- Dowodzący działaniami, poinstruował pana prokuratora, że przecież są tam agenci ABW, że oni mają takie same uprawnienia jak policja, a skoro już wykonują czynności procesowe wspólnie z prokuraturą, to mogą również to zrobić - powiedział IAR rzecznik.
Sokołowski podkreślił, że wczorajszy udział funkcjonariuszy w przeszukaniu siedziby tygodnika był marginalny. Tłumaczył, że polegał on przede wszystkim na zapewnieniu bezpieczeństwa osób tam przebywających oraz zaprowadzeniu porządku.
Rzecznik wyjaśniał, że policja dbała, aby "nie doszło naruszenia nietykalności cielesnej prokuratorów, którzy wykonywali czynności na terenie redakcji". Jego zdaniem, funkcjonariusze moderowali negocjacje w siedzibie tygodnika. Sokołowski dodał, że służby zostały wezwane na interwencję dopiero o godzinie 20.30, co oznacza, że do siedziby "Wprost" weszli później niż ABW. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
Interwencja w siedzibie tygodnika zakończyła się przed północą. Policja opuściła budynek po tym, jak wyszli z niego prokuratorzy i funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Śledczy w asyście agentów z ABW weszli do "Wprost" po to, żeby zabezpieczyć dowody w sprawie, czyli nośniki z nagraniami z podsłuchanych rozmów ważnych polityków.
Na taśmach, które w minioną sobotę opublikował tygodnik, są między rozmowy szefa MSW z prezesem NBP, a także byłego ministra transportu Sławomira Nowaka z byłym wiceszefem resortu finansów Andrzejem Parafianowiczem.
Rozmowy nielegalnie nagrano w restauracji znanego kucharza, "Sowa i Przyjaciele". W sprawie zatrzymano do tej pory jednego z pracowników restauracji.
CZYTAJ WIĘCEJ: Nowe nagrania Belki i Sienkiewicza. Bez żadnych cięć. POSŁUCHAJ