Antoni Macierewicz ostro skrytykował depeszę nadaną przez Polską Agencję Prasową, a mówiącą o pytaniach, jakie zespół ma do premiera Donalda Tuska. Zdaniem szefa zespołu, została ona zredagowana w taki sposób, by "zatrzeć ślady, że to polski premier był inicjatorem tego spotkania, a w efekcie rozdzielenia wizyty na dwie". "PAP pomaga w budowaniu propagandowego wizerunku, ale także w ukrywaniu prawdy" - twierdzi Macierewicz.

Reklama

Polityk PiS oskarża także Agencję, że służy matactwu, by ochronić premiera Tuska. "To pokazuje degradację mediów, ale przede wszystkim, jak trudne dla premiera są najprostsze pytania zadawane przez zespół ds. wyjaśnienia katastrofy" - stwierdza Macierewicz. I dodaje, że chodzi o "odsunięcie w czasie albo w zapomnienie, odesłanie do lamusa śledztwa w sprawie Smoleńska".

Zdaniem Macierewicza, Tusk próbuje ukryć fakt, że to on jest odpowiedzialny za zorganizowanie w Katyniu dwóch odrębnych uroczystości, ponieważ to on zaprosił tam Władimira Putina. Polityk PiS wspomina swoją wizytę w USA i Kanadzie, gdzie spotkał się z Polonią i usłyszał relację z odwiedzin Bogdana Borusewicza. "Marszałek Senatu na pytanie, jak mogło dojść do tego, że zaplanowano dwie uroczystości katyńskie, odpowiedział, że na szczęście były dwie uroczystości, bo dzięki temu sześciu polskich senatorów przeżyło" - relacjonuje Macierewicz. I zadaje pytanie: "Czyżby to miało znaczyć, że ktoś miał świadomość, iż należy uniknąć udziału w uroczystości 10 kwietnia, a wziąć udział w tych wcześniejszych, by nie zginąć?"