W środę Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że badania potwierdziły 28 380 nowych zakażeń koronawirusem. Zmarło 460 osób z COVID-19. To najwyższa liczb zakażeń w IV fali pandemii w Polsce. Dokładnie rok temu wykryto 10 139 nowych przypadków, a tydzień temu – 24 239 zachorowań. W ocenie wirusologa prof. Włodzimierza Guta taka liczba zakażeń może być efektem przesunięcia – przez wolne listopadowe dni zakażone osoby opóźniały zgłoszenie się do lekarza.

Reklama

Na to wskazuje nam liczba zgonów. Wśród większych krajów jesteśmy już niemal liderem, jeśli chodzi o ich liczbę zakażeń i zgonów – stwierdził.

W tej chwili, nawet jeśli wszyscy rzuciliby się do szczepień, statystyki zmienią się nam dopiero dwa tygodnie, po drugiej dawce – powiedział prof. Gut. W ocenie wirusologa "zostają nam jedynie tzw. ograniczenia covidowe, czyli m.in. samodyscyplina, maseczki, ograniczenie ruchliwości".

Zwrócił uwagę, że w tej chwili w Polsce połowa społeczeństwa jest zaszczepiona. - Mniej więcej będzie potrzeba, żeby przechorowało dwie trzecie osób niezaszczepionych – powiedział wirusolog.

Zaznaczył, że jest olbrzymia różnica między przechodzeniem COVID-19 przez osoby zaszczepione i niezaszczepione. Ci pierwsi nie obciążają służby zdrowia i nie umierają tak często.

Zakażają wszyscy

Prof. Gut powiedział, że SARS-CoV-2 zakażają się wszyscy – bez względu na to, czy ktoś przeszedł już COVID-19, czy jest zaszczepiony, czy też nie.

Zakażenie oznacza wejście wirusa do organizmu, które powoduje namnażanie się go w komórkach. Natomiast odpowiedź przygotowanego organizmu ogranicza ten proces, zmniejsza zdolność przekazywania dalej i powoduje, że zakażenie przebiega łagodniej – powiedział wirusolog. Dodał, że objawy zakażenia są sprawą genetyki i przygotowania organizmu.

Wyjaśnił, że przy zakażeniu wirus wywołuje w organizmie tzw. burzę cytokinową, czyli nadmierną reakcję organizmu na patogen, co może okazać się nawet gorsze w skutkach niż sama infekcja SARS-CoV-2.

Zmagający się z infekcją organizm produkuje bardzo duże ilości cytokin, co może prowadzić do poważnych następstw, np. do tzw. mgły covidowej, czy w cięższych przypadkach nawet do demencji, nie mówiąc o zapaleniach nerwów, chorobach serca, jelit czy płuc – zwrócił uwagę prof. Gut.

Reklama

Maseczki

W ocenie wirusologa w Polsce "czwarta fala będzie miała charakter pełzający". - Maseczki, które nosiło 80 proc. obywateli, obecnie nosi jedynie 30 proc., a to oznacza, że tylko gdzieniegdzie osoby noszą je prawidłowo, a w wielu miejscach w ogóle nie noszą, nie mówiąc o noszeniu ich na brodzie. Dodatkowym czynnikiem powodującym wzrost zakażeń jest zwiększająca się liczba międzyludzkich kontaktów, czemu sprzyjają święta – powiedział prof. Gut.

Na pytanie, jak długo pełzająca fala może potrwać, wirusolog powiedział, że "do momentu, kiedy 85 proc. społeczeństwa będzie po covidzie lub po szczepieniu". - Wówczas ulegnie skróceniu okres zakażania i zacznie fala wygasać – zaznaczył prof. Gut.

Prof. Gut powiedział, że wskaźnik zgonów jest dość złożony. - Tam się nakłada kilka elementów takich jak: predyspozycje m.in wiekowe, ale także nasze zachowania. Jeśli ktoś nie wierzy, że istnieje COVID-19 i zgłasza się do szpitala w stanie ciężkim, to jego uratowanie graniczy z cudem. Niektórzy idą nawet prosto pod respirator. Tam jedna trzecia skazana jest na śmierć – ostrzegł wirusolog.

Podkreślił, że "osoby mające pierwsze objawy zakażenia wirusem SARS-CoV-2 powinny się izolować".