W szpitalu zmarł mężczyzna, w którego mieszkaniu w Białymstoku doszło we wtorek nad ranem do wybuchu - poinformowała PAP podlaska policja. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną wybuchu; ewakuowani z bloku mieszkańcy mogą wrócić do swoich mieszkań.
Do zdarzenia doszło we wtorek rano w jednym z czteropiętrowym bloków przy ul. Towarowej w Białymstoku. Na miejscu pracowało sześć zastępów straży pożarnej; zdecydowano o ewakuacji mieszkańców pionu, gdzie doszło do wybuchu. Mężczyzna z tego mieszkania został przewieziony do szpitala.
Jak poinformowała PAP we wtorek po południu Elżbieta Zaborowska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, mężczyzna zmarł w szpitalu. Zaborowska dodała, że policja prowadzi czynności ws. wywołania pożaru i narażenia na utratę życia i zdrowia.
Jak powiedział PAP Paweł Ostrowski z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku, nie wiadomo co było przyczyną pożaru. Gdy straż przybyła na miejsce, z mieszkania wydobywał się dym. Dodał, że nie wiadomo czy pożar był przyczyną wybuchu czy też jego skutkiem. Ocenił, że sytuacja nie była "błaha"; występowało zagrożenie życia zarówno mieszkańca tego mieszkania, jak i drugiego mieszkania, gdyż siła wybuchu uszkodziła ścianę między tymi mieszkaniami.
Blok podlega pod Spółdzielnię Mieszkaniową "Zachęta" w Białymstoku. Jej wiceprezes Czesław Drozdowski poinformował PAP, że po sprawdzeniu bloku, ewakuowani mieszkańcy mogą wrócić do swoich mieszkań, oprócz dwóch, w których uszkodzona jest jedna ze ścian. Te dwa mieszkania - jak dodał - zostały wyłączone z użytkowania. Drozdowski dodał, że spółdzielnia wstawiła też drzwi w mieszkaniach, które uległy zniszczeniu, żeby były one zabezpieczone