Według Tuska, w latach 90., Jarosław Kaczyński był zafascynowany bronią. Któregoś dnia - kiedy obecny premier stał jeszcze na czele Porozumienia Centrum - razem jechali sejmową windą. Wtedy Kaczyński miał wyjąć swój pistolet i powiedzieć do Tuska: "Dla mnie ciebie zabić to jak splunąć".
Tę opowieść Jarosław Kaczyński zbył krótko: "Nie było takiego wydarzenia". I na tym ten wątek w debacie się zakończył. Nie wracał do niego już również Donald Tusk. Po debacie Kaczyński jeszcze raz mówił, że niczego takiego nie pamięta.
Inny, znany od lat dziennikarzom incydent z Kaczyńskim, Tuskiem i pistoletem w rolach głównych wspomina publicysta DZIENNIKA Piotr Zaremba. Opowiada dziennikowi.pl, że podczas negocjacji koalicyjnych w 1991 roku Tusk zażartował sobie z encykliki papieskiej "Rerum novarum", mówiąc: "Lelum-polelum". Na to Jarosław Kaczyński wyjął swoją broń. "Kaczyński wyciąga spod marynarki pistolet, na który dostał pozwolenie jako szef Kancelarii Prezydenta Wałęsy, i mierzy w Tuska" - pisał rok temu w DZIENNIKU Zaremba.
Na konferencji prasowej Kaczyński o tym nie opowiadał, ale wspomniał, że jakiś incydent z bronią rzeczywiście się wydarzył. Przyznał, że miał w tamtych czasach "malutki pistolecik". Ale powtórzył, że takich słów, jakie zacytował Tusk, nigdy nie powiedział.
Nie wiadomo, czy Tuskowi chodziło o to samo wydarzenie, tylko historię przekręcił, czy też mówił o zupełnie innym incydencie.
Już po telewizyjnym starciu sekretarz generalny Prawa i Sprawiedliwości Joachim Brudziński nazwał w TVN24 zarzuty Tuska absurdalnymi.
A Adam Lipiński - wiceprezes PiS - powiedział dziennikowi.pl: "Wykluczam to, że Jarosław Kaczyński mógł coś takiego powiedzieć Tuskowi. A to, że Tusk powiedział o tym w debacie, uważam za oburzające".