Inne

"Moja córka Kaja poszła w tym roku do pierwszej klasy, musieliśmy więc skompletować dla niej całą wyprawkę. Same podręczniki kosztowały 250 zł, do tego doszły jeszcze przybory szkolne: zeszyty, kredki, nożyczki, klej, plastelina i tysiące innych rzeczy. Bardzo nam zależało, by córka miała dobry plecak, więc kupiliśmy jeden z droższych, za 150 zł. Ponad 100 zł kosztowały szkolne składki, a kolejne 90 wyniosła opłata za basen. Sporo" - wylicza Agnieszka Lutosławska z Krakowa, mama siedmioletniej Kai. "Na szczęście na 11-letniego syna Maćka wydaliśmy mniej, bo podręczniki dostaje od starszej o rok kuzynki. Ale za to dwa razy w tygodniu płacimy 35 zł za dodatkowe lekcje angielskiego".

Reklama

Z badania CBOS wynika, że opłaty za zajęcia dodatkowe dla dzieci to poważna pozycja w domowym budżecie Polaków - średnio 263 zł miesięcznie. Jacek Staniszewski ze Stargardu Szczecińskiego, ojciec 16-letniego Tomka, wydaje nawet więcej, bo aż 500 zł. "Angielski raz w tygodniu, szkoła muzyczna cztery razy. Wprawdzie to publiczna placówka, ale płacę za wyjazdy, nuty, dodatkowe konsultacje u profesorów" - wylicza.

Poza tym opłaty za zajęcia dodatkowe są coraz wyższe. Tylko w tym roku wzrosły o 10 proc. w porównaniu z ubiegłym. I zapewne właśnie dlatego liczba rodziców, którzy fundują dzieciom angielski, taniec czy zajęcia sportowe, zmalała o 3 proc. Teraz stać na to jedynie 37 proc. badanych Polaków. "10 lat temu rodzice częściej zapewniali dzieciom udział w płatnych zajęciach, ale wtedy dużo niższe były koszty związane z rozpoczęciem roku szkolnego" - tłumaczy jedna z autorek raportu, Bogna Wciórka.

W kosztowną edukację po lekcjach inwestują przede wszystkim wykształceni mieszkańcy dużych miast. Najchętniej posyłają dzieci na naukę języków obcych i zajęcia sportowe. Na płatne zajęcia stać zaledwie co czwartego rodzica z wykształceniem zasadniczym zawodowym lub mieszkającego na wsi.