Kącik z lalkami. Pięciolatek opiekuje się swoim dzieckiem. Jest chore, więc chłopiec udaje, że prowadzi je do lekarza. Za chwilę będzie razem z koleżanką urządzał wyścigi samochodowe. "U nas dzieci bawią się razem, a jednolite zabawki dla dziewczynek i dla chłopców to jeden z elementów programu <Równość szans>" - mówi dyrektorka przedszkola Aleksandra Szlendak.

Reklama

Program Socrates Comenius "Równość szans" jest finansowany przez Unię Europejską. Przedszkole nr 2 w Toruniu rozpoczęło jego realizację w 2004 r. i dwa lata temu skończyło. To, czego nauczyli się wtedy wychowawcy, rodzice i przedszkolaki, procentuje jednak do dziś.

"Sześciolatki, które brały udział w programie, są inne niż ich rówieśnicy sprzed kilku lat" - mówi dyrektorka przedszkola. Przyznaje: dziewczynki mają większą zdolność do myślenia ścisłego, są bardziej decyzyjne, chłopcy natomiast empatyczni i opiekuńczy, co widać po tym, jak zachowują się wobec chodzących do tego samego przedszkola dzieci niepełnosprawnych. Kolejny efekt programu również widać gołym okiem - wszystkie dzieci bawią się razem. Nie ma w tym przedszkolu dwóch osobnych światów dziewczynek i chłopców.

"Kiedy przystąpiliśmy do programu, zdałam sobie sprawę, że dotychczas stosowaliśmy z nauczycielami nieświadomą segregację" - przyznaje Aleksandra Szlendak. "Mówiłyśmy do dzieci: teraz dziewczynki będą się bawić w kąciku lalek, a chłopcy w kąciku samochodowym. I to już skazywało je na podział, bo chłopcy biegali z samochodami, byli spontaniczni, nieskrępowanie zajmowali dużą przestrzeń, a dziewczynki w kąciku dla lalek siedziały jak trusie. Teraz przestrzeń jest wspólna" - dodaje.

Reklama

Jednak program Socrates Comenius nie ogranicza się wyłącznie do zabawek. To także praca z rodzicami. A ci początkowo byli sceptyczni. W czasie trwania programu brali jednak udział w przygotowywaniu wspólnych zabaw edukacyjnych. "Przekonali się" - mówi dyrektorka. Efekt było widać podczas ostatniej zabawy gwiazdkowej, kiedy rada rodziców zarekomendowała dyrekcji kupno zabawek pod choinkę. Wszystkie dzieci miały dostać to samo - grę do nauki angielskiego.

Równość w przedszkolu nr 2 ma jednak pewną cechę - znika za jego drzwiami. "Na podwórku dzieci bawią się po staremu" - przyznaje dyrektorka. "Żeby szanse zostały naprawdę wyrównane, takim programem należałoby objąć wszystkie przedszkola, szkoły i rodziny" - mówi.

KLARA KLINGER: Skąd pomysł na projekt "Równość od przedszkola"?

MAŁGORZATA JONCZY-ADAMSKA*: Przedszkole jest miejscem, gdzie dziecko pierwszy raz doświadcza funkcjonowania w szerszej grupie niż rodzina. Dlatego postanowiliśmy uczulić przedszkolanki na to, by m.in. nie dzielić zabaw na chłopięce i dziewczęce. Chciałyśmy pokazać, że nieświadomie mogą wpychać dzieci w pewne role, co może je ograniczać. Wydawało mi, że zainteresuje to wychowawców. Dlatego zaskoczył mnie opór, z jakim się spotkałam.

Reklama

Co im przeszkadzało?

Nauczycielki często twierdziły, że dzielenie zabaw na chłopięce i dziewczęce nie ma wpływu na przyszłe życie dzieci. Zwracały też uwagę, że dzieci same sobie wybierają zabawki, i że nic im się nie nakazuje - dziewczynki naturalnie sięgają po lalki, a chłopcy po klocki.

A tak nie jest?

Oczywiście, że jest, ale tylko dlatego, że tak zostały już nauczone, zanim przyszły do przedszkola. Żeby to sprawdzić, trzeba by było zrobić eksperyment, który by polegał na odcięciu grupy dzieci od przekazów kulturowych, a to jest niewykonalne. Jednak niektóre wychowawczynie zauważyły, że kiedy dziecko przychodzi do przedszkola i nie ma rodzeństwa innej płci, jest zainteresowane zabawkami, których nie ma w domu. Potem pod wpływem grupy bierze udział odpowiednio w dziewczęcych i chłopięcych zabawach.

Pani twierdzi, że wychowawczynie wręcz promują pewne zachowania?

Nieświadomie, choćby zwracając dziewczynkom uwagę, żeby nie biegały, bo się pobrudzą. Albo niewinnym powiedzeniem: dziewczynki, idźcie pobawić się w dom. Symptomatyczne jest też to, że chłopcy mają często więcej miejsca na zabawę, bo są ruchliwi, a dziewczynki mają raczej zabawy stacjonarne oraz takie, w których opiekują się lalką czy misiem, a to uczy, jaką funkcję będą spełniać potem w życiu. Wiele zabawek adresowanych do dziewczynek stawia nacisk na wygląd. Choćby lalki z długimi włosami, które można czesać, ozdabiać, a także malować. Zaś zabawki ogólnorozwojowe, które rozwijają myślenie logiczne i abstrakcyjne oraz ułatwiają potem naukę przedmiotów ścisłych, częściej trafiają do chłopców. Zaniepokoiły mnie także książki w zerówce.

Dlaczego?

Podam wyrywkowy przykład: przy literce M jak mama najczęściej na obrazku jest pani w domowym fartuszku. Natomiast przy czytankach o pracy zawodowej nie ma obrazków. A to, pomijając inne kwestie, może budzić u dziecka dysonans: przecież ono jest często w przedszkolu, dlatego że jego mama właśnie jest w pracy.

*Małgorzata Jonczy-Adamska, psycholożka, pedagożka, pomysłodawczyni projektu „Równość od przedszkola”