KLARA KLINGER: Surogatka chce walczyć w sądzie o dziecko, które urodziła. Nie jest jednak jego genetyczną matką, czyje to więc dziecko?
JACEK HOŁÓWKA*: Dziecko to odrębna istota ludzka, nie może być przez nikogo zawłaszczane. Ale jego sytuacja rodzinna jest rzeczywiście bardzo skomplikowana. Jednak tylko dlatego, że osoby, które wzięły udział w doprowadzeniu go na świat, zachowały się bardzo nieodpowiedzialnie i nie przewidziały skutków tego, co się wydarzy. Jeżeli ktoś zawiera umowę, podpisuje dokument, że nie będzie chciał zatrzymać dziecka, deklaruje, że je tylko urodzi i odda, to powinien potem tego przestrzegać i być konsekwentnym. Zaś rodzice, którzy wynajmowali surogatkę, też powinni postępować bardziej świadomie, wybierając odpowiednią osobę, która urodzi im dziecko.
Odwrócę pytanie, kto jest rodzicem tego dziecka?
Pojęcie rodziców w tym przypadku jest rozmyte. To dziecko ma kilkoro rodziców. Ma matkę, która je urodziła, która dała jajeczko, i tę, która je teraz wychowuje. Ojca ma jednego i to jest jedyna bezsporna rzecz. Ale fakt, że ma tylu rodziców, nie powinien budzić kontrowersji. Oczywiście pojawiają się różne problemy natury moralnej i prawnej, kiedy dziecko nie jest urodzone w naturalny sposób i kiedy pojawia się możliwość, że rodzice fizjologiczni i społeczni nie są tymi samymi osobami. Ale ponieważ istnieją kobiety, które nie mogą donosić ciąży lub w ogóle w nią zajść, a medycyna umożliwia inną metodę, to mają prawo moralne i powinny mieć prawo ustawowe do wynajęcia surogatki. Tylko wszystko należy prowadzić pod odpowiednim nadzorem. Bo trzeba pamiętać, że każde dziecko musi mieć tożsamość biologiczną, psychologiczną i społeczną, więc trzeba taką sytuację traktować w sposób bardzo poważny.
Jednak w rozumieniu prawa rodzicem jest ta kobieta, która urodziła dziecko.
Polskie prawo jest przestarzałe i nie przewidziało istnienia surogatki. Dlatego należałoby je zmienić i dopuścić macierzyństwo zastępcze. Wiem, że są osoby temu bardzo przeciwne. Ale nawet one muszą przyznać, że zaistniała nowa sytuacja, do której w sensie biologicznym i medycznym nie mogłoby dojść 30 lat temu. Nowe okoliczności powinny wpłynąć na zmianę prawa.
Historia Beaty Grzybowskiej pokazuje, że regulowanie takich sytuacji nie jest proste. Przecież ona, podpisując umowę, uważała, że odda dziecko. Ale natura okazało się silniejsza, teraz uważa, że to jej syn, a polskie prawo może przyznać jej rację.
Proszę spojrzeć na to inaczej. Można potraktować wynajmowanie brzucha jako wczesne oddawanie dziecka do żłobka. Surogatka jest tylko opiekunką dziecka obcych ludzi, a ciąża jest jak wczesny żłobek.
Ciążę trudno porównywać ze zwykłą opieką. Ten okres wywołuje wielkie emocje. Dlatego przypadek pani Beaty nie jest odosobniony. Na całym świecie zdarza się, że kobiety walczą o dzieci, które urodziły dla kogoś.
No i w Stanach Zjednoczonych jest to traktowane jako kidnaping, czyli zwykłe porwanie. Jeszcze raz powtórzę, jeżeli ktoś się zgadza urodzić innej osobie dziecko i dodatkowo bierze za to pieniądze, to powinien być świadomy zagrożeń i konsekwencji swojej decyzji. Opisywany przez państwa wypadek nie może zaburzyć myślenia o kwestii wynajmowania brzucha. Istnieją przypadki normalnego, szczęśliwego macierzyństwa zastępczego. Tu akurat się nie udało, ale to kwestia braku odpowiedzialności i braku kontroli. To wszystko powinno się odbyć pod opieką psychologa. Tak poważnej kwestii nie da się załatwić jakąś pokątną umową. Surogatka musi być w pełni gotowa do swojej roli.
Może nie była, ale teraz chce walczyć w sądzie o dziecko.
Nie powinna tego robić, tylko raczej przyznać, że popełniła błąd. Jak się oddaje dziecko do żłobka, to pani opiekunka nie może nagle powiedzieć: bardzo się przywiązałam do państwa synka i chciałabym go zabrać. Nikt się na to nie zgodzi.
To może powinna mieć przynajmniej prawo do widywania synka?
Nie. To jest jak z adopcją: jeżeli już ktoś zdecyduje, że zrzeka się praw do dziecka, robi to raz na zawsze, także z taką konsekwencją, że nie będzie go odwiedzać.
Czyli nie widzi pan problemów z wynajmowaniem brzucha?
Jeżeli odbywa się to pod kontrolą, powinno być jak najbardziej dopuszczalne. Jedyny błąd w tej całej sytuacji polega na braku odpowiedzialności, bo trzeba sobie zdać sprawę, że surogactwo to jest osobny rodzaj ciąży, osobny rodzaj macierzyństwa, osobny rodzaj sytuacji prawnej i materialnej. Nie jest to błahe wydarzenie, które można załatwiać bez odpowiedniego przemyślenia i przygotowania się. Jedyny problem etyczny tkwi raczej w pytaniu: czy obowiązkiem kobiety chcącej mieć własne dziecko jest bycie w ciąży? Moim zdaniem nie. Jeżeli nie da się zostać matką w sposób naturalny, powinno być dopuszczalne wynajmowanie brzucha.
A czerpanie z tego profitów finansowych jest etyczne?
Oczywiście robienie tego za darmo byłoby lepsze. Ale absolutnie mylne jest traktowanie wynajmowania brzucha jako handlu dzieckiem. Pieniądze są pobierane za usługę. Niania też bierze pieniądze za opiekę nad czyimś dzieckiem.
*prof. Jacek Hołówka, filozof, etyk