Klara Klinger: Skąd bierze się taki niesamowity sukces Polek w biznesie?
Ewa Lisowska: Paradoksalnie, zawdzięczają go trudnemu dla kobiet rynkowi pracy. Kobiety uświadomiły sobie, że muszą podejmować działalność na własny rachunek, by w ogóle zarabiać na życie. Szczególnie trudny był okres transformacji w latach 90., kiedy warunki pracy kobiet były wyraźnie gorsze niż dla mężczyzn. A znaną regułą to, że kiedy panuje wysokie bezrobocie, łatwo się zwalnia kobiety i jednocześnie mniej chętnie je zatrudnia, kiedy pracodawca ma wybór między kobietą i mężczyzną.
Dlaczego?
Nie chodzi bynajmniej o to, że mężczyźni mają lepsze kwalifikacje. W Polsce to kobiety są lepiej wykształcone, ale w powszechnym przekonaniu mężczyźni są bardziej dyspozycyjni: bo nie pójdą na macierzyński, nie wezmą zwolnienia na dziecko i nie przerwą pracy na urlop wychowawczy. Uważa się również, że kobiety są droższe. Wiedząc o tym wszystkim, Polki postanowiły wziąć sprawy we własne ręce. I jak się okazało, świetnie sobie poradziły.
Więc kobiety zakładają własne firmy, bo nie mogły znaleźć pracy?
Tak jest w przypadku tych, które nie mają dobrego wykształcenie. Natomiast te, które skończyły studia, często nie mogą dostać pracy, która odpowiadałaby ich ambicjom i kwalifikacjom. Mają niewielkie szanse zaistnienia w instytucjach publicznych, więc możliwości zatrudnienia są mocno ograniczone.
Mogłyby przecież pracować w jakiejś korporacji.
W takich firmach często nie odpowiada im struktura pracy, choćby dlatego, że nie awansują. Coraz częściej słyszę, że kobiety rezygnują z pracy w korporacji, i to nawet wtedy, gdy miały dobrą pensję, samochód do dyspozycji, laptopa i służbową komórkę. W dużych koncernach często nie mają szans na dalszy rozwój, bo kolega z takimi samymi kwalifikacjami zawsze ma większe szanse. Często też atmosfera im nie sprzyja, a kobiety źle się czują w wyścigu szczurów, bo startują z gorszej pozycji.
Ale na to samo często skarżą się mężczyźni.
Tyle tylko, że kobiety częściej niż mężczyźni zaczynają aktywnie działać, czyli na przykład zakładają własną działalność gospodarczą. Kiedy mężczyzna traci pracę, poddaje się: sfrustrowany ucieka pod budkę z piwem. Kobiety w takiej sytuacji biorą sprawy we własne ręce. Stają się, jak to mówią socjolodzy, menedżerkami biedy, czyli szukają konstruktywnego wyjście z tej sytuacji. Wynika to z dużej odpowiedzialności i wrodzonej motywacji, by się nie poddawać w trudnych sytuacjach.
Kobiety zawsze musiały walczyć o swoje, upominać się o to, by im było lepiej, żeby je dostrzeżono. Wypracowały więc sobie sposoby radzenia sobie w trudnych sytuacjach. W bojach zaprawił je także okres socjalizmu, podczas którego to kobiety organizowały żywność, zdobywały środki do życia. Już wtedy kształtowały się u nich cechy przydatne w przedsiębiorczości.
Ale przecież zdobyte za czasów PRL umiejętności raczej nie są przydatne w gospodarce wolnorynkowej.
Nieprawda. Kiedy przyszła gospodarka rynkowa, można było wykorzystać te umiejętności i wykazać je w praktyce, zakładając własną firmę. Poza tym z badań wynika, że to kobiety zarządzają gospodarstwem domowym. Nawet jeżeli mąż zarabia, to żona zazwyczaj decyduje, na co wydać pieniądze.
Ale od wydawania pieniędzy do zakładania i prowadzenia firmy jest jeszcze daleka droga.
To prawda, tym bardziej że Polki nie miały tutaj żadnego wsparcia. I w odróżnieniu od Szwedek, Francuzek czy Niemek musiały wszystko robić na własną rękę. Nie miały żadnych szkoleń czy przygotowanych przez państwo poradników. Musiały radzić sobie same i robiły to na zasadzie prób i błędów. Najczęściej uczyły się od koleżanki, która już przeszła przez ten żmudny proces. Zaczynały od bardzo malutkich przedsiębiorstw i powoli je rozwijały, zdobywały wiedzę i rozpoznawały możliwości rynku. Tak zaczynały znane kobiety w polskim biznesie, a dziś mają ogromne przedsiębiorstwa działające na rynku międzynarodowym. To tylko dowód, że Polki są naprawdę dobre w biznesie.
A może mają jakieś niezwykłe cechy, które pomagają im osiągnąć sukces?
Kobiety są bardziej wytrwałe niż mężczyźni, co bardzo pomaga w prowadzeniu własnej firmy. Bardziej angażują się w to, co robią, a do zadań podchodzą bardziej odpowiedzialnie niż mężczyźni. Uczestniczyłam kiedyś w polsko-szwedzkim projekcie biznesowym i zobaczyłam, że Polki mają mnóstwo cech, które pomagają w prowadzeniu firmy. Są bardziej niż Szwedki komunikatywne i bardziej skłonne do podejmowania ryzyka.
I dlatego wolą własne przedsiębiorstwo niż ciepłą posadkę w publicznym urzędzie?
Po pierwsze trudno jest im tam zdobyć pracę, ale też wcale już nie marzą o karierze urzędniczki. Kiedy robiłam badania w 1999 roku, większość Polek chciała pracować w sektorze publicznym. Teraz ponad połowa kobiet uważa, że własna firma jest lepsza niż praca na etacie.
p
Doktor Ewa Lisowska, wykładowca w SGH w Warszawie