Śląsk coraz śmielej manifestuje swoją historyczna odrębność od Polski. Przoduje w tym Ruch Autonomii Śląska. Ostatnio organizacja wsparła kibiców Ruchu Chorzów. PZPN zakazał im wywieszania na stadionie transparentu z napisem "Oberschlesien". Piłkarski związaek argumentował, że nazwy geograficzne muszą być pisane po polsku. Ale RAŚ zawiadomił prokuraturę, że PZPN ogranicza wolność słowa i lekceważy górnoślązaków.

Reklama

Ale to tylko jeden z przykładów podkreślania lokalnej śląskiej historii, która nie zawsze pokrywa się z historią Polski. We Wrocławiu na przykład radni postanowili, że obiekt nazwany w PRL Halą Ludową wróci do swojej niemieckiej nazwy - Hali Stulecia.

"Nasz Dziennik" zwraca też uwagę, że w Muzeum Sztuki Mieszczańskiej, dzieciom organizowano na przykład "rozprawę sądową i złożenie hołdu królowi pruskiemu". Odtwarzane wydarzenia dotyczyły 1740 roku, kiedy miał miejsce hołd rajców miejskich Wrocławia i stanów śląskich, jaki złożyli Fryderykowi II. Wówczas Wrocław stracił swoją niezależność. Suchej nitki na pomyśle nie zostawia prof. Grzegorz Kucharczyk, historyk z poznańskiego Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Dla niego eksponowanie sukcesów Fryderyka II to kompromitacja.

Co więc kryje się za odkrywaniem na nowo pełnej historii Śląska? W ocenie Rajmunda Pollaka, byłego radnego Sejmiku Śląskiego, dalekosiężnym celem jest autonomia Śląska. "Tu nie chodzi o język niemiecki, kulturę niemiecką, ale o rozbicie Polski. Autonomiści obiecują ludziom "gruszki na wierzbie", że jak będą w landzie niemieckim, to będzie im lepiej. To mrzonki" - mówi "Naszemu Dziennikowi".