- Wszystkie terytorialne komisje zakończyły pracę, a wszystkie wojewódzkie komisje wyborcze policzyły dane z głosowania do sejmików - poinformował szef PKW, Stefan Jaworski. - W skali całego kraju było do obsadzenia w sejmikach 555 mandatów. PSL uzyskało 159 z nich, PiS 169, PO 179, SLD 28 - mówił. Jak wygląda procentowy podział głosów. PSL uzyskał 23,68 proc. głosów do sejmików, PO - 26,36 proc, SLD - 8,78 proc. Najwięcej głosów zdobył PiS - 26,85 proc.
Jak się okazało, co ujawnił serwis tvn24.pl, przewodniczący PKW pomylił się na korzyść PSL i niekorzyść PiS, podając liczbę mandatów.
Jeśli więc wygrał PiS, to dlaczego zdobył mniej mandatów? Chodzi o proporcjonalność. - Nie wynika z niej, że jeśli partia zdobędzie 40 proc., to zdobędzie 40 proc. mandatów. Stosowana jest metoda d'Hondta. W podziale mandatów biorą udział te komitety, które przekroczą pięcioprocentowy próg wyborczy - tłumaczył sędzia Kazimierz Czaplicki. Podział mandatów następuje w okręgach wyborczych, a nie w skali poszczególnych województw. Nie jest to więc wprost proporcjonalność, jak by się wydawało - dodaje.
PKW potwierdza publikowane wcześniej dane z wojewódzkich komisji terytorialnych. PRZECZYTAJ O WYNIKACH W WOJEWÓDZTWACH >>>
ZOBACZ WIZUALIZACJĘ PODZIAŁU MANDATÓW W WOJEWÓDZTWACH:
Głosy nieważne - czwarta partia w kraju
Jednocześnie, w skali całego kraju w wyborach do sejmików 17 proc. głosów było nieważne. Najwięcej z nich padło w Wielkopolsce - 22,57 proc., potem w Lubuskiem - 20,54 proc. i w woj. warmińsko-mazurskim - 19,86 proc.
W tegorocznych wyborach samorządowych najwięcej głosów nieważnych padło w głosowaniu na kandydatów do rad powiatów - 16,67 proc. oraz do sejmików - 17,93 proc.
Z danych wynika, że łącznie głosów nieważnych podczas wyborów wszystkich szczebli samorządu terytorialnego było 9,76 proc. - cztery lata temu było to 7,89 proc.
- Zdajemy sobie sprawę, że z powodu awarii podanie wyników wyborów trwało dłużej niż się spodziewano. Czas ten jednak był potrzebny, by rzetelnie policzyć głosy - podsumował sędzia Jaworski.
PKW nie chce komentować okupacji lokalu komisji. Sędziowie tłumaczyli tylko, jak cała sytuacja wyglądała z ich punktu widzenia. Mówili, że nikogo nie zapraszali do wejścia do budynku. - Dochodziły do nas z zewnątrz odgłosy odbywającej się demonstracji - tłumaczyli. Zdecydowali się wtedy spotkać z demonstrantami.
Komisja komentowała też problemy z systemem. - Mój następca powoła grupę ekspertów, która dokładnie sprawdzi, co stało się z systemem - tłumaczył sędzia Kazimierz Czaplicki. Uważa on też, że wiele komisji terytorialnych popełniło błąd podczas drukowania kart wyborczych. Dostało się też obwodowym komisjom. - W przeddzień głosowania powinny one sprawdzić każdą kartę do głosowania. Nie zawsze było to wykonane prawidłowo - dodaje.
Sędzia Czaplicki uważa, że w drugiej turze problemów nie będzie. - Kalkulator wyborczy działał poprawnie - stwierdził. W razie czego, zdaniem sędziego Czaplickiego, zostaje liczenie ręczne.
Sędziowie bronią się też przed powtarzanymi w mediach atakami ze strony niektórych polityków, m.in. o faworyzowanie PSL. - Autor zarzutu twierdził, że list PSL była pierwsza w kolejności, dlatego też PKW dokonała takiego ustalenia wzoru kary, aby faworyzowało to listę PSL. Zarzut ten nie miał nic wspólnego nie tylko z rzeczywistością, ale i z faktami - mówili. Przypominali, że najpierw ustalono wzór karty, a potem dopiero wylosowano numery list. - Pojawienie się informacji o charakterze insynuacyjnym było dla nas bolesne - dodali.
Odnieśli się też do innego z zarzutów, że karta miała wzór niezgodny z prawem. - Pan poseł zapomniał, że ustawa dzieli się na artykuły, a nie paragrafy. Tej osobie, która mówiła, że PKW ustaliła nielegalny wzór karty, bo posłowie ustalili, jak ma karta wyglądać, a komisja wybrała co innego, chciałbym przypomnieć, że w myśl ustawy to PKW wybiera wzór karty - mówił jeden z sędziów. Dodał też, że karta zbroszurowana była używana w wielu innych wyborach i nikt nie sugerował, że instrukcja jest niezrozumiała. Odrzucał też oskarżenia, że PKW dezinformowała o tym, jak głosować. Uważa, że spoty jasno pokazywały, jak zachować się przy urnie, by głos był ważny.