Serwis radia Vesti podkreśla, że wedle śledczych Remigiusz Muś popełnił samobójstwo. Przypomina, że prokuratura jak na razie nie dopatrzyła się działania osób trzecich.
Z kolei serwis lenta.ru przypomina wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku. Muś twierdził, że słyszał rozmowy kontrolerów naziemnych z załogą samolotu Tu-154 - czytamy na stronie serwisu. Lenta.ru zaznacza, że wedle słów Musia, tupolewowi pozwolono zejść do wysokości 50 metrów, by załoga mogła podjąć decyzję, czy podchodzi do lądowania, czy nie. Podczas gdy w tekście stenogramów jest mowa o wysokości stu metrów - donosi lenta. Serwis km.ru podkreśla za to, że wszystko działo się w bardzo gęstej mgle.
Poza tym serwis lenta.ru przypomina, że wedle rosyjskiego dochodzenia przeprowadzonego przez MAK, winą za katastrofę smoleńską obciążono załogę, która zdecydowała się lądować przy bardzo złej pogodzie. Jednak strona polska - jak czytamy w artykule - jaką jedną z przyczyn wypadku wskazywała błędne instrukcje wydawane przez personel naziemny.
Rozgłośnia Echo Moskwy informuje, że w związku ze śmiercią technika pokładowego ochronę może otrzymać por. Artur Wosztyl, pilot Jaka-40.