Klara Klinger: Czy przedświąteczne zakupy muszą się wiązać ze stresem?
Dorota Mącik:
To, co nam najbardziej przeszkadza, to wcale nie kupowanie prezentów, tylko to, że mamy problem w z wymyśleniem odpowiedniego prezentu. Zostało już mało czasu, nie mamy pojęcia, co kupi, a na dodatek otacza nas tłum ludzi. Stres nasilają też problemy praktyczne: od zaparkowana samochodu przez znalezienie koszyka po przebrnięcie przez tłum ludzi. W takiej sytuacji podjęcie rozsądnej decyzji graniczy niemal z cudem.

Reklama

Więc co zrobić, żeby kupowanie prezentów nie stało się udręką?
Warto przed pójściem do sklepu chwilę się zastanowić, co chcemy kupić i zrobić szczegółową listę. Główny błąd to pójście na żywioł. A przy prezentach dobrze zapytać najpierw co by ktoś chciał, albo dowiedzieć się od innych, z czego ta osoba by się ucieszyła. Można nawet zadzwonić wcześniej do sklepu dowiedzieć się, czy taka rzecz jest. Wtedy nie biegamy jak oszalali od sklepu do sklepu, tylko mamy konkretny cel.

Mamy zrezygnować ze spontanicznych zakupów?
Tak, szczególnie jeżeli mamy mało czasu. Poza tym wtedy często kupujemy nic nie warte rzeczy, co się okazuje dopiero po powrocie do domu. Kiedy wiemy, co jest naprawdę potrzebne, nie sugerujemy się tym, że inni wychodzą z pełnymi koszykami. Nie kupujemy bez sensu, bo a nuż się przyda?

Co jeszcze może nam pomóc?
Odpowiednie nastawienie. Od razu trzeba się przygotować psychicznie, że na pewno będą korki, na pewno będzie ścisk, bo wtedy można się uzbroić w cierpliwość. Dobrze jest też zdać sobie sprawę, że działamy pod presją czasu, a marketingowcy tylko na to czyhają. Im bardziej będziemy zestresowani, tym łatwiej damy się złapać na takie haczyki.

Czy każdy wpada w taką pułapkę?
Są osoby, które mają dużą zdolność do opierania się wpływowi reklam i atmosferze świątecznej. Łatwo je poznać po tym, że idą do sklepu z listą zakupów i wychodzą dokładnie z tym, co sobie zaplanowali. Inni wchodzą do sklepu po podstawowe zakupy, a wyjeżdżają z dwoma koszykami wyładowanymi po brzegi. Jedno i drugie zachowanie mieści się w normie. Nie należało by się tym jakoś specjalnie przejmować, dopóki nadmierna rozrzutność związana jest wyłącznie ze świętami.

Kiedy zaczyna to być niepokojące?
Jeżeli duże świąteczne zakupy to jednorazowy wyskok to nie ma w tym nic złego. Problem zaczyna się wtedy, kiedy w ten sposób kupujemy przez cały rok. Gdy zaciągamy długi i cierpi na tym rodzina.

Przed świętami tracimy często głowę i wydajemy zbyt dużo pieniędzy.
Akurat tym nie warto się martwić. To normalne, że w święta dajemy sobie przyzwolenie na wydawanie pieniędzy. I że nie kupujemy dla innych, bo mamy łatwość w kupowaniu także dla siebie samych. Przed świętami nasza odporność na pęd zakupowy wyraźnie spada.

Reklama

Więc może w ogóle zrezygnować z prezentów? To by nam zaoszczędziło wielu problemów.
To zły pomysł. Prezenty dają nam przecież sporo radości, a także poczucie, że możemy się czymś podzielić z innymi. Poza tym cały ten zakupowy szał, te tłumy, korki, wszystko to ma coś z uroku świąt. To nas wzrusza i fascynuje. I daje poczucie, że nie jesteśmy samotni, bo wszyscy robią zakupy, kupują prezenty. To nasze wspólne święto.

p

Dorota Mącik - psycholog, autorka książki "Między przyjemnością a uzależnieniem. Psychologia zakupów nieplanowanych"