To oznacza, że kilka tysięcy pasażerów, by dotrzeć do celu, będzie musiało korzystać z przesiadek do innych pociągów lub zastępczych autobusów. Z opublikowanego właśnie nowego rozkładu jazdy PKP wynika, że od 1 września pociągiem pospiesznym bezpośrednio nie dotrzemy już np. z Poznania do Zielonej Góry, z Jeleniej Góry do Szklarskiej Poręby czy z Torunia do Poznania, a nawet jedną z najdłuższych tras w Polsce ze Szczecina do Częstochowy. Nie pojedzie też już skład TLK na trasie z Warszawy do Gliwic. Trudniejszą podróż będą mieli także ci pasażerowie, którzy do tej pory ekspresem "Rozewie" z Gdyni dojeżdżali do Jeleniej Góry. Pociąg dotrze tylko do Wrocławia. Żaden skład pospieszny nie dojedzie też do Zamościa.
"Walczyliśmy o zachowanie tych połączeń, ale się nie udało. Teraz największy problem z dojazdem będą mieli studenci, którzy będą jeździli do domu na weekendy z Wrocławia i Krakowa" - twierdzi Marcin Zamoyski, prezydent Zamościa.
Dlaczego PKP się na nie zdecydowało? "Z powodów przede wszystkim ekonomicznych. Z naszych wyliczeń wynika, że były to połączenia deficytowe. Jeździło nimi za mało pasażerów, nie stać nas było na dalsze utrzymywanie tych pociągów" - wyjaśnia Beata Czemerajda z zespołu prasowego PKP Intercity. Według niej spółka nie musiałaby likwidować połączeń, gdyby Ministerstwo Infrastruktury przyznało jej dotację 60 mln zł. Na to jednak resort się nie zgodził.
"Nasz budżet jest bardzo napięty i w tym roku nie ma szans, aby PKP dostało tak dużą kwotę" - potwierdza Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy resortu infrastruktury.
Eksperci stają po stronie PKP i tłumaczą, że cięcia były konieczne. "Połączenia pospieszne są najmniej rentowne. Gdy w grudniu ubiegłego roku PKP Intercity przejęło je od spółki PKP Przewozy Regionalne, już było wiadomo, że będzie musiało zrobić z nimi porządek. Z jednej strony cięcia są bolesne dla pasażerów, ale z drugiej podatnicy nie będą dopłacać do tych nierentownych połączeń grubych milionów" - zauważa Adrian Furgalski, szef Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Oszczędności dla PKP Intercity są niezwykle ważne jeszcze z jednego powodu: w 2010 r. spółka ma zadebiutować na giełdzie.
Kolej nie wyklucza jednak, że zlikwidowane lub skrócone połączenia w połowie grudnia mogą zostać przywrócone. PKP Intercity liczy, że wtedy w budżecie państwa znajdzie się kolejne 60 mln na dotację. Od trzech lat kolej dostaje 240 mln zł rocznie.
Od 1 września na tory nie wyjedzie aż 26 dalekobieżnych pociągów, a kolejnych 12 połączeń poważnie skrócono. "Nie mamy pieniędzy na ich utrzymanie" - przyznaje PKP Intercity, które obsługuje niemal wszystkie połączenia między dużymi miastami, zarówno ekspresowe, jak i pospieszne.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama