Choć sam w futrach nie chodzi, Karl Lagerfeld broni przemysłu futrzarskiego. Ikona "lansu" z najwyższej półki przekonuje, że zabijanie zwierząt dla futra i skóry jest czymś oczywistym, skoro i tak świat objada się mięsem.

Lagerfeld zauważył, że myśliwi z północy przez całe życie znają się tylko na jednym - polowaniu. I zarzynają "bestie, które same by nas zabiły, gdyby tylko mogły". Dlatego - jak twierdzi - zwierzęta powinno się zabiłać tak "przyjemnie", jak to tylko możliwe.

Reklama

Dyktator mody przyznał zarazem, że jedzenie mięsa przyprawia go o mdłości. "Musi ono wyglądać inaczej, niż wtedy, gdy było żywe" - tłumaczył zawile Lagerfeld w wywiadzie dla brytyjskiego Radio 4.

"To stary dinozaur, który nie wie o czym mówi" - komentuje w gazecie "Daily Telegraph" wypowiedź projektanta rzeczniczka organizacji PETA (Ludzie na rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt). Jej zdaniem, Karl Lagerfeld nie nadąża za światem, a jego futra za modą.

"Przeważająca większość futer nie pochodzi od myśliwych, jak sugeruje, ale z chińskich farm, gdzie żadne przepisy nie chronią milionów zwierząt rutynowo obdzieranych żywcem ze skóry" - przekonuje działaczka PETA.

Jej zdaniem, Lagerfeld dziecinnie odmawia przyjęcia do wiadomości, że za każdym kawałkiem futra stoi bezsensowne cierpienie. Opinia ta tylko zaszkodzi walce w obronie zwierząt, bo więcej projektantów będzie wierzyło, że świat mody nie zna okrucieństwa.