Prokurator generalny konsekwentnie kwestionuje legalność działań podejmowanych przez Trybunał Konstytucyjny. Zbigniew Ziobro zakomunikował to w piśmie skierowanym do TK. Wskazał, że nie będzie uczestniczył w jego postępowaniach i w ten sposób legitymizował działalności, która w jego ocenie jest niezgodna z ustawą. Pismo nie odnosi się do konkretnego postępowania – nie zawiera sygnatury. Dotyczy więc wszystkich przyszłych postępowań. Jego adresatem jest prof. Rzepliński, prezes TK. Ale Zbigniew Ziobro prosi o przekazanie jego treści pozostałym 14 sędziom.

Co zrobi Ziobro

Szczególne kontrowersje wzbudził fragment pisma wskazujący, że w razie jakiejkolwiek próby działań TK poza konstytucyjnym i ustawowym reżimem, mogą one stać się przedmiotem podjętej przez prokuratora generalnego kontroli przestrzegania prawa. O jakiej „kontroli” mowa? Gdyby Zbigniew Ziobro, chciał być konsekwentny – w razie naruszenia prawa – powinien podjąć sam działania i zwrócić się z wnioskiem o wyrażenie zgody na pociągnięcie sędziów trybunału do odpowiedzialności karnej. Taki wniosek trafiłby na ręce... prezesa TK. Na to się jednak nie zanosi. – To zdanie budzi niepokój. Prokurator generalny idzie nie o jeden, ale o dwa kroki za daleko. Idzie wbrew temu, co mówi rząd o potrzebie kompromisu w sprawie trybunału. Prokurator generalny, który jest obrońcą prawa, mówi, że będzie podejmował się kontrolowania przestrzegania prawa przez TK. Właściwie straszy w jakiś sposób sędziów trybunału – mówi sędzia Waldemar Żurek, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa. Jego zdaniem kontrola przestrzegania prawa to uruchomianie formalnego postępowania wobec sędziów trybunału. – W kierunku np. przekroczenia uprawnień z art. 231 k.k. Ale oczywiście to dywagacje. Bo jaki jest sens tej wypowiedzi, trzeba pytać prokuratora generalnego – dodaje sędzia Żurek.
Reklama
– To zdanie odnosiło się do obowiązku badania zawiadomień, które wpływają do prokuratury w związku z działalnością Trybunału Konstytucyjnego. Nie toczą się natomiast żadne śledztwa. Zgodnie z k.p.k., jeśli sygnalizowana jest możliwość naruszenia prawa, to prokuratura ma obowiązek to sprawdzić. Taki jest sens tego zdania, które zostało w sposób nieuprawniony podniesione do rangi skandalu – odpowiada Sebastian Kaleta, rzecznik ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Dlaczego pismo sugeruje, że taka kontrola miałaby być dopiero podjęta w przyszłości?
Reklama
– W opinii pana ministra składy trybunału są wyznaczane w sposób niezgodny z prawem, a to oznacza, że być może ktoś będzie chciał to weryfikować pod kątem tych zawiadomień, które wpływały dotychczas – odpowiada rzecznik MS. Czy – skoro istotnie może być naruszane prawo – prokurator generalny sam nie jest zobligowany do podjęcia działań z urzędu? W tym zakresie rzecznik MS odsyła do Prokuratury Krajowej. Tam jednak nie udało się nam uzyskać odpowiedzi.

