KATARZYNA ŚWIERCZYŃSKA: Dlaczego przyszedłeś akurat do Starbucks, a nie do pobliskiego Coffee Heaven?

MACIEK*: Bo nie każdy może przyjść do Starbucks.

Co to znaczy?

Nie każdego na to stać. Na przykład Coffee Heaven jest tańsze.

Reklama

Czy chodząc z kubkiem Starbucks jesteś postrzegany jako ktoś lepszy, członek elity?

Reklama

Ja jestem elitą. I przychodzenie tu jest jakimś tam elementem przynależności do elity. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wszystko to lans, że to snobistyczne. Ale stać mnie na Starbucks, ubieram się w ciuchy Lacoste, Hiffligera, Vuitton, ostatnio wydałem na fryzjera 465 zł. I to ze zniżką (śmiech)! Różnice w zamożności widać, gdy jedziemy np. na szkolną wycieczkę. Ci, którzy piją kawę z Coffee Heaven, płacą za wycieczkę na raty, ja zawsze całą sumę od razu.

Chodzisz na lekcje z kubkiem Starbucksa?

Oczywiście. Ale nauczyciele już przywykli, że uczniowie przychodzą na lekcje z kawą.

Czy zwracają uwagę na logo?

Reklama

Nauczyciele? Nie, oni się na tym nie znają.

Czyli to tylko lansowanie się przed kolegami?

Dokładnie. To po prostu prestiż.

Skąd znasz sieć Starbucks?

Mój tata pracował w Stanach, więc często tam bywałem. Tylko że tam te kawiarnie są wszędzie. Tu musiałem jechać aż z Ochoty.

Często tu bywasz?

W tym tygodniu już trzeci raz.

*Maciek ma 15 lat, jest uczniem warszawskiego gimnazjum im. Staszica. W Starbucksie spotkaliśmy go wczoraj w południe.