Dzisiaj mija termin, jaki związki zawodowe dały rządowi na zmiany w sprawie płac i rozwiązań emerytalnych dla pedagogów. Propozycja podwyżek, które zaproponował MEN - 200 zł brutto dla nauczycieli stażystów i 185 dla nauczycieli mianowanych i dyplomowanych - nie satysfakcjonuje związkowców. Ale nic w tej kwestii się nie zmieni. "Rozporządzenie zostanie podpisane w formie, jaką zaprezentowaliśmy na początku" - powiedziała nam Krystyna Szumilas, wiceminister edukacji. To oznacza, że już w poniedziałek w szkołach rozpocznie się referendum strajkowe. Tym razem ramię w ramię zamierzają protestować ZNP i oświatowa "Solidarność". "Być może wspólny protest zwróci uwagę rządu na nauczycielskie postulaty" - mówi Wojciech Jaranowski, rzecznik oświatowej "Solidarności".
Czego domagają się nauczyciele oprócz wyższych podwyżek jeszcze w tym roku? "W trakcie styczniowej manifestacji minister Michał Boni obiecywał nam, że w połowie lutego otrzymamy do zopiniowania pakiet rozwiązań emerytalnych dla nauczycieli. Miały się także rozpocząć rozmowy na temat podwyżek płac w kolejnych latach, które miały doprowadzić do zwiększenia wynagrodzeń nauczycieli w 2010 r. o 50 proc." - wyjaśnia Sławomir Broniarz, szef ZNP. Dodaje, że do tej pory rząd nie wywiązał się z tych obietnic.
Referendum ma potrwać miesiąc. Na początku kwietnia na podstawie jego wyników zapadnie decyzja o strajku. Pod uwagę brane są trzy terminy - jeden z nich wypada w kwietniu, kiedy odbywa się egzamin gimnazjalny, drugi - w maju w trakcie matur, a trzeci - pod koniec roku szkolnego, kiedy klasyfikuje się uczniów.
MEN nie ma sobie nic do zarzucenia. "10-proc. podwyżka płac dla nauczycieli to trzy razy więcej, niż proponował rząd PiS" - przekonuje Szumilas. I dodaje, że już za kilka tygodni MEN zamierza rozpocząć rozmowy z nauczycielami o podwyżkach w kolejnych latach.