Oskarżenia o zbyt uciążliwe procedury wizowe pojawiły się najpierw na stronie londyńskiego Międzynarodowego Instytutu ds. Środowiska i Rozwoju (IIED), później na portalach Nature.com, Afriquenligne.fr i AfricaScienceNews.org.
Faktem jest, że wielu delegacjom nie udało się dotrzeć do Poznania. "Ale niesłusznie oskarża się organizatorów szczytu o brak dobrej woli" - mówi dziennikowi.pl Jacek Miziak, odpowiedzialny ze strony polskiego ministerstwa środowiska za poprawny przebieg szczytu.
"Możemy mówić o dwóch problemach, z jakimi spotkaliśmy się w naszych afrykańskich placówkach. Pierwszy to osoby zgłaszające zbyt późno chęć wyjazdu a druga, to oszuści, chcący wykorzystać tak dużą imprezę międzynarodową i zdobyć wizę Schengen" - dodaje Mizak.
By uzyskać wizę Schengen potrzeba od 10 do 21 dni, w zależności od poziomu zaufania jakim darzy się kraj z którego pochodzi osoba wnioskująca o wizę. Nie ma możliwości przyśpieszenia tej procedury.
"W tak wyjątkowej sytuacji dopuściliśmy nawet możliwość listownego wnoszenia o wizę. Lecz tu pojawił się kolejny problem - do naszych ambasad i konsulatów przychodziły wnioski wraz ze sfałszowanymi dokumentami" - tłumaczy Mizak.
Problem w polskiej placówce w stolicy Nigerii - Abudży - był na tyle duży, że do pomocy w ambasadzie oddelegowano pracownika nigeryjskiego MSZ, by pomógł w weryfikacji dokumentów.
W afrykańskich mediach pojawiły się zarzuty wobec Polski, że blokowała możliwość uczestnictwa w zakończonym właśnie poznańskim ekoszczycie przedstawicielom organizacji pozarządowych z Afryki. Jak sprawdził dziennik.pl, w większości wypadków, gdy delegat nie docierał na szczyt lub się spóźniał, była to jego własna wina.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama