Dziewięć lat temu jedna z gazet napisała, że Wojnar zmarł. Prokuratorzy IPN zidentyfikowali go, oglądając Polską Kronikę Filmową, i ustalili, że jednak żyje. Grozi mu do trzech lat więzienia. W procesie przeciwko Stanisławowi Wawrzeckiemu, ówczesnemu dyrektorowi Miejskiego Przedsiębiorstwa Handlu Mięsem w Warszawie, oraz kierownikom sklepów Eugeniusz Wojnar wnioskował o trzy kary śmierci za przywłaszczenie mienia publicznego. Wyrok wykonano na Stanisławie Wawrzeckim.
KAROLINA WICHOWSKA: Po prawie 40 latach prokuratorzy IPN wracają do afery mięsnej. Dlaczego?
BOGUSŁAW CZERWIŃSKI*: Wszczęcie śledztwa nastąpiło po zawiadomieniu od rodziny jednego ze skazanych. Nie bez znaczenia był też fakt, że Sąd Najwyższy na skutek kasacji wniesionej przez rzecznika praw obywatelskich uchylił wyrok z 1965 r. w tej sprawie.
Co dziś wiemy o tej aferze?
To był pokazowy proces sądowy. Usiłowano wmówić społeczeństwu, że odpowiedzialność za braki w zaopatrzeniu w mięso ponoszą różnego rodzaju malwersanci i spekulanci. Władza zaś jest gotowa z nimi zdecydowanie i bezwzględnie walczyć. Tymczasem w rzeczywistości to niewydolna komunistyczna gospodarka była przyczyną ciągłych braków mięsa.
Proces toczył się w trybie doraźnym, przewidzianym w dekrecie PKWN z 1945 r. Czyli z naruszeniem obowiązujących wówczas przepisów.
Prawnicy uczestniczący w postępowaniu przygotowawczym i sądowym mieli świadomość, że trybu doraźnego nie można było stosować. A tylko tryb doraźny przewidywał w tym przypadku karę śmierci.
Zarzutów w tej sprawie prawdopodobnie byłoby więcej, gdyby nie to, że wszystkie osoby podejrzewane, poza Eugeniuszem W., już nie żyją. Trudno stopniować, kto jest winny bardziej, a kto mniej - wszyscy w jakimś stopniu przyczynili się do tego, że przepisy wówczas obowiązujące zostały naruszone i wydano wyrok, który można uznać za akt represji wobec pokrzywdzonych. Każdy był elementem w całym tym ciągu wydarzeń. Każdy odegrał swoją rolę i bez jego udziału nie nastąpiłyby pewne wypadki.
Kiedy toczył się proces w sprawie afery mięsnej, Eugeniusz Wojnar - wówczas wiceprokurator prokuratury wojewódzkiej, dzisiejszy oskarżony, był stosunkowo młody - miał 41 lat. Czy rola, jaką odegrał w procesie Wawrzeckiego, pomogła mu w dalszej karierze?
Trudno ocenić, czy udział W. w procesie miał wpływ na jego późniejszą drogę zawodową. Nie było to przedmiotem śledztwa. W każdym razie rok po zakończeniu procesu odszedł z prokuratury i rozpoczął pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości. W zarządzie więziennictwa resortu pracował do emerytury.
*Bogusław Czerwiński, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, nadzoruje śledztwo w sprawie afery mięsnej