Magazyn "Libetre!", który zainicjował akcję naciskania na konserwatywnych posłów PO ws. ustawy o związkach partnerskich, publikuje wywiad z nieformalnym szefem tej frakcji, Jarosławem Gowinem. Szef ministerstwa sprawiedliwości przyznaje w wywiadzie, że orientacja seksualna jest osobistą sprawą każdego człowieka. Szczerze, homoseksualiści ani mnie grzeją, ani ziębią - mówi w wywiadzie.

Reklama

I powtarza swoje argumenty przeciwko zmianie prawa, by uwzględniało ono możliwość zalegalizowania nieformalnych związków, zarówno par hetero jak i homoseksualnych.

W wywiadzie Gowin mówi też o ustawie deregulacyjnej. Minister przyznaje, że jego sztandarowy projekt jest zbyt nieśmiały. Kształt tej ustawy był wynikiem bardzo trudnych negocjacji w ramach rządu - przyznaje Gowin.

Dalej wspomina też o roli opozycji przy pracach nad ustawą. Przyznaje, że rozpoczęli je już w 2004 roku dwaj młodzi prawnicy Przemysław Gosiewski i Sebastian Karpiniuk, potem kontynuowali to kolejni ministrowie Ziobro, Ćwiąkalski, Czuma i Kwiatkowski.

Reklama

Oni wykonali za mnie główną robotę Jest tylko jeden zawód prawniczy, gdzie nie doszło do otwarcia, a mianowicie notariusz. Wprowadzamy rozwiązania rewolucyjne, ministerstwo zaproponowało odejście od obowiązkowej asesury, a posłowie zarówno PiS-u, jak i Platformy jeszcze to zradykalizowali, bo zaproponowali likwidację asesury - przyznaje w rozmowie z "Liberte!" Gowin.

Oczywiście, są grupy zawodowe, które świetnie wykorzystują swoje możliwości lobbingowe. Należą do nich, zaskoczę państwa, przewodnicy turystyczni. Dotarli oni do klubu Prawa i Sprawiedliwości i – choć generalnie rzecz biorąc, PiS w sprawie pozostałych zawodów zgłasza poprawki zaostrzające – w stosunku do przewodników złożył poprawkę blokującą deregulację tego zawodu - mówi dalej minister i dodaje, że przewodnicy już wcześniej mieli poparcie SLD, Solidarnej Polski, PSL-u.

Ostatecznie wszystko będzie zależało od tego, jak się zachowa w ich sprawie Ruch Palikota. Żadna inna grupa zawodowa nie przeprowadziła skutecznego lobbingu - twierdzi Gowin. Na zarzuty, że sam przecież uległ presji taksówkarzy, Gowin odpowiada:

Złagodziliśmy troszeczkę nasze propozycje w sprawie taksówkarzy, to nie było jednak ustępstwo pod ich naciskiem, ale uznanie argumentów ze strony samorządowców, bardzo wybitnych, Hanny Gronkiewicz-Waltz i Rafała Dutkiewicza. Oboje mówili mi: zostaw decyzję w naszych rękach. Niech decydują samorządy, nie o wszystkim musi decydować centrala. Nie ustąpiliśmy w ministerstwie żadnej grupie, również posłowie w komisji pracują bez zarzutu.