Urząd miasta w Andrychowie zajmuje budynek dawnej szkoły. I do tej pory prezentował się bardzo skromnie. Gabinet burmistrza mieścił się w byłej sali lekcyjnej. Z 60-metrowego pomieszczenia z dużym oknem i kaflowym piecem wyniesiono po prostu ławki i wstawiono biurko oraz szafy. Taki wystrój najwidoczniej obrażał jednak poczucie smaku burmistrza. Jan Pietras wychodzi z założenia, że władza, nawet w niedużej miejscowości, musi wzbudzać szacunek i dlatego jej siedziba powinna wyglądać godnie - pisze "Fakt".
Burmistrz remont magistratu zaplanował z rozmachem. Przede wszystkim kazał rozebrać stary kaflowy piec i wstawił kominek za prawie 10 tysięcy złotych. Palenisko obłożył marmurem. Zamówił też pozłacane zegary i świeczniki, żeby całość się pięknie komponowała. Nie żałował pieniędzy na skórzane fotele stalizowane na lata 30. ubiegłego wieku i 20 stylowych krzeseł.
Zadbał także o to, by gabinet miał pałacowy sznyt. Stąd liczne zdobienia, gipsowa sztukateria na suficie i ociekające złotem żyrandole. Na ogromnym dębowym biurku burmistrz kazał sobie postawić misternie zdobiony telefon. Wygląda zupełnie jak aparaty z okresu przedwojennego. Jan Pietras jest z niego bardzo dumny. "Telefon nie jest atrapą i działa" - przekonuje.
W stylizowanym gabinecie głowy Andrychowa jest tylko jeden nowoczesny element nieco gryzący się z pozostałymi. Na ścianie wisi wielki plazmowy telewizor z zestawem głośników. Burmistrz zabrał to cacko miejskim strażnikom - twierdzi "Fakt".
Mieszkańcy Andrychowa dziwią się, że burmistrz urządził swój gabinet z takim przepychem. "Mógłby wyremontować jakiś chodnik albo położyć trochę asfaltu na dziurawych ulicach zamiast fundować sobie takie luksusy" - denerwuje się Janina Ast.
Burmistrz nie przejmuje się tymi głosami. Jest dumny z pałacu i zapewnia, że właśnie w wyremontowynym salonie będzie przyjmował petentów - pisze "Fakt".
p
Andrychów
Położenie: zachodni skraj Małopolski, powiat wadowicki
Powierzchnia: 10 km kw.
Ludność: 22 tysiące
Budżet: 80 milionów złotych
Bezrobocie: 20 procent