Ulfem Ogge zainteresował się jednak szwedzki rzecznik praw obywatelskich - pisze "Gazeta Wyborcza". Wszystko dlatego, że jeden z naszych rodaków poskarżył się na napisane po polsku ostrzeżenie. Teraz szwedzki urząd sprawdza, czy kartka nie jest przejawem dyskryminowania Polaków.

Reklama

Ogge ostrzeżenie wywiesił po tym, jak jego sklep kilka razy okradziono. Okazało się, że przestępcami byli Polacy. Dlatego - jak tłumaczył - by ostrzec następnych złodziei, napisał kartkę po polsku.