Powód podwyżek? Drożeje ropa, a ceny windować będzie dodatkowo zwiększone wakacyjne zapotrzebowanie na paliwo. Problemem są też marże stacji, które wynoszą od kilkunastu do nawet 50 groszy na litrze. "Możemy sprzedawać taniej, ale klienci nie orientują się w cenach ropy, wiec wyciągamy, ile się da" - mówi nam nieoficjalnie jeden z nich.
Notowania ropy w Londynie osiągnęły najwyższy od półrocza pułap ponad 57 dol. za baryłkę. Jeszcze w marcu było to ok. 45 dolarów. A to nie koniec szybujących cen. Szymon Araszkiewicz z firmy monitorującej rynek ropy ostrzega, że kontrakty na dostawy surowca na koniec roku opiewają już nawet na 80 dol. za baryłkę.
W ostatnia sobotę PKN Orlen, który posiada 40 proc. krajowego rynku paliw, już po raz 57 w tym roku podniósł hurtowe ceny, co przełoży się na wyższe rachunki na stacjach paliw o 4 - 7 groszy na litrze.
Jednak to, ile płacimy za paliwo na stacji, zależy nie tylko od notowań surowca, ale też od siły naszej waluty. Dziś złoty jest w stosunku do dolara słabszy o prawie 50 proc. niż rok temu! Dlatego fakt, że ropa jest tańsza niż rok temu, nie przekłada się na naszą kieszeń - tani złoty oznacza, że ceny na stacjach będą wysokie.
W dodatku stacje benzynowe zawsze podnoszą ceny, gdy zbliżają się wakacje. "Tak się dzieje co roku" - potwierdza Urszula Cieślak, analityczka z Domu Maklerskiego Reflex.
"Sprzedajemy drożej, bo przecież ludzie muszą wyjeżdżać i po prostu zapłacą nam więcej. Nie zrezygnują z wakacji przez cenę benzyny" - mówi nam jeden z właścicieli stacji paliw.
Do tego dochodzą marże, które przedsiębiorcy ustalają na własną rękę. Z szacunków DM Reflex wynika, że średnia marża na polskich stacjach sięga 20 - 25 groszy na litrze. Ale zdarza się, że szybuje nawet do 50 gr. "Kurs dolara zmienia się często, dodatkowo żaden z klientów nie zna hurtowych cen ropy. Dlatego często sprzedaję paliwo drożej, niż mógłbym" - przyznaje jeden z nich. Dodaje, że i tak ma ceny niższe niż na dużych stacjach sieciowych.
"Wysokość marży jest naszą tajemnicą handlową. Mogę tylko powiedzieć, że w tej chwili nie jest ani bardzo wysoka, ani bardzo niska" - mówi nam jedynie Dawid Piekarz, rzecznik prasowy Orlenu. "My konkurujemy nie tylko ceną, jak małe stacje paliw, ale również jakością. Na naszej stacji kierowcy mogą nie tylko zatankować samochód, ale również umyć auto czy za darmo napompować koła" - dodaje. "Dodatkowo stacje niezależne mają niższe koszty niż sieciowe" - tłumaczy Szymon Araszkiewcz z e-petrol.pl.
Dobrą wiadomością jest, że stacje odchodzą od polityki podwyższania cen paliw w weekendy, co było dość częstą praktyką jeszcze parę lat temu. "W weekendy nie tankują auta należące do firm, więc popyt spada" - wyjaśnia Urszula Cieślak, analityczka Biura Maklerskiego Reflex.
Innym pocieszeniem jest, że paliwo na naszych stacjach jest wciąż tańsze od tego w Niemczech czy na Słowacji o 30 do 50 eurocentów na litrze. Z odstępstwem od tej reguły mieliśmy do czynienia na przełomie czerwca i lipca 2008 r. Ceny benzyny w Polsce i Niemczech zrównały się i paliwo kosztowało 4,73 zł za litr. Jednak był to tylko ewenement wynikający z niekorzystnych różnic kursowych złotówki wobec dolara.