatku? Nie ma - twierdzi Ministerstwo Finansów. "Byłoby to niezgodne z prawem unijnym" - przekonuje Jakub Lutyk, rzecznik resortu. I radzi: "Jeśli ktoś nie chce płacić VAT, zamiast przekazywać pieniądze SMS-em, niech skorzysta z usług banku (usługi finansowe są zwolnione z podatku) albo wrzuci datki do puszki".

Eksperci pytani przez DZIENNIK nie zgadzają się z taką interpretacją. "Przesłanie SMS-a charytatywnego nie jest usługą telekomunikacyjną, lecz finansową. Operator telefonii komórkowej pełni tu funkcję podobną do banku" - tłumaczy Paweł Fałkowski, menedżer ds. VAT z firmy doradczej KPMG. Jego opinię potwierdza Cezary Przygodzki z Ernst & Young. Ich zdaniem, by zmienić dotychczasową praktykę, wystarczy znowelizować ustawę o VAT. Czy państwo skorzysta z tych rad? "Musimy dokładnie przeanalizować tę kwestię" - odpowiada Lutyk.

Reklama

Ważne, by zrobić to jak najszybciej, bo tylko za 1 mln zł, które w zeszłym roku fiskus zarobił na SMS-ach przesłanych przez Polaków, można kupić na przykład 83 pompy insulinowe dla dzieci. "Dzięki nim dzieci chore na cukrzycę za kilkanaście lat nie staną się kalekami" - mówi dr Ewa Pańkowska z Akademii Medycznej w Warszawie.