Połowa młodych lekarzy podczas specjalizacji, czyli trwającego 5 - 6 lat dalszego kształcenia już po studiach - zarabia na etacie 1278 zł netto. Ich cały dochód - z dyżurami - wzrasta tylko minimalnie. Ile? Co trzeci zarabia wtedy do 1500 zł, a tylko 12 proc. pracując praktycznie na okrągło - od 2500 do 3000 zł na rękę. Pensje aż 89 proc. stażystów, czyli lekarzy na trwającym rok stażu tuż po studiach, także nie przekraczają 1500 zł.
Takie płace młodzi lekarze uważają za skandal. Przegrali walkę o ustawowe gwarancje zarobków w wysokości średniej krajowej. PO, przy protestach opozycji, dała im tylko 70 proc. Wyniki ankiety młodzi medycy przedstawią dziś na konferencji w Naczelnej Radzie Lekarskiej. Zaprosili na nią studentów medycyny. To ich w ostatnim czasie Kopacz próbowała przekonać do swoich pomysłów na reformę systemu. "Niech zobaczą, ile będą zarabiać po studiach. Sytuacja nie jest tak różowa, jak twierdzi pani minister" - mówi Cezary Szary ze Stowarzyszenia Młodych Lekarzy. A prezes Izby dr Konstanty Radziwiłł, podkreśla, że średni wiek lekarza specjalisty w Polsce to 48 – 50 lat. "Problem luki pokoleniowej gwałtownie wzrasta. Zatrzymanie młodych lekarzy w kraju, to kwestia najwyższej wagi" - mówi Radziwiłł.
Przedłużające się napięcie między lekarzami, w szczególności młodymi, a ministerstwem ma być – jak dowiaduje się DZIENNIK - jednym z powodów szybkiej dymisji wiceministra zdrowia Andrzeja Włodarczyka. "O tym, że Włodarczyk zawiódł na całej linii, mówi się coraz głośniej. Jego szanse są minimalne" - mówi nam osoba z bliskiego otoczenia minister zdrowia Ewy Kopacz. Jego akcje spadły, kiedy okazało się, że postępy prac nad koszykiem świadczeń gwarantowanych nie są zadowalające. Jednak najcięższy zarzut, to właśnie fatalne kontakty resortu z lekarzami. Bo zadbać miał o nie Włodarczyk.
Do frontalnego ataku młodych lekarzy na ministerstwo przyłącza się opozycja. "Minister Kopacz twierdziła, że odmieni ich los. Okazało się, że to wielka fikcja" - mówi Jolanta Szczypińska z PiS.
Kopacz broni się, twierdząc, że od zaraz nie może spełnić wszystkich postulatów młodych lekarzy, a w tym roku ich wynagrodzenia wzrosły już o 500 złotych. Były minister w rządzie SLD Marek Balicki zapewnia, że rozwiązanie tego problemu to proste zadanie. "Są opłacani z budżetu, a nie przez dyrektorów szpitali. Podwyższenie ich płac do 150 proc. średniej krajowej, to koszt kilkudziesięciu milionów złotych. Wystarczy to zapisać w budżecie" - mówi Balicki.