Żołnierze od początku mówili, że dostali rozkaz ostrzelania punktów obserwacyjnych talibów. A te znajdowały się na wzgórzu zaledwie kilometr za wioską. Oskarżeni o zbrodnie wojenne wojskowi przekonywali, że celowali właśnie tam.

"Rzeczpospolita" pisała, że dzień po ostrzale zabezpieczono miejsca, na które spadły pociski. Oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Żandarmerii Wojskowej znaleźli tam m.in. amunicję, którą porzucili afgańscy bojownicy.

Reklama

Tragedia rozegrała się w sierpniu ubiegłego roku. W ostrzale wioski Nangar Khel zginęło wtedy osiem osób, a kilka zostało poważnie rannych. Wśród ofiar były kobiety i dzieci. Siedmiu żołnierzy polskiego kontyngentu aresztowano w listopadzie. Sześciu podejrzanym prokuratura zarzuca zabójstwo ludności cywilnej, jednemu - atak na niechroniony obiekt cywilny.