Pierwszą osobą zaszczepioną przeciw koronawirusowi na świecie została Margaret Keenan, 90-letnia pacjentka Szpitala Uniwersyteckiego w Coventry. Pacjentem numer dwa był 81-latek, niejaki William Shakespeare. Brytyjczycy chcą najpierw szczepić osoby najstarsze, powyżej 80. roku życia, oraz pensjonariuszy domów opieki nad seniorami. Przez wzgląd na trudności logistyczne na razie operacja ograniczona jest do ok. 50 szpitali w całej Wielkiej Brytanii.
Keenan w przyszłym tygodniu kończy 91 lat. To najlepszy prezent na urodziny, jaki mogłabym sobie wyobrazić – skomentowała zastrzyk w rękę kobieta. Wreszcie mogę mieć nadzieję, że niebawem pobędę trochę z rodziną i przyjaciółmi, bo ostatni rok spędziłam w większości samotnie. To wielki zaszczyt być pierwszą osobą na świecie, która szczepi się na COVID-19 – dodała. Fotografowie unieśmiertelnili ją w szlafroku i koszulce z pingwinem oraz napisem "Wesołych Świąt”.
Kiedy wyjeżdżała na wózku z gabinetu zabiegowego, pracownicy szpitala bili jej brawo.
Dla Maggie to było jedno, krótkie ukłucie – ale wielki krok dla ludzkości – napisał "Washington Post”. I nie ma w tym ani odrobiony przesady, ponieważ Keenan jest także pierwszą osobą na świecie, której podano preparat zupełnie nowej klasy – szczepionkę genetyczną, działającą na zupełnie innej zasadzie niż większość dotychczas nam znanych preparatów. Jeśli potwierdzi (a właściwie potwierdzą, bo zarówno szczepionka firm Pfizer i BioNTech, jak i Moderny oraz CureVacu oparte są na tej technologii) swoją skuteczność w szczepieniach powszechnych, to będzie to absolutny przełom.
Zrób to sam
Celem każdej szczepionki jest nauczenie organizmu rozpoznawania wroga. Kluczowe jest jednak, żeby zrobić to w kontrolowanych warunkach, bez wywoływania zakażenia. Dlatego "zwykłe” preparaty wykorzystują osłabione albo martwe wersje wirusów, bezpieczniejsze niż "oryginalny” patogen. Dla celów demonstracyjnych to wystarczy – kiedy pojawi się prawdziwe zagrożenie, organizm będzie już przygotowany.
Kiedy z Chin zaczęły docierać niepokojące doniesienia, że pojawiły się tam przypadki dziwnego zapalenia płuc, naukowcy pracujący z mRNA dostrzegli olbrzymią szansę. Na początku 2020 r. terapie oparte na tej technologii były bowiem wciąż tylko atrakcyjną obietnicą
Nigdzie nie jest jednak powiedziane, że do uzyskania odporności potrzebny jest cały wirus. Nasze ciało i tak identyfikuje nieproszonych gości po wybranych elementach – trochę jak składający zeznania, kiedy mówi, że sprawca z pewnością miał długą brodę albo niesprawną rękę. Dlatego teoretycznie wystarczy nauczyć nasz organizm wykrywania tej jednej, najbardziej charakterystycznej cechy wirusa. Szczepionki genetyczne mają działać właśnie na tej zasadzie. Mają też niezwykle oryginalny mechanizm – w pewnym sensie jest to metoda „zrób to sam”. Szczepionki genetyczne bowiem nie pokazują organizmowi, jakiego charakterystycznego elementu wroga ma szukać, ale dają mu przepis, jak ten element samodzielnie wyprodukować. I w konsekwencji nauczyć się go rozpoznawać.