Do zdarzenia doszło pod koniec ubiegłego tygodnia w Krakowie, przy ulicy Marczyńskiego. Dwaj pracownicy prywatnej, medycznej firmy mieli przetransportować mężczyznę karetką do hospicjum. Jeden z nich zatrzasnął auto z pacjentem i kluczykami w środku.

Reklama

Radio Zet dotarło do świadków tej sytuacji. Na filmach wykonanych telefonem komórkowym widać, jak kierowca i jego pomocnik próbują otworzyć drzwi między innymi przy pomocy śrubokręta.

Po nieudanych próbach dzwonili do współpracowników, żeby przywieźli zapasowe kluczyki do karetki. Na miejscu zaczęli gromadzić się sąsiedzi chorego. Był wśród nich również jego syn. W pewnym momencie mieszkańcy zaczęli domagać się od obsługi ambulansu wybicia szyby.

45 minut w nagrzanym ambulansie

Dopiero po tym, jak świadkowie zagrozili, że wezwą policję, kierowca ambulansu podjął próbę wybicia szyby kamieniem. Ostatecznie zrobił to syn zamkniętego w środku mężczyzny, używając leżącej na trawniku deskorolki. Wtedy medycy weszli do karetki i sprawdzili, w jakim stanie jest pacjent.

Przebieg zdarzeń obserwowała ze swojego balkonu sąsiadka, pani Katarzyna. Piłam kawę, kiedy przyjechała karetka Była 8.55, kiedy pakowali sąsiada do karetki i zatrzasnęli drzwi. Jak się później okazało, z kluczykami w środku. O godzinie 9 dzwonili do jakiegoś kolegi po zastępcze kluczyki. Szybę rozbili łaskawie dopiero o 9.40, pod presją sąsiadów – mówi reporterowi Radia Zet.

Z informacji przekazanych przez kobietę wynika, że cierpiący na nowotwór pacjent spędził 45 minut zamknięty w nagrzanym ambulansie.