Tylko szefowie ośmiu z siedemnastu resortów w 2009 roku wypłacili swoim pracownikom niemal 30 milionów złotych premii i nagród. Do tej gigantycznej kwoty trzeba by doliczyć nagrody w pozostałych ministerstwach i na deser jeszcze 3,6 miliona złotych, które trafiły do portfeli urzędników Kancelarii Premiera - wylicza "Fakt".

Reklama

Najbardziej hojny dla swoich pracowników był wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak. Wypłacił swoim pracownikom 6,3 miliona złotych. Przeciętna nagroda w resorcie pracy wyniosła z kolei 7,2 tysiąca złotych. Minister Jolanta Fedak w sumie przeznaczyła na ten cel ponad 5 milionów.

Za co nagrodzono urzędników? "Premie i nagrody zostały wypłacone pracownikom, którzy wykazali się dużym zaangażowaniem i osiągnęli szczególne rezultaty w pracy zawodowej" - wyjaśnia "Faktowi" Małgorzata Księżyk, rzeczniczka resortu rolnictwa. Podobnie tłumaczą się pozostałe ministerstwa.

"Władza zawsze się wyżywi. Te wyliczenia są najlepszym dowodem na to, że autor tego powiedzenia miał rację" - nie szczędzi rządowi krytyki Robert Gwiazdowski, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha.

Czytaj także: "Miro" leczy gardło