Od kiedy Polska należy do Unii, nigdy tak niewielu Polaków nie wybierało się do pracy w Zjednoczonym Królestwie. W drugim kwartale tego roku na taką decyzję odważyło się zaledwie 25 tys. osób - wynika z opublikowanego właśnie raportu brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. To o ponad 1/3 mniej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. I kropla w morzu przeszło miliona Polaków, którzy spróbowali szczęścia w Zjednoczonym Królestwie w minionych 4 latach.
Ile między kwietniem i czerwcem tego roku Polaków wróciło do ojczyzny, ustalić jest trudniej. O ile przed podjęciem pracy nasi rodacy muszą się zarejestrować w urzędach pracy, to gdy wyjeżdżają z Anglii, nikogo o tym nie informują. Jednak zdaniem brytyjskiego Instytutu Badań Publicznych (IPPR) z Wielkiej Brytanii wyjechała już ponad połowa wszystkich Polaków, którzy w ostatnich latach się tam osiedlili. "Nie sądzę, aby ich było dziś więcej niż pół miliona. A fala wyjazdów będzie się nasilać" - mówi Danny Sriskandarajah, dyrektor instytutu.
Dlaczego Polacy wracają? Ekonomiści nie mają w tej sprawie żadnych wątpliwości. Od kiedy Polska przystąpiła do Unii, realne płace wzrosły o 39 proc., a wielkość bezrobocia spadła o połowę. W sektorach, gdzie wcześniej był nadmiar pracowników, jak budownictwo, dziś brakuje rąk do pracy. Co ważniejsze, załamanie kursu funta z 7 do nieco ponad 4 zł spowodował, że praca na Wyspach przestała się opłacać.
"Typowy emigrant odsyłał do kraju przynajmniej 500 funtów miesięcznie. Kiedyś to było 3,5 tys. zł, dziś niewiele ponad 2 tys." - tłumaczy Michael Dembiński, szef British Polish Chamber of Commerce. Gospodarka brytyjska weszła w tym miesiącu w okres recesji, a Polska wciąż rozwija się w tempie 4 - 5 proc.
Decyzja o powrocie jest tym łatwiejsza, że jak wynika z danych Home Office, aż 80 proc. polskich emigrantów ma mniej niż 34 lat. A tylko co dziesiąty zdecydował się na dzieci. Polacy w przytłaczającej większości wykonują proste zajęcia, jak sprzątanie, sprzedawanie czy praca przy taśmie w fabryce. Taki etat można dość łatwo zdobyć także w kraju.
Stan gospodarki nie tłumaczy jednak wszystkiego. Tak przynajmniej uważa Jarosław Gowin, poseł PO. "W czasie największej fali wyjazdów polscy emigranci w ankietach systematycznie tłumaczyli, że nie chcą żyć w kraju, gdzie kultura polityczna jest tak niska. Bali się nietolerancji i zamknięcia na świat. Po wyborach to się zmieniło" - przekonuje.
Taka ocena oburza jednak Pawła Kowala, posła PiS: "To kompletna bzdura. Życiowych decyzji o powrocie nikt nie podejmuje z powodu zmian obsady rządu. Tu liczy się tylko rachunek ekonomiczny" - twierdzi.
Faktem jest jednak, że powrót setek tysięcy imigrantów może jednak zmienić preferencje polityczne w nadchodzących wyborach prezydenckich. W przeciwieństwie do Polonii amerykańskiej, zwykle wiernej PiS, Polacy z Wielkiej Brytanii i Irlandii systematycznie deklarowali poparcie dla PO. "Kilka lat przeżytych w anglosaskiej kulturze politycznej z pewnością na trwałe zmieni poglądy polityczne setek tysięcy Polaków i skłoni ich do poparcia partii tolerancyjnych i otwartych, jaką jest Platforma" - wierzy Jarosław Gowin.
Wyjazdy Polaków już wywołują panikę w tych sektorach brytyjskiej gospodarki, jak przetwórstwo spożywcze, budownictwo czy rolnictwo, w których stanowili dużą, czasem większą część załogi przedsiębiorstw. Bo choć bezrobocie w Wielkiej Brytanii znów zaczyna rosnąć, trudno znaleźć pracowników, którzy byliby gotowi pracować 46 godzin tygodniowo i wśród których zaledwie co 40. kiedykolwiek upomniał się o świadczenie społeczne.