Rada Powiatu Słupskiego przyjęła dziś specjalną uchwałę, w której zażądała zmiany lokalizacji tarczy antyrakietowej. Bo mieszkańcy powiatu słupskiego "nie chcą żyć w ciągłym lęku przed mogącym nastąpić w sposób niespodziewany atakiem rakietowym". I nie chcą być "zywą tarczą".
"Budowa tego systemu spowodowana jest realnym zagrożeniem, jakie niesie terroryzm, dla terytorium Stanów Zjednoczonych Ameryki. Należy z tego faktu wyciągnąć wniosek, że do takiego ataku może dojść. Oczywistym jest, że atak terrorystyczny z użyciem broni rakietowej, poprzedzony zostanie atakiem na elementy amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej, które mają być rozmieszczone w Redzikowie" - napisano w uchwale.
>>> Namawiają Obamę, żeby zrezygnował z tarczy
Ostre sformułowania, jakie znalazły się w uchwale zaskoczyły nawet przewodniczącego rady Ryszarda Stusa. Zwłaszcza, że dziś do Słupska i Redzikowa przyjechał ambasador USA w Polsce. Victor Ashe przekonywał mieszkańców do tarczy. Ale niewiele osiągnął. Mieszkańcy Redzikowa wręczyli mu nawet specjalny list protestacyjny.
Według planów, potwierdzonych w sierpniu umową między rządami Stanów Zjednoczonych i Polski, na dawnym wojskowym lotnisku w Redzikowie koło Słupska ma być wybudowanych dziesięciu wyrzutni pocisków przechwytujących rakiety balistyczne. Umowa ta nie został jeszcze ratyfikowana.
W Czechach, w ramach programu obrony przeciwrakietowej, Amerykanie zamierzają wybudować radar tego systemu.