W ubiegły wtorek zginęli starszy kapral Szymon Słowik i starszy szeregowy Hubert Kowalewski. Ich hummer wyleciał w powietrze tuż przed polską bazą Szaran w południowo-wschodnim Afganistanie. Informator gazety mówi, że wjechali na klasyczną minę naciskową, a właściwie na trzy połączone ze sobą sowieckie miny przeciwczołgowe serii TM. W sumie to około 20 kilogramów trotylu.
Właśnie dlatego pojazd, kiedy wjechał na pułapkę, wyskoczył w powietrze, a potem trzy razy koziołkował. Jeden z żołnierzy - gunner, czyli strzelec pokładowy w hummerze - zginął, gdy pojazd przewrócił się na dach. Drugi z żołnierzy najprawdopodobniej wyleciał z samochodu. Trzech członków załogi przeżyło dlatego, że zostali w hummerze.
Ale nie to najbardziej bulwersuje polskich żołnierzy. "Zginęli w miejscu, w którym, wracając z patrolu, wkładasz już ręce do kieszeni, czujesz się jak w domu" - mówi jeden ze szturmanów. "3,5 kilometra, już za fortem, gdzie są nasze, amerykańskie i afgańskie posterunki. Co jak co, ale tam nikt już się nie spodziewa <ajdika>". "Ajdik" to od angielskiego IED - improvised explosive device, czyli mina - pułapka.
Rozmówcy "GW" podkreślają, że to miejsce bardzo uczęszczane przez patrole i konwoje. Niedaleko mieści się posterunek afgańskiej policji i cywilne zabudowania. To budzi podejrzenia o współudział w zamachu cywilów lub policjantów, którzy mają opinię skorumpowanych i przekupnych. "To było popołudnie, co trochę ktoś tamtędy jedzie, więc nie było możliwości, żeby podłożyć minę niezauważonym" - mówi inny polski żołnierz z bazy Szaran. "Ktoś musiał wiedzieć o ładunku".
Tę wersję częściowo potwierdza już Dowództwo Operacyjne polskich sił zbrojnych. "Faktycznie, to uczęszczany odcinek, już na podjeździe do bazy, zaledwie 3,5 kilometra od niej" - mówi major Dariusz Kacperczyk. "I nie można wykluczyć, że ktoś wiedział o podłożonym ładunku. Tyle że akurat w tym dokładnie miejscu nikt ostatnio nie jechał, mina mogła więc już przeleżeć jakiś czas".
Dowództwo podkreśla także, że wykluczone jest, żeby mina została podłożona specjalnie pod polski patrol. "Nie mamy żadnych podstaw, żeby tak przypuszczać" - mówi major Kacperczyk. "Oczywiście podłożono ją po to, żeby wyleciał w powietrze pojazd z żołnierzami, a trafiło na naszych żołnierzy". Kilka dni temu minister obrony Bogdan Klich zapowiedział, że armia kupi nowe pojazdy, które będą bardziej odporne na wybuchy min.