Trzy lata temu była to ekstrawagancja. Warszawska firma Hanami specjalizująca się w kursach japońskiego jako jedna z pierwszych zadecydowała: w jej biurze będą tylko komórki. "Szybko obliczyliśmy koszty i okazało się, że w całościowym rozrachunku wychodzą taniej" - mówi DZIENNIKOWI szef firmy Radosław Bolałek. Wówczas wydawało się, że firma bez biurowego telefonu nie ma prawa istnieć. Był to - jak się okazuje - typowy mit o "stacjonarce".
A dziś. W mieście wystarczy rozejrzeć się wśród znajomych i wniosek prosty: część już dawno posługuje się tylko komórką, a numerów domowych do wielu nawet nie staramy się zapamiętać. "Zrezygnowałem z domowego, bo był mi kompletnie nieprzydatny" - mówi ekonomista Centrum im. Adama Smitha Robert Gwiazdowski.
Podobnie myśli coraz więcej Polaków. Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego telefony stacjonarne tylko w ubiegłym roku porzuciło 9,9 proc. dotychczasowych abonentów. Z badań przeprowadzonych na początku tego roku przez firmę Ericsson wynika, że w ciągu trzech lat ten odsetek wyniósł ponad 25 procent.
"Telefony stacjonarne to już przeżytek" -mówi Gwiazdowski. "Połączenia w telefonii komórkowej stają się coraz tańsze, a ceny połączeń stacjonarnych nie spadają wystarczająco szybko" - przekonuje.
Rezygnacja z telefonów stacjonarnych to trend ogólnoeuropejski. Najszybciej proces ten następuje w Portugalii, Czechach i Bułgarii. Tam z telefonów stacjonarnych co roku rezygnuje ok. 12 –15 proc. abonentów.
Przy okazji znikają telefony z ulic. Telekomunikacja Polska rozpoczęła masową likwidację budek telefonicznych. Do końca 2009 r. chce zdemontować ich aż 30 tysięcy, czyli blisko połowę obecnych. "Większość przez kilka miesięcy generuje zaledwie kilka impulsów" - mówi jeden z rzeczników TP SA.
p
BARBARA SOWA: Korzysta pani z telefonu stacjonarnego?
ANNA STREŻYŃSKA*: Owszem, mam w domu nawet dwa aparaty. Głównie ze względu na dwie nastoletnie córki, które potrafią godzinami wisieć na telefonie. To nadal tańszy sposób komunikacji. Gdy rozmawiam z rodziną, sama również wolę z korzystać z tradycyjnego telefonu. Choć oczywiście wszyscy mamy też własne komórki.
Niedługo będzie pani należeć do wyjątków, tylko w zeszłym roku z telefonu stacjonarnego zrezygnowało prawie 1 mln Polaków. Czy czeka nas koniec ery tradycyjnych telefonów?Telefon stacjonarny tak szybko nie odejdzie do lamusa. Starsze pokolenie wciąż woli korzystać właśnie z takich urządzeń. Poza tym połączenia z tradycyjnego telefonu nadal oferują lepszą jakość i są tańsze. Korzystanie z telefonów stacjonarnych ma więc jeszcze u nas środowiskowe, kulturowe i finansowe uzasadnienie.
Ale to się szybko zmienia, usługi komórkowe są coraz tańsze, a i starsze pokolenia przekonują się do komórek.
To prawda, idziemy w ślady krajów Unii Europejskiej, gdzie odsetek osób korzystających z telefonów stacjonarnych maleje. Wraz z taniejącymi połączeniami komórkowymi u nas ten trend spadkowy też będzie się pogłębiał. Komórki staną się substytutem usług stacjonarnych, będą je po prostu wygryzać z rynku.
Jak sobie z tym poradzą firmy telekomunikacyjne?
Już próbują wybrnąć z tej sytuacji. I mają duże możliwości. Bo sieci stacjonarne to nie tylko telefonia. Nikt ich nie wyłączy ani nie wyrzuci do kosza, gdy drastycznie spadnie liczba osób korzystających ze stacjonarnych połączeń. Firmy telekomunikacyjne już teraz oferują przez te sieci nie tylko połączenia głosowe, ale też szerokopasmowy dostęp do internetu. Coraz bardziej popularne są usługi takie jak telewizja przez internet czy video on demand, czyli wideo na życzenie. Po prostu rozmowy pozostaną jedynie dodatkiem. Może mniej popularnym, ale pozostaną.
*Anna Streżyńska, prezes Urzędu Telekomunikacji Elektronicznej