"Wśród ofiar śmiertelnych katastrofy kolejowej jest młoda Polka. Jej rodzina została powiadomiona" - powiedział PAP konsul generalny RP w Ostrawie Jerzy Kronhold.
Na miejscy zginęło sześć osób, siódma zmarła w szpitalu. Żeby wyciągnąć ciała zmarłych, trzeba było rozciąć blachy pogruchotanych wagonów.
Na miejscu katastrofy był premier Donald Tusk. Razem z premierem Czech Mirkiem Topolankiem przyglądali się akcji ratunkowej, a potem szef polskiego rządu odwiedził w szpitalu rannych Polaków.
W szpitalu o życie walczy co najmniej dwóch ciężko rannych pasażerów. Lekarze wzywają Czechów, by oddawali krew, bo sytuacja jest dramatyczna.
Dziesięciu naszych rodaków trafilło do czterech szpitali w okolicach. To głównie młodzi, dwudziestoparoletni ludzie, którzy jechali na koncert grupy Iron Maiden do Pragi. PKP zapewnia, że będzie pomagać ofiarom - obiecuje odszkodowania i transport poszkodowanym.
Większość rannych Polaków jeszcze w piątek wieczorem opuściła szpitale. Pod opieką czeskich medyków zostało dwóch najpoważniej rannych.
Pociąg numer 108
p
Wszystko wydarzyło się po 10.30. Pociąg EuroCity z Krakowa do Pragi wbił się w konstrukcję remontowanego starego wiaduktu w Studence pod Novym Jicinem.
Wciąż nie jest do końca jasne, jak elementy wiaduktu znalazły się na torach. Najprawdopodobniej z konstrukcji urwała się jakaś część. Kiedy pociąg przejeżdżał, na pierwsze wagony runęła reszta.
Czeski maszynista zdążył pociągnąć za hamulec. Ale nie miał szans - żeby się zatrzymać, musiałby do przeszkody mieć kilometr.
Udało się tylko nieco wyhamować - z prawie 140 kilometrów na godzinę do ponad 120. Przed zderzeniem maszynista zdążył się schować. Przeżył. Jego zmiennikowi to się nie udało...
Skład w mgnieniu oka zamienił się w kłębowisko blachy, kabli i szkła. "Słychać jęki rannych. To okropne" - opowiadał dziennikowi.pl świadek wypadku pociągu.
Nie potwierdzają się pierwsze informacje o tym, że w chwili zderzenia przez wiadukt przejeżdżały samochody. Ale czeskie media twierdzą, że w plątaninie złomu znaleziono też wraki samochodów.
Polacy wśród ofiar
z Krakowa do Pragi wyjechał pociąg złożony w sumie z pięciu wagonów. Jeden z nich na granicy doczepiono do innego pociągu, jadącego do Wiednia. Natomiast w Ostrawie pozostałe cztery wagony doczepiono z tyłu czeskiego pociągu relacji Ostrawa-Praga. Właśnie ten pociąg, złożony w sumie z 10 wagonów, rozbił się w Studence. Jechało nim w sumie ponad 300 osób.
Polacy mieli więc szczęście. Jechali z tyłu składu. W sumie naszych rodaków było w pociągu 105 - twierdzi prezes PKP Intercity Czesław Warsewicz.
Lokomotywa i pierwszy wagon praktycznie rozpadły się po zderzeniu w pełnym pędzie z nieoczekiwaną przeszkodą. Impet uderzenia był tak olbrzymi, że lokomotywa obróciła się o 180 stopni. Pierwszy wagon został całkowicie zmiażdżony.
"Mieliśmy szczęście, akurat wyszliśmy na piwo" - mówił dziennikarzom gazety "Mlada Fronta Dnes" jeden z pasażerów. "Poszliśmy do wagonu restauracyjnego, który był na końcu składu. Nagle szarpnęło i wszyscy wypadli z siedzeń. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje" - opowiada.
Z torów wypadła lokomotywa i cztery pierwsze wagony. Wielu pasażerów utknęło w przedziałach. Do wypadku wyjechały dziesiątki karetek. Rannych wydobywanych z wraku do szpitali w pobliskich Nowym Jicinie, Ostrawie, Opawie, Ołomuńcu odwoziły dwa śmigłowce.
Według polskich specjalistów od ratownictwa, szczęście w nieszczęściu polega na tym, że to właśnie Ostrawa leży w pobliżu miejsca wypadku. W jednym ze szpitali w tym mieście jest aż 45 łóżek na oddziale intensywnej terapii.
Pociągiem jechało ponad 100 Polaków. Wielu z nich to młodzież - wielbiciele muzyki, którzy jechali na festiwal w Pardubicach i na koncert Iron Maiden w Pradze.
O wypadku pociągu poinformował dziennik.pl internauta. Sprawą zajmuje się polski konsulat w Ostrawie. Informacji o wypadku udziela PKP pod numerem 22 47 42 572