Sylwia Czubkowska: Gdańska kuria spisuje młodzież niechodzącą na lekcje religii, bo chce mieć informacje o tym, kto nadaje się na rodzica chrzestnego. Czy rzeczywiście opuszczanie katechezy odbiera prawo do zostania ojcem lub matką chrzestną?
Ks. Mirosław Ładniak*: Tak, ale tylko dokładnie w tym okresie, gdy ktoś, jako nastolatek, nie chodzi na religię. Przecież po latach dorosły już człowiek może przejść przemianę religijną i ponownie włączyć się w życie Kościoła. A wtedy jego wcześniejsza abstynencja na katechezie nie ma już najmniejszego znaczenia. Szczególnie że często młodzi ludzie rezygnują z katechezy z błahych powodów: nie podoba im się katecheta, z księdzem nie mogą się dogadać. Mają do tego prawo bo przecież są nastolatkami, buntują się, wątpią. I tak samo mają prawo zmienić się i odnaleźć wiarę.
W takim razie spisywanie młodzieży niechodzącej na katechezę nie ma większego sensu?
Ja nie polecałbym takiego spisu i nigdy takiego w Lubinie nie przeprowadzaliśmy. To może być po prostu zbyt kontrowersyjne i niepotrzebnie dzielić dzieci. Z drugiej strony nie ma co demonizować podobnych spisów. One mogą dać księżom, którzy odpowiadają za chrzest, wiedzę, że kandydat na chrzestnego na katechezę nie chodził, a więc warto dokładniej wypytać go i rodziców dziecka, czym kierowali się przy takim wyborze. Bo przecież chrzestny to nie ma być dobry znajomy, kolega, tylko duchowy opiekun dziecka.
*ks. Mirosław Ładniak jest wychowawcą młodzieży, organizatorem koncertów katolickich i pielgrzymek młodzieżowych w Lublinie