"Twierdzenie, że mogłem być inicjatorem akcji, w wyniku której doszło do zatrzymania doktora G., to totalne kłamstwo, podobnie jak to, że mogło to wynikać z moich urażonych ambicji. Doktor G. nigdy nie był uważany przeze mnie za jakiś rodzaj konkurencji" - zapewnia Zbigniew Religa.
Dodaje, że wiele osób nie może mu darować, że jest w klubie PiS i deklaruje sympatię do braci Kaczyńskich. W dodatku jest postrzegany jako zagrożenie, bo w sondażach cieszy się popularnością.
Profesor uważa, że wywiad w "Gazecie Wyborczej" z byłym szefem szpitala MSWiA Markiem Durlikiem o doktorze G. jest wymierzony właśnie w niego. "Moim zdaniem ta publikacja to zemsta na profesorze Zbigniewie R., czyli na mnie" - podkreśla Religa. Chodzi o wywiad zatytułowany "Zemsta ministrów PiS na doktorze G.".
Jednak profesor Religa zaraz dodaje, że nikt nie ma powodów, by się na nim mścić. "Jedyny mój związek z tą sprawą to ekspertyza, jaką sporządziłem na prośbę prokuratury. Dotyczyła on tylko jednego przypadku - śmierci pacjenta" - wyjaśnia.
Dziś były minister zdrowia tego żałuje. "Może, gdybym jej nie napisał, nie byłoby na mnie takiego ataku. Za co się mści dyrektor Durlik, ciężko mi odgadnąć. Ja o nim mogę powiedzieć wiele dobrych rzeczy. (...) W jednej jednak rzeczy popełnił ogromną pomyłkę - uważając, że to ja mogłem być inicjatorem akcji, w wyniku której doszło do zatrzymania dr. G." - mówi "Rzeczpospolitej" Religa.