Immunitet sędziowski

Analiza przepisów prowadzi jednak do wniosku, że sam Zbigniew Ziobro niewiele może zrobić, by konsekwencje, o ile w ogóle można o nich mówić, wyciągnąć. Ani bowiem prokurator generalny, ani minister sprawiedliwości nie ma i nigdy nie miał takich uprawnień, które pozwoliłyby mu pociągnąć sędziów Trybunału Konstytucyjnego do jakiejkolwiek odpowiedzialności.
Sędziowie TK są chronieni immunitetem. A o jego uchyleniu decyduje wyłącznie zgromadzenie ogólne sędziów TK, w skład którego wchodzą wszyscy sędziowie trybunału. PG może jedynie złożyć do tego organu odpowiedni wniosek. A to i tak tylko wówczas, gdy czyn, o którego popełnienie podejrzewany jest sędzia, ścigany jest z oskarżenia publicznego. Sędziowie nie są związani wnioskiem PG, a decyzja co do uchylenia immunitetu jest przez nich podejmowana bezwzględną większością głosów. Tak stanowią zarówno czerwcowa ustawa o TK (Dz.U. z 2015 r. poz. 1064), jak i przepisy grudniowej nowelizacji (Dz.U. z 2015 r. poz. 2217), którą rządzący nadal – mimo uchylającego ją wyroku TK, sygn. akt K 47/15 – uznają za obowiązującą.
Jedyną sytuacją, kiedy sędziego trybunału można zatrzymać lub zaaresztować bez uprzedniego uchylenia immunitetu, jest ujęcie go na gorącym uczynku przestępstwa (o ile byłoby to konieczne dla zapewnienia prawidłowego toku postępowania). W realiach toczącego się konfliktu musiałoby to więc nastąpić np. w trakcie rozprawy, gdyż wówczas, jak to określa Zbigniew Ziobro, TK działa „poza konstytucyjnym i ustawowym reżimem”.
Podobnie sprawa ma się z pociągnięciem sędziów trybunału do odpowiedzialności dyscyplinarnej. Bo choć grudniowa nowela wprowadziła do tego postępowania ministra sprawiedliwości, to znów jest to jedynie przyznanie mu prawa do złożenia wniosku o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. Prezes TK może jednak uznać taki wniosek za nieuzasadniony. W takim przypadku – na gruncie grudniowej noweli – musi uzasadnić swoją decyzję w ciągu siedmiu dni.
Należy także pamiętać, że grudniowa nowela wprowadziła nieznany dotąd tryb usuwania sędziów TK ze stanowiska. Poprzednio było to możliwe jedynie na mocy orzeczenia sądu dyscyplinarnego. Nowelizacja autorstwa posłów PiS przeniosła to uprawnienie na Sejm. Zgodnie z nią jest to możliwe „w szczególnie rażących przypadkach”. Tyle że Sejm nie może działać w tej kwestii z urzędu. Musi bowiem czekać na odpowiedni wniosek ze strony zgromadzenia ogólnego sędziów TK. A minister sprawiedliwości znów może jedynie grzecznie poprosić, aby taki wniosek organ ten złożył.

Szukając kompromisu

Rozwiązaniem pata może być kompromis różnych sił politycznych wokół trybunału, tyle że na razie do niego daleko. – Jesteśmy w dialogu. Widzę raczej w jasnych barwach rozwiązanie tego sporu wokół trybunału. Nie sądzę, by wszystko odbywało się na zasadach podwójnego porządku prawnego. Kompromis zostanie znaleziony – uspokaja poseł PiS Michał Wójcik. Dziś trudno nawet stwierdzić, jak miałby on wyglądać. Dla opozycji warunkiem porozumienia jest rozpoczęcie publikacji orzeczeń trybunału przez rząd. O tym wspominali także sekretarz Rady Europy Thorbjorn Jagland i wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans, którzy na początku tygodnia odwiedzili Warszawę.
– Mamy próbę wszystkich zaangażowanych stron w Polsce do rozpoczęcia dialogu w sprawie kryzysu wokół sporu wobec Trybunału Konstytucyjnego i znalezienia jego rozwiązania. Punktem wyjścia do dialogu powinno być pełne respektowanie ram konstytucyjnych, co według Komisji oznacza publikację i wdrażanie orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego – mówił wczoraj wiceszef Komisji w Brukseli dziennikarzom, po tym jak zreferował innym jej członkom wyniki wizyty w Polsce.
– Nie powinniśmy tego publikować w żadnym razie. Wydaje mi się, że minister sprawiedliwości przekazał stosowną dokumentację, pokazał art. 197 i co jest napisane w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym, więc nie wiem, na jakiej podstawie pan wiceprzewodniczący domaga się publikacji – ripostuje poseł Wójcik. I takie jest stanowisko rządu. Dlatego na razie do porozumienia droga daleka. W tej chwili zespół ekspertów powołanych przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego ma zaopiniować posłom stanowisko Komisji Weneckiej. – Później powstaną zapewne rekomendacje zmian w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym – mówi poseł Wójcik. Nie wiadomo jednak, kiedy zakończą się prace ekspertów.
Opozycja za bardzo nie liczy na rozstrzygnięcie sporu tą drogą, ale sama nie ma zbyt dużej swobody ruchów. – W zeszłym tygodniu zwróciliśmy się do Trybunału Konstytucyjnego, by zbadał zapis o przyjmowaniu ślubowania sędziów TK przez prezydenta, a teraz zwróciliśmy się do marszałka Sejmu, by w trybie pilnym zwołał komisję sprawiedliwości i praw człowieka, aby minister Ziobro mógł wytłumaczyć się z pisma do trybunału – wskazuje Krzysztof Brejza z PO. Więc na razie pat polityczny jest taki sam jak między trybunałem a rządem.